R5555-309 Królewskie Prawo Miłości

Zmień język 

::R5555 : strona 309::

Królewskie prawo miłości

„A tak powinniśmy znosić, my, którzyśmy mocni, mdłości słabych, a nie podobać się samym sobie. Przetoż każdy z nas niech się bliźniemu podoba ku dobremu dla zbudowania; ponieważ i Chrystus nie podobał się samemu sobie” – Rzym. 15:1-3

JAKO DZIECI Boga każdy z nas powinien uważać, aby inni nie ponieśli szkody w wyniku naszej wolności w Chrystusie, gdyż byłby to potępione przez prawo miłości. Apostoł jasno podkreśla tę myśl w liście do Kościoła w Rzymie. Wykazuje tam, że nie wszystkie dzieci Boże są jednakowo „mocne w wierze”. Niektórzy, słabi w wierze, mogą widzieć, że Jezus jest naszym Odkupicielem, lecz nie mogą jeszcze zrozumieć wolności, którą jako synowie mamy w Chrystusie. Jeden rozumie, że wolno mu jeść, co uważa za słuszne. Inny zaś, będąc słabym, je tylko warzywa, aby nie przekroczyć jakiegoś prawa, pod którym, jak myśli, się znajduje. Niektórzy chrześcijanie potępiają swych braci, którzy jedzą mięso, zapominając widocznie, że i nasz Pan jadał mięso. Powinniśmy uczyć się udzielania sobie nawzajem pełnej wolności sumienia. Silniejsi nie powinni gardzić słabszymi, ani słabsi nie powinni sądzić drugich według siebie. Każdemu z nas powinno wystarczyć zrozumienie, że Bóg akceptuje drugich tak jak i nas, a okazuje Swoją akceptację przez błogosławienie im w Jego służbie.

Jest tak samo w odniesieniu do przestrzegania dni. Jeden wyróżnia pewne dni, jak to powiedział Apostoł, a drugi każdy dzień za równo sądzi. Niech każdy w pełni wypełnia to, co jest przekonaniem jego umysłu – co

::R5556 : strona 309::

uznaje za wolę Bożą w stosunku do siebie. Gdy Św. Paweł wzywa, by każdy „był dobrze upewniony w zmyśle swoim”, nie ma przez to na myśli, że każdy powinien zdecydować, jaka jest wola Boża dla wszystkich Jego dzieci i trzymać się tej opinii, niezależnie od tego, czy jest prawdą, czy błędem, a przy tym nie chcieć wysłuchać ani rozważyć myśli innych braci w tym temacie. Wręcz przeciwnie, zachęca on do wzrostu w zupełnej wolności Chrystusowej oraz doradza cierpliwość i poszanowanie ze strony silniejszych wobec słabszych. On uznaje mocniejszych i jasno zaznacza, że brat myślący, iż znajduje się w niewoli pod względem jedzenia mięsa, przestrzegania Szabatu itd., jest słabym bratem.

MIŁOŚĆ I POSZANOWANIE DLA SŁABYCH

Apostoł doradza jednak, że jeżeli słabszy brat uznaje taką niewolę nie jako próbę „zachowania zakonu” i usprawiedliwienia się przed Bogiem, ignorując okupową ofiarę Chrystusową, ale dlatego że zdaje mu się, iż nasz Odkupiciel chce, aby był on związany takimi regułami i obrzędami, to silniejsi nie powinni atakować jego słabości wynikającej z sumienia, ani jej lekceważyć. Powinni przyjąć go jako brata, ufając, że ćwiczenie, doświadczenie oraz wzrost w łasce i znajomości stopniowo doprowadzą go do wolności, jaką inni bracia osiągnęli szybciej.

Silniejsi, którzy w pełni wnikają w ducha Apostolskiego oświadczenia: „dobrać jest, nie jeść mięsa i nie pić wina, ani żadnej rzeczy, którą się brat twój obraża albo gorszy albo słabieje” i odmawiają sobie tego, na co ich sumienie dozwala, otrzymują większe błogosławieństwo. W większym stopniu odczuwają, że idą śladami Mistrza „ponieważ i Chrystus nie podobał się samemu sobie”. Lecz, gdyby silniejsi bracia przez sarkazm i swój wpływ starali się zmusić słabszych do używania wolności, jakiej nie pojmują, to byłoby to zmuszaniem ich do grzechu. Dlatego słabsi bracia powinni być pozostawieni w wolności ich własnego sumienia. Oddziaływać na nich powinno się jedynie wpływem miłości i prawdy w nadziei, że stopniowo nauczą się i zrozumieją pełnię swoich przywilejów, jako ludzi wolnych w Chrystusie.

W taki sposób Ciało Chrystusowe może być pełne miłości i jedności, gdy każdy członek postępuje według własnych przekonań względem woli Bożej, starając się wzrastać w łasce i znajomości z dziecięcej słabości do męskiej siły tak szybko, jak jest to możliwe i rozwijając się w miarę karmienia się Słowem Bożym.

Apostoł odnosi się zwłaszcza do przestrzegania dni jako braku rozwoju mówiąc (Gal. 4:10,11): „Przestrzegacie dni i miesiące, i czasy, i lata. Boję się o was, bym snać darmo nie pracował około was”. Mówił tu do tych, którzy raz poznali wolność synów Bożych, ale wracali do niewoli przez fałszywe nauki. Dostrzegł w nich dowody, że nie wzrastali w wolności synów Bożych, ale cofali się do stanu sług. Obawiał się, że ta słabość i odstępowanie od wolności synowskiej może prowadzić

::R5556 : strona 310::

ich nawet do odrzucenia Ewangelii o Chrystusie, który wydał samego Siebie za grzechy nasze i przyjęcia za ewangelię jej namiastki nie dającej nadziei, a mówiącej o tym, że Chrystus zbawi ich jeśli zachowają Zakon.

Wspaniała jest wolność synów Bożych! Stójmy w niej mocno w miarę, jak Bóg pozwala nam pojmować jej zupełność. W tym samym czasie rozszerzajmy naszą sympatię i miłość do tych, którzy nie osiągnęli jeszcze wysokiego poziomu, na którym mogą uzyskać szerszy, pełniejszy obraz naszego błogosławionego stanowiska w Chrystusie. W ten sposób znosimy ułomności naszych słabszych braci, współtowarzyszy na naszej drodze i w ten sposób jesteśmy w harmonii z prawem miłości.

PIĘKNO WYRZECZENIA SIĘ SIEBIE

Apostoł zdaje się zwracać naszą uwagę na to, że samolubstwo jest dominującą zasadą tego świata. Ludzie szukają głównie własnego zadowolenia – często niesprawiedliwie, niekiedy sprawiedliwie, lecz zwykle ignorując drugich. On wskazuje, że Chrześcijanin ma postępować inaczej. Zaciągnęliśmy się pod chorągiew Chrystusową, którą jest miłość. Mamy dobrze zapoznać się z regułami należącymi do nowego porządku rzeczy, którego zostaliśmy członkami. Naśladowcy Chrystusa zamiast szukania własnych samolubnych korzyści, mają brać pod uwagę korzyści drugich. Zamiast szukać własnych przyjemności, mają szukać przyjemności drugich, kiedykolwiek nie jest to w konflikcie z ich ślubem poświęcenia.

To nie oznacza, że uczniowie Pana mają dążyć do stanu niedoli . Mają jednak swoje myśli i czas przeznaczać raczej na zadowalanie innych, a nie siebie. Apostoł mówi nam, że to jest wzór wystawiony nam przez naszego Wodza – „ponieważ i Chrystus nie podobał się samemu sobie”. On nie przyszedł na świat, aby czynić to, co było przyjemne dla Jego ciała. Wręcz przeciwnie, On wyrzekł się własnych cielesnych korzyści i przyjemności na rzecz ludzkości. Podobnie i my ślubowaliśmy, gdy podjęliśmy próbę kroczenia Jego śladami. Zaparcie się siebie i podjęcie krzyża oznacza wyrzeczenie się własnej woli i prowadzenie niesamolubnego życia zgodnie z Boskim wzorem i Boskim Planem.

NASI BRACIA NASZYMI BLIŹNIMI W NAJŚCIŚLEJSZYM ZNACZENIU

Rozumiejąc tak słowa Apostoła myślimy, że w głównym znaczeniu słowa bliźni, użytego przez Św. Pawła, mieszczą się nasi najbliżsi. To znaczy, że w Kościele Chrystusowym nasi bracia są naszymi bliźnimi. Są najbliżsi naszemu sercu. Wszystkie dzieci Boże to nasi bracia. Są szczególnie naszymi bliźnimi, ponieważ znajdują się na naszym poziomie. Powinniśmy przede wszystkim starać się, aby im się podobać dla ich zbudowania. To nie znaczy koniecznie, że mamy podobać im się według ciała, bo to w wielu wypadkach byłoby wręcz przeciwne ich zbudowaniu. Jeżeli właściwie podobamy się braciom, to będziemy „wzbudzać ich uprzejmą myśl”, ich duchowe umysły do miłości, wiary, gorliwości i dobrej czynów. To wskazuje, że słowo podobać się jest tu użyte w ograniczonym znaczeniu.

Niemożliwe jest byśmy podobali się wszystkim ludziom. Nasza energia ma być kierowana dla ich dobra, gdy tylko mamy okazje. Chociażby nie byliby to święci, mamy „pobudzać”, zachęcać ich „do miłości i do dobrych uczynków” o ile to możliwe, a nie do gniewu, złości, grzechu lub do czegoś niegodnego. Może nie zawsze uda nam się podobać ludziom tak, by odnieśli zbudowanie. Może się zdarzyć, że nawet bracia poczują się raczej poszkodowani niż zadowoleni w efekcie naszych starań służenia im. Myślimy jednak, że gdy staramy się podobać im by ich zbudować, starając się używać ducha zdrowego zmysłu, to postępowanie nasze otrzyma Boskie uznanie i błogosławieństwo, bez względu na to, czy otrzyma je od innych, a nawet od braci.

Tak więc, niech każdy z nas stara się „bliźniemu podobać ku dobremu dla zbudowania”. Naszymi najbliższych bliźnimi obok Kościoła są nasze rodziny. Oczywiście w tym, co wiąże się z ziemskimi zobowiązaniami i doczesnymi potrzebami, członkowie naszej rodziny mają pierwszeństwo, a więc są naszymi bliźnimi, bardzo bliskimi według ciała. Powinniśmy starać się, by podobać się im dla ich zbudowania – starać się czynić im dobrze, jak zasugerowano powyżej. Możemy też łatwo zauważyć, iż ta sama zasada rozciąga się na rzeźnika, piekarza, dostawcę lodu itd.. Nie mamy podobać się żadnemu z nich ku ich szkodzie lub w sposób, który nie byłby dla nich zbudowaniem. Nie mamy zniżać się do metod świata. Gdy chcą opowiadać niedobre i nieczyste historie, to nie powinniśmy do nich dołączać. Jeżeli nie możemy podobać się im w tym, co jest dobre, mamy unikać niepotrzebnego kontaktu. Mamy czynić dobrze i tylko aby inni odnieśli zbudowanie.

ŚWIAT ROZPOZNAJE DOBRO

Mamy dążyć do podobania się bliźnim na tyle, na ile jest to możliwe. Jeżeli upominamy w niegrzeczny sposób, to nie jest dla nich przyjemne, ani raczej ich nie buduje. Istnieje sposób dawania właściwej nagany nawet ludziom bardzo światowym. Świat ma wyższe standardy moralności i religijności niż chce przyznać. Nawet jeśli zewnętrznie szydzą, to w swych sercach rozpoznają, co jest dobre. Często znajdujemy ludzi nieczystych we własnym życiu, ale lubiących towarzystwo ludzi czystych. Mają pewną ocenę dobra, mimo że sami są skalani i mogą pokalać wszystko, czego się dotkną.

Nie byłoby właściwe spodziewać się, że możemy dużo dobrego uczynić ludziom światowym, a przynajmniej, że obecnie zobaczymy wielkie owoce naszych wysiłków. Naszym staraniem powinno zawsze być podobanie się drugim na ile to jest możliwe, na ile zezwala nam na to wierność Bogu i Prawdzie. Nie powinniśmy być „zrzędliwi” i iść przez świat sprzeczając się. Raczej powinniśmy pozwolić naszemu światłu jaśnieć, aby inni mogli widzieć nasze dobre uczynki i „chwalili Boga w dzień nawiedzenia”. Miły, uprzejmy duch jest najlepszą rekomendacją, jaką możemy dać światu na temat mocy Prawdy. Lud Pański powinien być życzliwie usposobiony do wszystkich ludzi, zwłaszcza z Kościoła, ale także wobec wszystkich, z którymi mamy kontakt.

SŁOWO PRZESTROGI

Zaznaczymy tu, że obawiamy się, iż niektóre dzieci Pańskie, mające męża lub żonę niebędących w harmonii z Prawdą, albo być może mniej lub więcej w harmonii z nią, lecz nie w pełni poświęconych Panu, popełniają błąd i być może przez swój przykład uniemożliwiają dalsze zainteresowanie się Prawdą swego towarzysza. Na przykład, jeżeli mąż jest w pełni poświęcony, a żona nie, to mąż powinien uważać, aby jego gorliwość dla Prawdy nie doprowadziła go do zaniedbywania jego obowiązków w pomaganiu dźwigania ciężarów troski o dom itp. przygniatających żonę. Praca ochotnicza, zebrania itp. nie powinny zajmować jego wolnego czasu do takiego stopnia, żeby zapominał o tym, iż ma on szczególny obowiązek wobec żony w usługiwaniu jej rzeczywistym potrzebom i wygodom.

Obawiamy się, że niektórzy zostali rozgoryczeni i powstrzymani przed zupełnym przyjęciem Prawdy lub doprowadzeni do sprzeciwiania się jej przez brak kochającego i rozsądnego poszanowania ze strony towarzysza uważającego się za poświęconego Panu. Jeżeli rzeczywiście jesteśmy w pełni Pańscy, to nasz dom jest pierwszym miejscem, by to zademonstrować. Żadna miara gorliwości w służbie Prawdzie poza naszym domem nie zwalnia nas z obowiązków, jakie jesteśmy winni naszym rodzinom i jakich ma ona prawo się spodziewać. Wypełnianie naszych zobowiązań jest rzeczywistą służbą dla Prawdy i często najskuteczniejszą. Jeżeli potrzeba przynieść wody, węgla lub drewna, albo wykonać jakąś rzeczywistą usługę, którą mąż powinien wyświadczyć żonie, to obowiązki te nie powinny być zaniedbywane z uwagi

::R5557 : strona 311::

na inną służbę. Jeżeli ona chce uczestniczyć w zebraniu, to niech on doceni jej towarzystwo i okaże zadowolenie z tego, że zdecydowała się wybrać.

Ta sama reguła stosuje się do poświęconej żony. Nieco czasu i pewne osobiste usługi są słusznymi wymaganiami męża, a żona powinna w tym używać ducha sprawiedliwości, miłości i zdrowego rozsądku, aby nie dać swojemu towarzyszowi słusznego powodu do odczuwania, że jest zapominany, niekochany i zaniedbywany z powodu nowych zainteresowań żony. Mąż jest pełnoprawną głową domu. Pewne obowiązki są zobowiązaniami każdego dziecka Bożego, a ich zaniedbywanie lub ignorowanie może być przyczyną nieobliczalnych szkód. Rzeczywiste obowiązki męża lub żony, rodzica lub dziecka nie są anulowane, gdy oddajemy się Panu. Każdy poświęcony święty powinien starać się, by przez modlitwę, badanie Słowa i Bożą opatrzności w życiu dostrzec wolę Pana wobec niego, aby być „żywym listem”, który powinien chwalić Boga, a nie przynosić hańbę Jego sprawie lub naszemu własnemu chrześcijańskiemu wyznaniu.

POŚWIĘCENIE NASZĄ SPECJALNĄ MISJĄ

Każdy członek Królewskiego Kapłaństwa ma pamiętać, że specjalną misją naszej służby, naszego stanowiska, naszego powołania jest w obecnym czasie poświęcenie. Jedną formą służby często przeoczaną przez lud Pana jest możliwość wyrzekania się naszych własnych pragnień lub planów, naszych własnych metod i upodobań, a dla dobra pokoju przyjmowanie planów, pragnień i upodobań drugich tam, gdzie jest to tylko sprawą osobistych upodobań. Gdy wierzymy, że Pan byłby tak samo zadowolony z takiego lub z innego załatwienia sprawy, ustąpienie z naszymi życzeniami okazuje się często błogosławieństwem dla ustępującego oraz tego, który otrzymuje życzliwość i poszanowanie. Takim jest duch miłości, duch naszego Mistrza.

W Ciele Chrystusowym różni członkowie mają swoje różne odziedziczone słabości, z którymi muszą walczyć przez całe życie. Słabości te są niekiedy takiej natury, że naruszają w pewnym stopniu prawa i wygody drugich oraz ich samych. Tu właśnie Apostoł oferuje nam słowo porady: „a tak powinniśmy znosić, my, którzyśmy mocni, mdłości słabych, a nie podobać się samym sobie”. To nie znaczy, że nie mamy z takimi dyskutować ani starać się dopomagać im by wyzbyli się ich słabości. To powinniśmy czynić, w duchu cichości i łagodności, podczas gdy pokornie znosimy próbę naszej cierpliwości. To o ich dobro mamy się starać, a nie głównie o nasze własne większe fizyczne zadowolenie lub psychiczny albo umysłowy komfort. Mamy się im podobać dla ich zbudowania nie po prostu ignorując ich wady, jakbyśmy uważali je za właściwe, ale przez łagodne zachęcanie ich, przy odpowiedniej sposobności, do walki z nimi. Przy tym wciąż pokornie i cierpliwie powinniśmy znosić niewygodę, jaką ich słabości nam sprawiają.

Apostoł pokazuje dalej (1 Kor. 12:24-26), że gdy ten duch panuje, to nie ma potrzeby rozłamów w Ciele, ponieważ wszyscy członkowie mają wzajemną troskę i miłość w stosunku do siebie. Troska stara się zachęcać i wzmacniać wszystko co dobre, a zniechęcać własnym przykładem i niekiedy łagodnym słowem do wszystkiego co niestosowne. Miłość przykrywa natomiast swym płaszczem zniekształcenia i stara się raczej zasłonić wadę niż wystawiać słabszego brata lub siostrę na zarzuty innych braci. Tym sposobem w prawdziwym Kościele Chrystusowym, spojonym miłością, jeżeli jeden członek cierpi, wszyscy członkowie cierpią z nim, a gdy jeden członek dostępuje zaszczytu, wszyscy członkowie cieszą się z nim i do pewnego stopnia uczestniczą w zaszczycie, tak jak jest to w ziemskiej rodzinie. Gdy jeden jej członek otrzymuje zaszczytne wyróżnienie, wszyscy członkowie rodziny uczestniczą w tym zaszczycie i radości.

NIECHAJ ŚWIATŁOŚĆ WASZA ŚWIECI!

Do takiej samo ofiarniczej miłości potrzebny jest duch pokory, łagodności, cierpliwości i wiary. Słowa Mistrza w tej kwestii są pełne mocy: „jeźli się nie nawrócicie [od ducha tego świata do Ducha Chrystusowego] i nie staniecie się jako dzieci [w cichości i podatności na nauczanie], żadnym sposobem nie wnijdziecie do królestwa niebieskiego”. To błogosławione prawo Chrystusa, prawo miłości powinno rządzić wszystkimi, którzy przez poświęcenie przyjęli imię Chrystusowe. Jego święty wpływ powinien promieniować z nas nie tylko pomiędzy braćmi, ale także na zewnątrz, na świat, jako potężne świadectwo działania łaski Bożej w naszym sercu. W taki sposób zademonstrujemy, że przyjęcie miłości Bożej w życiu sprowadza pokój, harmonię i szczęście. Mężów czyni szlachetniejszymi, bardziej oddanymi i wierniejszymi, żony bardziej życzliwe, lojalne i czułe, dzieci posłuszniejsze i kochające, sąsiadów lepszymi i bardziej uprzejmymi, a oprócz tego wylewa „olej na wzburzone wody” (przyp. tłum. – angielski idom, który oznacza zażegnywanie trudnych sytuacji) wszelkich naszych doświadczeń, przynosząc błogosławieństwo, gdziekolwiek dociera.

====================

— 15 października 1914 r. —