::R5903 : strona 157::
Mądrość niewidomego chłopca
DROGI BRACIE RUSSELL: –
Myślałem o napisaniu do Ciebie, odkąd znalazłem się w cudownym świetle Bożego Planu, poprzez młodego niewidomego brata, 19–letniego Arthura Page’a, lecz do tej pory powstrzymywałem się od tego, aby nie nadużywać Twego czasu. Jednak po przeczytaniu artykułu w Strażnicy z 1 marca: „Filip i Etiopczyk”, zostałem tak poruszony porównaniem Filipa i Brata Page’a, że nie mogę się już dłużej pohamować. Jego bezpośredniość i całkiem oczywista szczerość, przykuła moją uwagę i zainteresowanie od samego początku.
Może pokrótce opowiem o tym, co było wyraźnym dziełem naszego miłościwego Ojca. W listopadzie ubiegłego roku, a więc po trzech latach pracy jako świecki misjonarz Kościoła Anglikańskiego w Kanadzie, w obozach przemysłu drzewnego, kolejowego i górniczego, w ramach Church Camp Mission (Winnipeg), wróciłem z Dawson w Jukonie, gdzie przebywałem wśród górników w okręgu Klondike. Przed wyjazdem do Kanady byłem cztery i pół roku w Trinity College w Dublinie, gdzie skończyłem kierunek teologiczny. Celem mojego powrotu było otrzymanie święceń na stanowisko wikarego w mieście Belfast w Irlandii.
Ponieważ na pokładzie nie było żadnego kapelana, poproszono mnie o pełnienie tej funkcji. W naszą pierwszą niedzielę na morzu, po wieczornym nabożeństwie w jadalni trzeciej klasy powiedziano mi, że pewien niewidomy chłopiec chciałby się ze mną spotkać. Zostałem przedstawiony bratu Page’owi, który zapytał, czy mógłbym mu czytać podczas podróży. Byłem zadowolony z tej sposobności i następnego poranka rozpoczęliśmy. Poprosił mnie, by wziąć tylko Biblię. Zacząłem od Dziejów Apostolskich, przeczytałem pierwszy rozdział, aż w wersecie 16 (Dz. Ap. 1:16) doszedłem do wzmianki o Dawidzie, kiedy zapytał mnie znacząco: „Jak pan myśli, gdzie znajduje się teraz Dawid?” Odpowiedziałem, że nie wiem, a on zapytał znowu: „Jak pan sądzi, gdzie znajduje się teraz Adam?” Ponieważ nie mogłem zrozumieć sensu tego pytania, powiedziałem mu, że nie sądzę, aby miejsce pobytu Adama miało jakiekolwiek znaczenie. Uśmiechnął się i spokojnie wyraził swój pogląd w tej sprawie, a ja poczułem się pociągnięty jego racjonalnością.
Tego ranka niewiele więcej rozmawialiśmy, a przez resztę tygodnia nie mieliśmy sposobności do czytania z powodu niesprzyjającej pogody. Jednak w następny poniedziałek rano, około tuzina pasażerów zapytało, czy mogliby być obecni podczas naszego czytania, ponieważ znajomość Biblii przez niewidomego chłopca wzbudziła ogromne zainteresowanie, zwłaszcza gdy okazało się, że dwanaście miesięcy wcześniej nie potrafił on zacytować pół tuzina tekstów. Nikt z kilkuset obecnych na pokładzie nie potrafił wprawić go w zakłopotanie w jakiejkolwiek kwestii, dlatego z niecierpliwością czekano, by zobaczyć, jak poradzi sobie „proboszcz”.
Przez pięć pozostałych dni rejsu zainteresowanie było tak duże, że musieliśmy mieć badania trzy razy dziennie, zaczynając zaraz po śniadaniu. Badanie trwało do czasu, gdy steward przychodził nakryć stoły do obiadu; potem przerywaliśmy do czasu zakończenia posiłku, po czym zwykle zaczynaliśmy ponownie o drugiej, kontynuując aż do ponownego “nakrycia stołu”, kiedy to niektórzy nieodmiennie pytali, o której godzinie zaczyna się wieczorne spotkanie. Zwykle była to godzina 7.30, a czas wydawał się szybko płynąć do momentu, gdy o 11.00 przychodził steward, aby zgasić światła. Kilka razy pozwolono nam kontynuować spotkanie do 12.00, pod warunkiem, że mówiliśmy cicho.
Każda denominacja wydawała się być reprezentowana; wszyscy przedstawiali różne „ulubione” doktryny. Brat Page odpowiadał, podczas gdy ja usiłowałem dotrzymać mu kroku w odszukiwaniu licznych fragmentów, które on cytował. Właściwie od samego początku nikt nie był w stanie przeciwstawić się jego rozumowaniu. Oczywiście byłem bardzo zdziwiony, ale widziałem, że on mógł rozumieć sprawy, których my nie śmieliśmy nawet dotykać. Gdy tylko pojąłem fakt, że jesteśmy duszami, a nie jak poprzednio, że posiadamy coś tajemniczego, zdałem sobie sprawę, jak błędny był mój poprzedni pogląd na tę sprawę. Wkrótce zacząłem popierać brata Page’a, nieświadomie, wbrew moim własnym poglądom.
Na badaniach było zawsze od 20 do 50 osób, a zainteresowanie było tak duże, że pewnego razu tak wielu stłoczyło się przy stole, że nacisk złamał podpory. Był tam młody, nieuczony, niewidomy chłopiec, który spokojnie odpowiadał na pytania tak szybko, jak tylko mogły być zadane, od tych, którzy byli wierzącymi
::R5903 : strona 158::
Chrześcijanami może od dwudziestu lub więcej lat! Był jednak dość jasny i przekonujący. Niekiedy ktoś próbował być frywolny; brat Page strofował go bardzo bezpośrednio, ale z miłością, a wówczas jego frywolność się kończyła. Z twarzy wielu osób, które regularnie uczestniczyły w nabożeństwach, można było wyczytać, że wszyscy mieliśmy podobne myśli – Duch Święty był jego przewodnikiem.
W sobotę wieczorem dotarliśmy do Tilbury, a w niedzielę spędziłem popołudnie i wieczór w Przybytku z Bratem Page’em. Gdy zobaczyłem całe to zgromadzenie schodzące na herbatę między nabożeństwami, nie mogłem uwierzyć własnym oczom, a społeczność z wszystkimi tam obecnymi odczuwałem jako przedsmak Niebios. Przed wyjazdem do Irlandii, dostałem Tom I i V od Brata Hemery’ego, którego życzliwość była dla mnie inspiracją.
Miałem dość burzliwą rozmowę z biskupem, pod którego kierownictwem miałem pracować. Czułem się trochę zdenerwowany, gdy wszedłem do jego biura, by zasugerować coś, co wydawało się bardzo heretyckie, ale przy nim byłem już całkiem pewny siebie. Bardzo przykro było słuchać jego argumentów. W wyniku tej rozmowy otrzymałem zalecenie przeczytania trzech książek. Próbowałem to uczynić, ale zauważyłem, że kiedy raz zacząłem czytać tomy I i V, to te stare mgliste „wyznania wiary” były dla mnie nie do przyjęcia, a każda strona wydawała się być pełna błędów. Nie odczuwałem żadnej przyjemności w tych starych księgach – raczej uczucie narzuconego lekarstwa. Natomiast z tomami ledwie mogłem się zorientować, że nie śnię, wszystko wydawało mi się tak rozsądne i zachwycające. Tematy, o których czytaliśmy książki i które wykładano nam tygodniami na uczelni, zostały pięknie wyjaśnione na kilku stronach.
Opuściłem Kościół w Irlandii. Odczuwając, że nie mógłbym ofiarować Panu mniej niż cały swój czas, postanowiłem podjąć się pracy kolportera, gdyż Bracia uważają, że jest to praca do wykonania. Pracowałem tak przez tydzień i ogromnie mi się ta praca podobała. Ponieważ nie przeczytałem jeszcze VI tomu, postanowiłem to zrobić przed kontynuacją pracy. Słowa nie mogą wyrazić, jaką rozkoszą było czytanie tego tomu!
::R5904 : strona 158::
Wielokrotnie odkładałem go w trakcie czytania, aby uświadomić sobie, jak cudowną miłość Bożą on otwiera i jak jasno przedstawia takie kwestie jak Chrzest, Pascha itp!
Brat Lloyd przyjeżdża z Anglii, aby udzielić mi kilku lekcji w zakresie pracy kolporterskiej, na co czekam z wielką radością.
Wydaje się, że Pańska dobroć nie ma końca. Kilka tygodni temu On otworzył przede mną sposobność wyjazdu do Liverpoolu i obejrzenia FOTO-DRAMY, co było nader rozkoszne, podobnie jak spotkanie z tamtejszymi braćmi i otrzymanie od nich wzmocnienia.
Bracie, obawiam się, że zbytnio naruszyłem Twój czas. Bardzo trudno jest mi pisać krótko, więc ten list rozrósł się ponad miarę, a i tak nie opisałem nawet połowy wielkiej dobroci Pana!
Jestem szczęśliwy, że musiałem zrezygnować z życia w świecie, aby być wśród Jego naśladowców. Czuję, że jestem słabym biegaczem, ale pragnę biec tak, by otrzymać Nagrodę. Wspaniale jest być “niemowlęciem” wśród tak kochających i pomocnych starszych braci i sióstr! Bardzo chciałbym podziękować Ci osobiście, ale jeśli wygram w tym wspaniałym Biegu, mam nadzieję, że wtedy to uczynię. Tymczasem składam wszystkie podziękowania Panu, a wszystko będzie na zawsze Jego.
Zostałem poproszony o przesłanie Ci załączonego wycinka dotyczącego “dwóch rogów” Obrazu.
Niechaj Pan błogosławi Ciebie i wszystkich w Betel pełnią Jego pokoju, co jest moją ustawiczną modlitwą.
Twój brat z Jego łaski, T. H. BROWNE.
====================
— 15 maja 1916 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: