::R4906 : strona 403::
Czy Judasz był hipokrytą?
Gdy człowiek szlachetny czyta biblijny opis o zdradzieckim postępku Judasza, trudno mu opanować budzące się w nim uczucie słusznego oburzenia i odrazy do tak niskiego charakteru, który za trzydzieści srebrników mógł zdradzić tak zacnego człowieka, o którym poprzednio sam był przekonany, że był Mesjaszem. Nie będzie niewłaściwym zauważyć, że Judasz nie stoczył się do tak niskiej niegodziwości od razu, a raczej, że to usposobienie niesprawiedliwości wzrastało w nim przez owe trzy lata jego bliskiej społeczności z Panem. Zamiast opanować i przemóc to uczucie, on uległ mu i został przez nie pokonany.
W czasie, gdy Judasz był wybrany na Apostoła, on niewątpliwie był dobrym człowiekiem, przynajmniej pod względem zewnętrznego postępowania; a jego imię, które znaczy „chwalić”, zdaje się wskazywać, że i jego rodzice byli ludźmi religijnymi i pragnęli, aby ich syn był sługą chwalącym Boga. Jak wspaniałe przywileje i sposobności on miał ku temu!
Ze skąpych wiadomości biblijnych o Judaszu możemy wnosić, że początkiem jego upadku była miłość pieniędzy. Zamiast zwalczać to uczucie i rozwijać w sobie miłość i szczodrobliwość, on dozwolił samolubstwu zapanować w sercu, aby ono rządziło jego życiem. Możemy wnosić, że on sam obrał urząd skarbnika tej małej gromadki, podczas gdy przy odpowiednim czuwaniu nad swoją słabością, on nie powinien tego urzędu przyjmować, rozumiejąc, że mając już za dużo zamiłowania do pieniędzy, urząd skarbnika nasuwałby mu tym większe pokusy. Zamiast unikać, Judasz prawdopodobnie zabiegał o ten urząd, nosił woreczek z pieniędzmi i jak mówi Jan apostoł: „był złodziejem” (Jana 12:6). Pożądanie pieniędzy, jak wszelkie pożądania samolubne upadłej natury, wzmagało się, w miarę jak było pielęgnowane, aż przekroczyło wszelkie granice i Judasz był gotów sprzedać swojego Nauczyciela i Mesjasza za trzydzieści srebrników.
Judasz prawdopodobnie uczynił wyznanie poświęcenia, podobnie do innych uczniów: „Otośmy my opuścili wszystko i poszliśmy za Tobą; cóż nam tedy za to będzie?”. I na równi z innymi on opuścił wszystko, prawdopodobnie do pewnego stopnia był szczerym i uznawał, że Jezus był Mesjaszem. Lecz z tym uczuciem łączył się też jego zmysł kupiecki, pragnienie, aby w tym chwalebnym Królestwie Mesjańskim mieć udział. Zatem z jego poświęceniem łączyła się pewna miara samolubstwa. Może jest to prawdą i w stosunku do nas. Wszyscy mamy to zapewnienie, że Pan będzie miał Królestwo, w którym mamy nadzieję uczestniczyć. Jednak myśl ta powinna być drugorzędna. Nasze uczucia powinny być wyższe, niż tylko pożądanie nagrody za naszą służbę.
Jako skarbnik w gronie uczni, Judasz zaczął rozmyślać, aby część ofiar wpływających do tej kasy przyswoić sobie, aby „własne gniazdko sobie uścielić”. Kiedy Maria pomazała naszego Pana kosztowną maścią, Judasz pierwszy wyraził z tego niezadowolenie, coś w ten sposób: Ta maść kosztowała dużo pieniędzy, które powinny być raczej włożone do naszego wspólnego skarbca, zamiast wylewać to na głowę Jezusa. „A to mówił (…) iż był złodziejem i mieszek miał, a cokolwiek włożono, nosił”.
Zdaje się więc, że ten duch łakomstwa wzmagał się w Judaszu. Lecz w miarę jak później okoliczności zaczęły się rozwijać, zauważył, że sprawy nie układały się tak, jak on się spodziewał. Być może, że on był jednym z tych, którzy mówili: „Jeźli takie rzeczy czynisz, to czyń je publicznie, aby je inni widzieli”. Takim zapewne był duch Judasza i wielu innych. Chcieli, aby Jezus czynił wielkie rzeczy i utrwalił Swoją powagę między ludem. Możemy sobie wyobrazić ich mówiących: „Zaproś tysiączne rzesze, niech przyjdą na pewne miejsce i wskrześ kogoś od umarłych, aby mogli widzieć Twoją nadludzką potęgę” itp. Lecz nic podobnego Jezus nie uczynił. Cudów Swoich dokonywał w sposób cichy, spokojny.
Być może, Judasz zaczął rozmyślać, że Jezus nie umie zarządzać sprawami tak dobrze, jak mogłyby być zarządzane, gdyby on, Judasz, pouczył nieco Pana. Z biegiem czasu, pewną część pieniędzy zaczął przyswajać sobie, prawdopodobnie tak myśląc: „Sprawy nie idą dobrze, przeto zatrzymam nieco z pieniędzy dla uczni i dla Jezusa na czarną godzinę”. W rzeczywistości jednak myślał o Judaszu, czyli o sobie.
POTRZEBA ROZSĄDZANIA SIEBIE
Takim rozumowaniem wielu wmawiało i wmawia sobie, że starają się pomagać drugim, podczas gdy w rzeczywistości mają na myśli swoje dobro. Stąd ta potrzeba skrupulatnego rozsądzania siebie. Nowe Stworzenie powinno to stare zapędzić, że tak powiemy, do kąta i zadać mu takie pytania: „Czemu postępujesz w taki a taki sposób? Czy upewniłeś się, że w danej sprawie nie powodują tobą motywy samolubne?” Gdyby Judasz w taki sposób badał samego siebie, lepiej by na tym wyszedł. Nie uczyniwszy tego, tracił właściwego ducha coraz bardziej. W końcu udał się do kapłanów z propozycją: „Co mi chcecie dać, a ja go wam wydam?” Obiecali mu trzydzieści srebrników. Rozmyślał o tym kilka godzin i zadecydował to uczynić. Gdy więc znalazł się w „wieczerniku”, umysł jego był zajęty tą sprawą, lecz siedział spokojnie obserwując, co drudzy czynili.
Gdy przed wieczerzą Jezus zaczął myć nogi apostołom, nadmienił, że którzy są umyci (zgodnie z żydowskim nakazem oczyszczenia się z wszelkich brudów z rozpoczęciem się tygodnia wielkanocnego) i potrzebują tylko opłukania nóg, oczyszczenia tych członków, które dotykały ziemi: „Ktoć jest umyty, nie potrzebuje (ponownego mycia całego ciała), jedno aby nogi umył, bo czysty jest wszystek”; Jezus dodał: „wy jesteście czystymi, ale nie wszyscy”, mając na myśli Judasza. Słowa te również pokazują, że Jezus miał na myśli wyższe oczyszczenie, na które mycie nóg i poprzednie mycie ciała, było tylko figurą.
Pan Jezus wiedział, że w swoich sercach uczniowie byli wiernymi. On przyjął ich za Swoich uczniów i prospektywnie przypisał zasługę Swojej ofiary, jako przykrycie ich słabości, czego zupełne świadectwo miało im być dane w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy Duch Święty miał spłynąć na nich, świadcząc, że Ojciec przyjął Pańską ofiarę pojednawczą na ich korzyść. Był jednakże jeden w tej gromadce, którego serce nie było czyste. Nasz Pan nie pominął go jednak, ale umył nogi Judasza, na równi z innymi, chociaż wiedział o jego perfidii i o tym, że on już targował się z przedniejszymi kapłanami, oczekując tylko sposobnej chwili na dopełnienie swojego niegodziwego zamysłu.
Słowa naszego Pana, pomimo, iż niezrozumiałe dla innych uczniów, zapewne były zrozumiane przez Judasza. Pan przy tym zacytował proroctwo, wykazujące niewierność Judasza, pogwałcenie zwykłej gościnności (Ps. 41:10). To jednak nie poruszyło Judasza; nie przemówiło do jego serca na tyle, aby zmienić jego postępowanie. Mamy w tym wyraźny dowód rozmyślności zbrodniczych intencji Judasza, a także możemy lepiej zrozumieć słowa naszego Pana, gdy nazwał Judasza „synem zatracenia” i oświadczył, że lepiej by mu było, gdyby się wcale nie narodził.
„KTÓRY CHLEB MÓJ JADAŁ PODNIÓSŁ PIĘTĘ PRZECIWKO MNIE”
Gdy byli przy wieczerzy, Jezus, będąc bardzo zasmuconym, powiedział, że jeden z dwunastu wybranych uczniów zdradzi Go i tym sposobem przyczyni się do Jego śmierci – jeden z tych, który macza chleb w Jego misie, uczestnicząc w tej samej wieczerzy, w tym samym chlebie i baranku. Następnie wskazał, że ponieważ o tym było proroczo napisane (Ps. 41:10), więc odmiany w Boskim planie nie można się było spodziewać, to jednak czyn Judasza był ogromnym pogwałceniem przyjaźni – pogwałceniem trudnym do przyjęcia. Na ile to tyczyło się Pańskiej intencji i Jego poświęcenia, nie robiło to w rzeczywistości różnicy czy On byłby wydany przez kogoś innego, czy też przez jednego z Jego uczniów. Nie zrobiłoby to żadnej różnicy w Boskim zrządzeniu; lecz było powodem ogromnego smutku dla Pana, że zdrajcą miał być jeden z najbliższych Jego przyjaciół i uczniów.
Pomiędzy Żydami i Arabami podstępy i zdrady nie są czymś niezwykłym; jednak istnieje tam jakoby ustawa honoru, według której ten, który wobec drugiego zamierza postąpić zdradliwie lub szkodliwie, nie będzie jadł z nim żadnej potrawy. Była to, więc wierność temu, z którym ktoś jadł; a że potrawy były solone, zwyczaj ten, z tej prawdopodobnie przyczyny, nazywany był „przymierzem soli” – przymierzem wierności. Gdyby komuś udało się namówić swego nieprzyjaciela, aby jadł z nim przy jednym stole potrawy posolone, rozumiane byłoby, że ów nieprzyjaciel stał się przyjacielem – że nigdy nie wyrządzi mu krzywdy. Judasz był widocznie pozbawiony lepszych zalet do takiego stopnia, że nawet nie uznawał ani stosował się do ówczesnego zwyczaju – aby nigdy nie krzywdzić tego, z którym jadł chleb; stąd to orzeczenie naszego Pana: „Który macza ze mną rękę w misie, ten Mię wyda”.
Gdy chleb umaczany w sosie Jezus podał Judaszowi, ten prawdopodobnie zrozumiał do pewnego stopnia, co Jezus chciał przez to pokazać, lecz inni tego nie rozumieli. Oni myśleli, że Jezus powiedział Judaszowi, aby zakupił prowiant na święta, zanim sklepy zostaną pozamykane. Myśli Judasza mogły też być następujące: „Jezus wspomina jakobym ja miał Go wydać. Nie miałem takiego zamiaru, ale teraz ja Mu pokażę. Wiem, że On może ujść tym, którzy chcieliby Go zaaresztować; lecz ja, jako skarbnik tej gromadki, dam Jemu pewną nauczkę. Nie myślę, aby Jego wrogowie mogli kiedykolwiek Jezusa pojmać, w każdym razie doświadczenie takie może Go nauczyć czegoś dobrego. Zrozumie może, że lepiej będzie sprawy przyspieszyć. Za dużo było zwłoki, więc trzeba będzie coś zrobić, aby sprawę Jego pchnąć naprzód. Idę, więc aby to uczynić!” Swoim przewrotnym umysłem on mógł tak rozumować. Mógł zapewne myśleć, że Jezus ujdzie gdzieś, zanim Jego wrogowie będą Go mogli aresztować. Nie myślał ani na chwilę, że Jezus w rzeczywistości będzie cierpiał. Dlatego też, gdy zauważył, że ten niegodziwy plan został wykonany i że Jezus był ukrzyżowany, odszedłszy, powiesił się. Gdy nieco później sznur, na którym wisiał, zerwał się, Judasz, spadając, rozbił się, tak, że wypłynęły jego wnętrzności.
„LEPIEJ BY MU BYŁO, ABY SIE BYŁ NIE NARODZIŁ”
Jezus powiedział wcześniej, że Jego śmierć nie będzie zwycięstwem Jego zdrajcy, ani innych Jego wrogów, ale że będzie to według proroctw, które o Nim mówiły. Nie powinniśmy jednak rozumieć, że to, co Judasz uczynił było tylko wypełnieniem proroctw, bez żadnej odpowiedzialności i świadomej winy z jego strony. Taka myśl nie byłaby zgodna z oświadczeniem naszego Pana: „Biada człowiekowi temu, przez którego Syn człowieczy wydany bywa! Dobrzeby mu było, by się był nie narodził ten człowiek”.
Według nas stwierdzenie to znaczy, że z Pańskiego punktu widzenia, Judasz dostąpił już tyle znajomości i sposobności do lepszych rzeczy, że ponosił zupełną odpowiedzialność za swój czyn i że dla niego nie będzie już żadnej nadziei w przyszłości. Słowa te nie pozostawiają żadnej wątpliwości w naszym umyśle, że on już skorzystał ze swojej cząstki onego wielkiego dzieła pojednania, kiedy miał tak bliską społeczność z Panem i wszelkie możliwości dostąpienia najzupełniejszej znajomości prawdy, a w proporcji do tego, jego odpowiedzialność była również zupełna. Z naszego punktu widzenia, Judasz zgrzeszył przeciwko zupełnemu światłu. Wynikałoby z tego, że był to „grzech na śmierć” – „wtóra śmierć”. Dlatego nie licząc na jakiekolwiek życie przyszłe dla Judasza, możemy stwierdzić, że jego życie było bezużyteczne, zmarnowane i że jego radości nie przeważyły jego smutków i obaw, szczególnie, gdy do tych ostatnich dodana była rozpacz i samobójstwo. Koniec Judasza był tragiczny – godny pożałowania. Każdy samobójca poświadcza swoim czynem, że wolałby, aby się nigdy nie narodził.
Chociaż Judasz żył przed zesłaniem Ducha Świętego, to jednak należy pamiętać, że był on jednym z dwunastu, którym Jezus udzielił pewną miarę Swojego ducha – w takiej mierze, że wraz z innymi uczniami, Judasz mógł dokonywać cudów uzdrawiania, wyganiania diabłów itd., w imieniu Pańskim, jako Jego przedstawiciel, używając Jego mocy. Stanowisko Judasza było, więc bardzo bliskie Pana, który Swoim przykładem i naukami był dla niego osobistym instruktorem. Przypominamy słowa naszego Pana powiedziane uczniom: „Wam dano wiedzieć tajemnicę Królestwa Niebieskiego, ale onym nie dano dlategoć im w podobieństwach mówię”.
Wszystkie te przywileje, sposobności, znajomość i społeczność z Panem czyniły Judasza szczególnie odpowiedzialnym. Jego zdrada byłaby nieusprawiedliwiona nawet gdyby uczyniona była przeciwko zwykłemu człowiekowi; a że była uczyniona przeciwko jego nauczycielowi i to przeciwko takiemu, który mówił tak, jak żaden z ludzi nie mówił i dokonał tylu cudów, zdrada Judasza przeciwko Niemu była tym większą zbrodnią. Fakt, że sam Pan nazwał Judasza „synem zatracenia”, ma tym większą wagę w tym przypadku i zdaje się wskazywać, że Judasz posiadał dosyć znajomości i światła, aby jego próba była zupełna; grzech jego był świadomym grzechem przeciwko światłu, dlatego zasługiwał na wtórą śmierć.
Brzydząc się charakterem Judasza, gardząc nim i starając się, na ile tylko możliwe, wyrabiać w sobie charakter przeciwny takiemu, nie powinniśmy jednak przeoczyć tego faktu, że pomiędzy tymi, którzy wydają się być uczniami Pańskimi, są tacy, którzy w mniejszym stopniu, popełniają niegodziwości podobne do Judaszowych – sprzedają swojego Pana, sprzedają Tego, o którym mówią, że Go kochają! To prawda, że nie można tego dziś uczynić w tak literalny i osobisty sposób, ale taki duch czasami się przejawia. Z przykrością musimy powiedzieć, że spotykamy takich, którzy w rzeczywistości wierzą w Jezusa, którzy poświęcili się, aby Jego naśladować, którzy są zaangażowani w służbie dla prawdy, podobnie jak wówczas był Judasz, lecz którzy są gotowi sprzedać Pana za misę soczewicy – za pewne dobra doczesne – za zapłatę, za stanowisko w społeczeństwie, za honory i zaszczyty pomiędzy ludźmi, za popularność, tytuły itp. Gotowi są sprzedać swoje wargi, jak uczynił to Judasz, tak, że chociaż mówią, że Pana czczą i Jemu służą, gotowi są współdziałać z tymi, którzy błędnie przedstawiają Jego charakter, Jego plan i Jego Słowo – gotowi są współdziałać z tymi, którzy chcą Pana uśmiercić.
O, jak dobrze byłoby gdyby każdy postawił sobie pytanie, jakie postawione było tam w wieczerniku: „Izalim ja jest, Mistrzu?”. I niech żaden nie będzie zbyt chętnym do usprawiedliwienia siebie, lecz niech skrupulatnie bada swoje serce, życie i całe postępowanie, aby dobrze upewnić się, czy czasami nie poświęca prawdy i swojego życia na zapewnienie sobie jakichkolwiek korzyści ziemskich.
Lata temu byliśmy skłonni twierdzić, że zanim ktoś zasługiwałby na wtórą śmierć, musi najpierw dojść do zupełnej znajomości prawdy. Lecz z ogólnej treści Pisma Świętego dochodzimy do konkluzji, że nie takim jest Boski pogląd i plan. Przeciwnie: rozmyślne i świadome odrzucenie pierwszych głównych zasad ewangelicznych zdaje się wskazywać na niegodność dalszych łask; na tej podstawie, że kto niewiernym jest w małym, ten i w większym nie będzie wiernym.
Znajomość Adama, co do Boskiego planu była bardzo mała; a jednak, jego nieposłuszeństwo sprowadziło karę śmierci. Istotną podstawą odczuwania sympatii i nadziei dla mas ludzkich jest, według oświadczenia Apostoła to, że Szatan zaciemnił ich umysły, przedstawiając ciemność za światłość, a światłość za ciemność (2 Kor. 4:4). W przyszłości wszyscy tacy przejrzą, gdy w Tysiącleciu Szatan będzie związany.
Mało nadziei przyznajemy nauczonym w Piśmie i faryzeuszom, którzy gdy nie mogli znaleźć żadnej wady w dobrych czynach naszego Pana, powiedzieli, że uczynił to mocą diabła. Co do łez Judasza to nie były one lepsze od łez Ezawa (Żyd. 12:17). Wyrzuty sumienia nie doprowadziły go do odnowienia swojego życia i do prawdziwej reformy, ale do samobójstwa (Żyd. 6:6).
PIOTR POCHOPNY – JUDASZ NIEWIERNY
Kiedy Judasz zdradził Pana, inny uczeń, Jego bliski przyjaciel i towarzysz, zaparł się Go. Pamiętamy dobrze sprawę apostoła Piotra. Człowiek dobry, silnego charakteru, nie zdawał sobie sprawy z grożącego niebezpieczeństwa i z tego powodu nie był przygotowany na podstęp Szatana, który postawił go w tak trudnej pozycji, że jego chlubiąca odwaga zmalała, siła charakteru zniknęła i zaparł się Pana bluźniąc przy tym! Jak wyraźna jest to lekcja o ludzkiej nieudolności. Jak sami możemy być zaskoczeni i pokonani zasadzkami onego złośnika! Jak bardzo potrzebne nam są czuwanie i modlitwa, żebyśmy nie byli wprowadzeni w pokusy i nie ulegali im! Jak powinniśmy pamiętać o Pańskiej modlitwie podanej jako wzór: „Nie opuszczaj nas w pokuszeniu, ale nas zbaw od onego złego!”.
Była to fatalna chwila dla Judasza! Jeżeli przeciwnik mógł zmanipulować, usidlić i zwieść człowieka tak zacnego w sercu, jakim był Piotr, jedynie dlatego, że nie miał się na baczności, nie czuwał i modlił się wystarczająco, to cóż dopiero mógł dokonać z Judaszem, którego serce było złe, pełne samolubstwa, ambicji i łakomstwa! Nie dziwi nas, że zwycięstwo Szatana nad Judaszem było tak zupełne – że tak szybko popadł w sidło przeciwnika i nagiął swoje serce i energię ku zdradzie swego Pana i Nauczyciela, za trzydzieści srebrników! Jego sprawa różniła się znacznie od Piotra, prawdziwego i wiernego, lecz chwilowo zdezorientowanego, zakłopotanego i bojaźliwego. Chociaż niebezpieczeństwo było takie samo w obu przypadkach, serca ich bardzo się różniły.
Czy sprawy nie mają się podobnie z wszystkimi naśladowcami Pana? Czy to nie wskazuje jak daleko każdy z nas może posunąć się pod naciskiem pokus? Klasą Judasza dziś i zawsze są ci, którzy nasuwające się pokusy przyjmują, mają w nich upodobanie oraz wykazują ducha ambicji i inne negatywne uczucia. Klasa Piotra też była z nami zawsze i jest dotąd. Stąd i dziś, nawet osoby szczerego serca, lecz nie dosyć czujni i modlący się, nie wystarczająco stateczni i uważni wobec złudzeń przeciwnika, bywają czasami zaskoczeni i chwilowo zniesławiają nie tylko Pana, ale i swoje własne serca i sumienie.
Różnicą pomiędzy tymi dwoma klasami jest ich stan serca; ci z klasy Piotra czynią rzeczy, których nie chcą czynić. Trudnością takich są widocznie ich cielesne słabości, moc przeciwnika i ich zaniedbanie częstego odwoływania się do tronu łaski, o pomoc obiecaną w każdym czasie potrzeby.
Do klasy Judasza należą natomiast ci, których serca nie są wierne, ale samolubne, i którzy z tego powodu są gotowi przyłączyć się do zamysłów przeciwnika. Postępowanie takich nie jest przeciwne ich woli, ale zgodne z nią. Różnica przed oczyma Pańskimi widziana jest w tym, że chociaż zarówno Piotr, jak i Judasz pokutowali, ten pierwszy został przywrócony do Boskiej łaski, natomiast ten drugi nie. Ten, który został tylko usidlony, lecz w sercu był wiernym, został podniesiony ze swego upadku i pobłogosławiony; ten drugi, chociaż nie bez sumienia (wnosząc z jego późniejszych wyrzutów), nie posiadał jednak prawdziwej, serdecznej wierności, która w oczach Bożych jest niezbędna, a brak której wyklucza bliższą łączność z Bogiem.
Słowa naszego Pana skierowane do Piotra: „Szymonie, Szymonie, oto Szatan wyprosił was, aby was odwiewał jako pszenicę, alem Ja prosił za tobą aby nie ustawała wiara twoja” (Łuk. 22:31,32), dają nam zapewnienie, że z powodu tej różnicy w sercach tych dwóch mężczyzn, Pan mógł być Orędownikiem u Ojca dla Piotra, lecz nie mógł nim być dla Judasza. Mógł stanąć przed Boską Sprawiedliwością i bronić tego, który w sercu był wiernym, chociaż cieleśnie był słabym i trochę niedbałym pod względem Boskich zarządzeń dla jego ochrony. On wciąż jeszcze był jedną z Pańskich owiec, a więc był przedmiotem troskliwości Onego Pasterza. Wciąż jeszcze był członkiem Ciała Chrystusowego, przedmiotem zainteresowania i nadzoru Głowy. Wciąż był członkiem Kościoła, który Pan miłował i za który wydał Swoje życie, a więc mógł wstawić się za nim, co uważał za właściwe.
Lecz w przypadku Judasza, tak zupełnie owładniętego samolubstwem, jakiekolwiek mogły być w nim uczucia oceny i miłości dla Pana na początku, widocznie zamarły, zadławione zostały samolubstwem i ambicją. To też powiedziane mamy, że do takiego serca niewiernego, wszedł Szatan. Oddaliwszy świadomie swoje serce, siły i poświęcenie od Pana, obrócił je do złych celów i przez to stał się narzędziem przeciwnika. Jak to Pan powiedział: „Nie można, aby zgorszenia przyjść nie miały (aby On nie był ukrzyżowany); ale biada temu, przez którego przychodzą”.
ŻNIWO CZASEM SEPERACJI
Chociaż wiemy, że żaden z uczniów Pańskich, prawdziwych i wiernych w sercu, nie będzie wyrwany z rąk Ojca przez przeciwnika, to jednak możemy do pewnego stopnia wniknąć w przykre uczucia naszego Pana, gdy upominał uczniów: „Czujcie a módlcie się abyście nie weszli w pokuszenie”.
Jezus, co prawda, wiedział, kto go wyda; a więc nie był zaskoczony, ani zdziwiony postępowaniem Judasza. Mimo to myśl, że jeden z tych, który spożywa z Nim chleb, „podniesie piętę przeciwko Niemu” (Jana 13:18), musiała niewątpliwie zasmucać naszego drogiego Mistrza, który odczuwał litość nawet nad najgorszymi nieprzyjaciółmi, a tym bardziej nad takimi jak Piotr, którzy podobnie, na początku nie umieją odeprzeć ataków przeciwnika, lecz później, przy Boskiej łasce i pomocy, podnoszą się.
Ponieważ Ciało Chrystusowe jest jedno, i ponieważ Pan oświadczył, że cokolwiek uczynione jest jednemu z tych choćby najmniejszych Jego członków, liczy się jakoby to było uczynione Jemu, wynika z tego, że przez cały Wiek Ewangelii aż do naszych czasów, klasy Judasza i Piotra zdradzały i zapierały się Pana w takim stopniu, w jakim czyniły to Jego członkom. Dobrze więc będzie wniknąć głębiej w Pańskie oświadczenie skierowane do Piotra: „Alem Ja prosił za tobą, aby nie ustawała wiara twoja”.
Dla wszystkich z klasy Piotra, Pan jest Głową, Przedstawicielem i Orędownikiem u Ojca. Bez Jego pomocy, bez Jego wstawiania się za nami i zastosowania zasług Swojej ofiary na naszą korzyść, żaden z nas nie mógłby ostać się przed Bogiem; wszyscy bylibyśmy uznani za niegodnych, za niesposobnych do jakiejkolwiek cząstki i działu w tak wielkich błogosławieństwach, do uczestniczenia, w których zostaliśmy zaproszeni wraz z Jezusem. Ale tak, jak Pan modlił się za tymi, wstawiał się i przykrywał mimowolne słabości, podobnie wszyscy posiadający Jego ducha powinni odnosić się życzliwie, łagodnie i wspaniałomyślnie do klasy Piotra i powinni im przebaczać i pomagać. Lecz, tak jak Pan nie miał słów sympatii dla Judasza, świadomego wroga i zdrajcy, podobnie powinno być i z nami. Jakkolwiek przykre byłoby nasze uczucie wobec takich, nie powinno być miejsca na wyrażanie im sympatii, ani na współdziałanie w ich złej pracy, podobnie jak współdziałanie innych Apostołów z Judaszem byłoby uczestniczeniem w jego złych czynach.
Bez względu na to, jak dużo sympatii możemy odczuwać wobec Piotra i jemu podobnych w charakterze i doświadczeniach, bez względu na to, jak możemy radować się, że Pan modlił się za Piotrem, aby to jego zaniedbanie się w czujności i modlitwie nie spowodowało zupełnego zerwania jego społeczności z Bogiem, to jednak powinniśmy starać się usilnie, żebyśmy nie byli w klasie Piotra, ale w klasie reprezentowanej w naszym Panu. Starajmy się być czujnymi, modlącymi się i wiernymi, żebyśmy nie ulegali obecnym pokusom pochodzącym od przeciwnika.
Znajdujemy się w żniwie Wieku Ewangelii; w czasie oddzielania pszenicy od kąkolu. Ponadto, jest to również czas odłączania plew od pszenicy – czas oddzielania plew. Chociaż ten obraz mógł do pewnego stopnia odpowiadać doświadczeniom Kościoła także i w przeszłości, to jest on szczególnie zastosowany do Kościoła w „końcach wieków” – do tych, którzy żyli przy końcu, czyli w żniwie Wieku Żydowskiego i do tych, co żyją teraz, przy końcu lub w żniwie Wieku Ewangelii. Bogu upodobało się dozwolić na takie przesiewania, bo są one widocznie potrzebne, aby klasa Judasza była oddzielona a klasa Piotra, aby była tak poruszona, aby poznała swoją słabość i zrozumiała, że bez łaski i pomocy Bożej, nie mogłaby utrzymać się w swoim poświęceniu. Dla tych z klasy Piotra, lekcje takie są korzystne i rozwijają w nich więcej pokory, czujności i pobożności a także uczą ich więcej ufności i polegania na Tym, który jest ich Panem i Głową.
DLACZEGO SPRAWA JUDASZA JEST BEZNADZIEJNA
Wykazaliśmy już, że w obecnym wieku (w Wieku Ewangelii, czyli w dyspensacji ducha), ludność tego świata nie podlega wtórej śmierci: (1) Ponieważ wiek ten jest wiekiem próby dla Kościoła, a nie sądem, czyli próbą dla świata.
(2) Ponieważ w obecnym czasie ludność tego świata nie otrzymała dostatecznego oświecenia prawdą, aby za swoją niewierność zasługiwała na najwyższą karę Boskiego prawa, którą jest wtóra śmierć. (3) Ponieważ natchniony Apostoł oświadcza, że w czasie obecnym Szatan wywiera zaciemniający, zwodniczy wpływ na wszystkich, oprócz prawdziwie wiernych (2 Kor. 4:4; Obj. 20:3) i że „cielesny człowiek nie pojmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego; albowiem mu są głupstwem i nie może ich poznać, przeto iż duchownie bywają rozsądzane” (1 Kor. 2:14).
Te biblijne konkluzje są też silnie poparte przez orzeczenia zapisane w liście do Żyd. 6:4-8 i Żyd. 10:26-31, gdzie Apostoł ostrzega Kościół, że dobrowolny grzech lub odstępstwo takich, którzy dostąpili wyższych przywilejów, jako prawdziwie poświęceni – którzy zakosztowali dobrego Słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, i stali się uczestnikami Ducha Świętego – uczyniłoby ich sprawę beznadziejną. Takim nie byłoby możliwe odnowić się do pokuty, ponieważ nie pozostało już dla nich żadnej cząstki z ofiary za grzech. Oni już mieli swoją część w wielkim „okupie za wszystkich” i nadużyli ją, więc drugiej części otrzymać nie mogą.
Zwróciliśmy już uwagę na fakt, że ogólna ludność tego świata, nawet w krajach cywilizowanych, nie miała sposobności grzeszenia w charakterze świadomego i rozmyślnego odstępstwa, jakie opisał Apostoł w liście do Żydów. Należy też zauważyć, że grzech na śmierć, ze strony wierzącego, nie jest wcale tym samym, co pomyłki i potknięcia, jakie przytrafiają się na drodze każdego chrześcijanina, wynikające ze słabości cielesnych (Gal. 2:11-14), a które są grzechami możliwymi do odpokutowania i przebaczenia (1 Jana 2:1,2; 5:16).
Uwzględniając powyższe, a także nasze stwierdzenie, że dyspensacja ducha zaczęła się dopiero po uwielbieniu naszego Pana i zesłaniu Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy (Jana 7:39), niektórym wydaje się dziwne nasze stwierdzenie, że sprawa Judasza jest beznadziejna, pomimo że jego grzech i śmierć nastąpiły przed dniem Pięćdziesiątnicy, czyli przed zesłaniem Duch Świętego. Byliśmy proszeni, aby tą rzekomą sprzeczność wyjaśnić.
Odpowiadamy, że okres pierwszej obecności naszego Pana – od Jego chrztu aż do wniebowstąpienia – różnił się od okresu późniejszego i całego Wieku Ewangelii, w którym wierni postępują tylko wiarą a nie widzeniem, podobnie Wiek Tysiąclecia różnić się będzie od wieku obecnego.
W Wieku Tysiąclecia, znajomość i odpowiedzialność nie będą więcej ograniczone do spłodzonych z ducha; ponieważ jest napisane: „Ziemia będzie napełniona znajomością Pańską, tak jako morze wodami napełnione jest” i „Wszyscy Mię (Boga)poznają, od najmniejszego aż do największego z nich” (Iz. 11:9; Jer 31:34).
Tam nie będzie już więcej regułą, aby poświęcony „postępował wiarą a nie widzeniem”, bo chociaż wtedy poświęceni będą jeszcze posługiwać się wiarą, to jednak w znacznym stopniu „postępować będą widzeniem”. Szatan, bóg tego wieku, nie będzie już więcej zwodził i zaciemniał wszystkich, oprócz wierzących; gdyż Szatan będzie związany, aby więcej nie zwodził narodów; a świat (wiek) ten ustąpi miejsca nowemu, „w którym sprawiedliwość mieszka” i „oczy ślepych będą otworzone” (Żyd. 2:5; 2 Piotra 3:13; Iz. 35:5).
Wobec tak powszechnej znajomości, możliwości zgrzeszenia dobrowolnie przeciwko większej światłości będą również powszechne. Ktokolwiek zechce, będzie mógł wtedy przyjąć Boską łaskę, korzystać z Boskiej pomocy i dochodzić do doskonałości i do żywota wiecznego; a kto świadomie odrzuci łaskę Bożą w Chrystusie, umrze wtórą śmiercią – śmiercią beznadziejną, wieczną.
Wróćmy teraz do sprawy Judasza i zauważmy warunki jego próby i upadku, podczas obecności naszego Pana w żniwie Wieku Żydowskiego. Ówczesne okoliczności i warunki różniły się od obecnych, a także od warunków Wieku Tysiąclecia, również i ówczesne odpowiedzialności były inne. Nasz Pan był tam osobiście obecny, dokonywał wiele cudów, które ilustrowały „moc przyszłego wieku”. Prawda przedstawiona była ludowi w sposób taki, że Pan sam oświadczył, że odrzucenie jej sprowadzi „karania” i „biady” tym, którzy po usłyszeniu wzgardzili prawdą, bo bardziej miłowali ciemność niż światłość. Powiedział, że niektórzy z tych, co pogardzili Prawdą, będą godni „większego karania” i że z tego powodu lżej będzie Sodomie i Gomorze w dzień sądu, niż tym jednostkom. Oświadczeniem Pańskim było: „Bym był nie przyszedł i nie mówił im, nie mieliby grzechu”, a także: „Bym był tych uczynków nie czynił między nimi, których żaden inszy nie czynił, grzechu by nie mieli; lecz teraz i widzieli i nienawidzili i Mnie i Ojca Mego” (Jana 15:22, 24).
Jeżeli inni byli tak odpowiedzialni, ponieważ słyszeli i widzieli, to o ile większa odpowiedzialność ciążyła na dwunastu apostołach! Ich wyznanie było wielkie, gdy mówili: „Opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Oni zawsze chodzili z Panem i widzieli Jego wielkie cuda, z których rzesze ludzi widziały tylko niektóre, lecz apostołowie widzieli wszystkie. Przy paru okazjach Pan przelał na nich pewną miarę Swojego ducha, Swojej mocy i posłał ich, aby głosili ludowi o Nim i o Jego Królestwie; a także, aby w Jego imieniu dokonywali cudów – uzdrawiali chorych, wyganiali diabłów itd.
Apostołom dany był również specjalny wgląd w głębsze zarysy Boskiego planu, czego innym nie dano. Było to szczególnym oświeceniem ich umysłów, zbliżonym do tego, jakiego doznają spłodzeni z Ducha w Wieku Ewangelii. Do rzesz ludzi Jezus mówił dużo w podobieństwach i przypowieściach, których znaczenia oni nie rozumieli, lecz uczniom to wyjaśniał, przy czym powiedział: „Wam dano wiedzieć tajemnice Królestwa niebieskiego, ale onym [spoza dwunastu apostołów i innych szczególnych uczniów] nie dano”; a także: „Błogosławione są oczy wasze że widzą i uszy wasze, że słyszą; bo wiele proroków i sprawiedliwych żądało widzieć to co wy widzicie, ale nie widzieli i słyszeć to co słyszycie, ale nie słyszeli” (Mat. 13:11,16,17; Mar. 4:11).
Jeżeli więc inni ludzie, którzy widzieli tylko niektóre z Pańskich cudów i słyszeli tylko niektóre z Jego słów za życia i to w określeniach niewyraźnych, a jednak zasługiwali na „więcej karania” za to, że światła nie przyjęli, to co można powiedzieć o odpowiedzialności onych dwunastu, którzy nie tylko widzieli więcej od innych, ale czynili cuda mocą Pańską; którzy nie tylko słyszeli Jego mowy w podobieństwach i przypowieściach, ale mieli je też wytłumaczone przez Onego wielkiego Nauczyciela? (Mat. 13:36-43; Mar. 4:10-20): I jakiej innej kary niż śmierci – zupełnego wygładzenia, zniszczenia – moglibyśmy spodziewać się dla jednego z tych, który po dostąpieniu tylu przywilejów i łask, potrafił, jak sam powiedział, wydać „krew niewinną”?.
Uważamy, że jeżeli Piłat, Herod, i rzymscy żołnierze ponosili pewną odpowiedzialność za śmierć Chrystusa; i jeżeli odpowiedzialne były rzesze ludu żydowskiego wołające: „Ukrzyżuj Go! Krew Jego niech spadnie na nas i na dzieci nasze!”, to większą odpowiedzialność ponosili uczeni i zazdrośni faryzeusze i kapłani, którzy podniecili ten zwykły, nieoświecony lud (Mat. 23:15-33); a najbardziej odpowiedzialnym był Judasz, który zdradził Pana świadomie i dobrowolnie.
Ze wszystkich, którzy mieli coś wspólnego z Jego śmiercią, Pan Jezus nałożył zupełną odpowiedzialność i winę na Judasza, gdy powiedział: „Synci człowieczy idzie, jako napisano o nim; ale biada człowiekowi temu, przez którego Syn człowieczy wydany bywa! dobrze by mu było, by się był nie narodził ten człowiek” (Mat. 26:24). Gdyby Judasz miał dostąpić życia wiecznego, w jakichkolwiek warunkach i po jakichkolwiek doświadczeniach, to o jego narodzeniu nie mogłoby być powiedziane, że było szkodą dla niego samego – zob. też: Ps. 109:7-9; Jana 6:70; 17:12.
Podobnie i wszyscy, którzy (posiadający wiedzę o Boskiej łasce w Chrystusie) grzeszą dobrowolnie i uważają za pospolitą krew przymierza, przez którą byli poświęceni, „którzy sobie znowu krzyżują Syna Bożego i jawnie Go sromocą” – ponoszą za to zupełną odpowiedzialność i karę. I na podobieństwo Judasza, tacy niekiedy to swoje zaparcie się Pańskiej ofiary okupowej wyrażają słowami: „Bądź pozdrowiony Mistrzu!” i obłudnym pocałunkiem. Wszyscy tacy powinni wywoływać obrzydzenie w każdym posiadającym choć trochę prawdziwego, szlachetnego ducha Chrystusowego.
„NIE BĄDŹ MĄDRYM SAM U SIEBIE”
Wielu z drogich braci nie może „zaniechać Judasza”, a niektórzy nawet myślą, że ich współczucie dla niego dowodzi, że oni mają „więcej miłości, aniżeli inni”. Przychodzący do Chrystusa nie są wybierani z powodu tego, że są mniej upadłymi od innych; najczęściej sprawa ma się odwrotnie; gdyż ci mniej upadli często schlebiają sobie i czują się zadowolonymi z siebie, co sprawia, że nie są skłonni do szukania Boga, jako pokutujący grzesznicy i do zrozumienia, że usprawiedliwionymi mogą być tylko przez przypisaną im zasługę Chrystusową. Ci, którzy Chrystusa przyjmują i Go słuchają, szybko poznają, jak niedoskonałe są ich skażone pojęcia i zamiast polegania na swoim umyśle, tacy przyswajają sobie „umysł Chrystusowy”. „My zmysł (umysł) Chrystusowy mamy” – powiedział Apostoł. Jest to nasz „nowy umysł”; bywamy „przemienieni przez odnowienie umysłu naszego”, abyśmy umieli „doświadczać (rozeznawać), która jest wola Boża dobra, przyjemna i doskonała” (Rzym. 12:2).
Ci, którzy są tak przeczuleni w sprawie Judasza i kwestionują ją, wydają się wskazywać na to, że bez względu, jak poddają się pod wolę Bożą w innych sprawach, nie poddali jej wystarczająco w tej kwestii. Powodem może być to, że oni zwodzą samych siebie myśleniem, że ich sympatia wobec Judasza jest dowodem tej miłości, która według Pisma Świętego ma być esencją chrześcijańskiego charakteru. To jest tylko zwodzenie samego siebie. Miłowanie tego, co złe, równa się nienawidzeniu tego, co dobre. Jedno i drugie jest złem, grzesznym; jedno i drugie dowodzi, że dany umysł nie został odnowiony i przekształcony w umysł Chrystusowy.
Umysł Chrystusowy, pokazany w Jego Słowie, uczy, że mamy miłować wszystko, co jest piękne, czyste, prawdziwe i szlachetne; mamy też miłować (w znaczeniu sympatyzowania) słabych, pokutujących, przygnębionych, którzy szukają ścieżek sprawiedliwości i prawdy, lecz mamy nienawidzić nieprawość, a także każdą złą drogę i wszystko, co jest niegodziwe oraz grzeszy przeciwko światłości rozmyślnie i świadomie, bo takie coś pochodzi od diabła.
Przestańmy szczycić się miłością do kogoś, kogo charakter jest najbardziej wstrętny ze wszystkich znanych w historii i o którym sam Pan, który tak umiłował świat, że złożył Swoje życie, powiedział, że, „lepiej by mu było, aby się był wcale nie narodził”. Traktujmy sprawy z Boskiego punktu widzenia; jak to Apostoł powiedział: „Nie błądźcie; Bóg się nie da z Siebie naśmiewać”; „Kto czyni sprawiedliwość, sprawiedliwy jest (i jest uznany przez Boga); ale kto czyni grzech (świadomie, dobrowolnie), z diabła jest” (Gal. 6:7; 1 Jana 3:7,8).
Na ile to nas dotyczy, nie zamierzamy być bardziej miłującymi niż sam Pan. Przyjmujemy Jego standardy i upodabniamy nasze umysły do Jego ideałów – aby być wyobrażeniem miłego Syna Bożego. Chcemy miłować, tak jak On miłuje i to, co On miłuje, a nienawidzić to, co On nienawidzi. O Nim jest napisane: „Umiłowałeś sprawiedliwość a nienawidziłeś nieprawości; przeto pomazał cię, o Boże, Bóg Twój olejkiem wesela nad uczestników Twoich” (Żyd. 1:9; Ps. 45:8). „Izali tych, którzy Cię mają w nienawiści, o Panie, nie mam w nienawiści? (…) Główną nienawiścią nienawidzę ich” (Ps. 139:21,22).
Cieszymy się, że ani Szatan, ani Judasz, ani żadne inne stworzenie nie będzie męczone wiecznie. Cieszymy się, że dana będzie możliwość zupełnego poznania Pana i drogi sprawiedliwości każdemu członkowi rodu Adamowego. Radujemy się też, że ci, którzy poznali lub poznają prawdę, a zamiast cieszyć się nią, miłują raczej niesprawiedliwość, zostaną zupełnie i na zawsze wytraceni wtórą śmiercią. Brzydzimy się Szatanem, który przez sześć tysięcy lat pełnił nieprawości; widział zło, cierpienia i smutki, jakie spowodował; a jednak z zupełną świadomością i mimo dzieła okupu, przez dziewiętnaście stuleci zwalczał Królestwo i ono wielkie zbawienie. Osoba, która po tylu walkach Szatana ze światłością, może jeszcze spodziewać się jego nawrócenia, ma umysł bardzo przewrotny, „zaciemniony” przez „boga tego świata” – umysł będący w zupełnej dysharmonii ze Słowem Bożym.
====================
— 1 listopada 1911 —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: