::R3938 : strona 45::
Niebezpieczeństwo łakomstwa
— 1 Moj. 13:1-13 — 17 LUTEGO —
Złoty tekst: „Patrzcie, a strzeżcie się łakomstwa” – Łuk. 12:15
W ostatniej naszej lekcji zostawiliśmy Abrahama w Betel, gdzie zbudował ołtarz Panu, co wskazywało na jego nieustanną cześć dla Boga i jego determinację, aby przyjmować Boskie warunki we wszelkich sprawach życia. Głód, jaki wkrótce powstał w tej ziemi, miał doświadczyć wiary tego patriarchy. Zachodzą teraz pytania: Czy to była ta dobra ziemia Chanaan, mlekiem i miodem opływająca? Czy będzie ona podlegać posuchom i wynikłym z tego głodom? A jeżeli tak, to czyż może ona równać się bogatej okolicy Ur w Chaldei, skąd Abraham pochodził? Czy nie popełnił on czasem pomyłki? Czy Bóg był w stanie dotrzymać Swego słowa? Czemu było dozwolone, żeby głód bardziej dotknął Abrahama, aniżeli Chananejczyków, którzy nie byli narodem pasterskim? Nigdy nie kwestionując Boskiej mądrości, Abraham przeprowadził się przez Ziemię Obiecaną ku południowi i do Egiptu, gdzie w dobrze nawodnionych nizinach Gosen było zwykle wiele pastwisk. Jest także możliwym, że Abraham sprzedał pewną część swej trzody. Nie jest nic powiedziane, że jego przeprowadzenie się do Egiptu było przeciwko Boskiemu słowu lub Jego woli, lecz zapiski wykazują, że ta przeprowadzka ściągnęła na Abrahama poważne doświadczenia. Jego żona Sara była niewiastą bardzo piękną i Abraham przypuszczał, iż król zachwyciwszy się jej urodą, zapragnie wziąć ją sobie za żonę. Tu Abraham okazał słabość w podsunięciu tej myśli, aby Sara była znana tylko jako jego siostra, zaś jej stosunek do niego jako żony, aby był zatrzymany w sekrecie, żeby król nie kazał zabić Abrahama, by posiąść Sarę za żonę. Zdaje się, że jest to jedyna skaza, jaką znajdujemy w historii Abrahama. Bez wątpienia, że nagana, jaką mu dał ziemski król za jego brak wiary i brak szczerości w tej sprawie, okazała się ostatecznie błogosławieństwem dla patriarchy; tak jak wielu chrześcijan stało się mocniejszymi przez zrozumienie swych zmaz.
Jak niewłaściwym byłoby sądzić Abrahama według tej jednej omyłki, podobnie niewłaściwym byłoby sądzić surowo chrześcijan. Jeżeli ten, który nazwany jest „ojcem wierzących” (Rzym. 4:11), okazał raz tak wielki brak wiary, a jednak skorzystał z nagany i stał się silniejszym i godnym miana „przyjaciela Bożego” (Jak. 2:23), to jaką nadzieję możemy mieć o innych, którzy uczynili pewne pomyłki? Nie piszemy tego, aby zachęcać do uchylania się od obowiązków, ale w celu zachęcenia tych, którzy się mimowolnie potknęli, aby nie byli przez to zniechęceni, ale aby powstali i tym silniej uchwycili się ręki Pańskiej i kroczyli naprzód odważnie. Inną lekcją, jaką w tym znajdujemy, jest wierność, z jaką Słowo Boże przedstawia tak słabe, jak i mocne strony charakteru tych, o których ono mówi. Pod tym względem Pismo Święte różni się od wszelkich innych historii i opisów, które zwykle tak są ułożone, aby zakryć wady, a przedstawić zalety danych bohaterów. Biblia przedstawia rzeczy wyraźnie i prawdziwie, w sposób świadczący o uczciwości pisarzy i o wierności tego, co zostało napisane.
„NIE MA SPRAWIEDLIWEGO ANI JEDNEGO”
Doskonałość jest rzeczą, jakiej nie możemy spodziewać się spotkać w żadnym członku ludzkiego rodu. Pismo Święte jest bardzo wyraźne w tej sprawie (Rzym. 3:10); a gdy Jezus Chrystus jest przedstawiony, dosadnie jest wykazane, że On był odłączonym od Adamowego rodu – że życie Jego nie pochodziło z Adama, ale od Ojca Niebieskiego i że przez to On był „święty, niewinny, niepokalany, odłączony od grzeszników”, odpowiedni aby stać się Odkupicielem Adama i jego potomstwa – sposobny, aby złożyć Bogu okup. Odnośnie rodzaju ludzkiego w ogólności poeta dobrze powiedział:
„Jest płatek rdzy na nieskalanym ostrzu,
Na drogiej zbroi też jest jeden;
Jest pieprzyk na policzku pięknej niewiasty,
Na słońcu są plamy”.
Chociaż Bóg wystawia przed nami ideał doskonałości, mówiąc: „Chodź przed obliczem mojem, a bądź doskonały” (1 Moj. 17:1) i znowu: „Bądźcież wy tedy doskonałymi, jako i Ojciec wasz, który jest w niebiesiech, doskonały jest” (Mat. 5:48), to jednak nigdzie nie jest powiedziane, że osiągnięcie takiej doskonałości jest dla nas możliwe, dopóki jesteśmy w ciele. Przeciwnie, powiedziane jest wyraźnie, że doskonałością możliwą jest doskonałość serca, umysłu, woli, intencji, która, o ile jest w nas, sprawi, że i postępowanie śmiertelnego ciała będzie tak blisko tego ideału jak to tylko możliwe. Jest właściwym, aby ideał wystawiony przed nami był doskonały, podobnie jak naszym dzieciom przy lekcji pisania wystawiamy wzór pisma jak najpiękniejszy, chociaż wcale nie spodziewamy się, aby dziecko było w stanie tak samo pisać. Pragnieniem naszym jednak jest, aby dziecko przez obserwowanie doskonałego wzoru uczyło się pisać lepiej, aniżeli mogłoby się nauczyć, gdyby niekształtne pismo było mu wystawione za wzór. Ponadto Bóg nie może wystawiać przed nami wzoru niedoskonałego, ponieważ, gdyby to uczynił, to oznaczałoby, iż w pewnej mierze przyzwala na grzech.
Rozsądzając samych siebie właściwym jest, abyśmy trzymali przed sobą ten doskonały wzór, a jednak – aby nie ulec zniechęceniu i nie zemdleć w drodze – musimy pamiętać, że właśnie dlatego, iż nie jesteśmy w stanie doskonale postępować, okup został przygotowany przez naszego Pana za nas. Pamiętajmy więc, że krytykując odziedziczone słabości i niedoskonałości w drugich, sąd nasz jest niedoskonały i dobrze będzie, gdy przy takich okazjach używać będziemy wyrozumiałości – zaiste zabronionym nam jest sądzić uczucia serc w drugich, bo tylko sam Bóg może to czynić. Tylko w wypadkach, gdzie widzimy złe owoce i stwierdzamy, że serce, wola nie zaprzecza takowym, ale je jeszcze pochwala i popiera, dopiero wtedy możemy być pewni, że dana osoba jest niegodziwą; lecz nawet w takich wypadkach, nie jesteśmy kompetentni do sądzenia i nie wolno nam wydawać wyroku, wymierzać kary, ale raczej powiedzieć: „Niech cię Pan zgromi” (Judy 1:9).
Nasza lekcja właściwie rozpoczyna się wraz z powrotem Abrahama i jego rodziny, sług, trzód i stad. Abrahamowi towarzyszył również jego bratanek Lot, który prowadził oddzielną gospodarkę. Napisane jest, że Abraham był bardzo bogaty, czyli posiadał wiele bydła, srebra i złota. Z opisu zdaje się być widocznym, że podróż z Egiptu z powrotem do Betel była powolna; wzmianka jest o tym, jako o podróżach, co zdaje się wskazywać częste i dłuższe przystanki. Zapewne możemy śmiało przypuszczać, że z jego wiarą w Boską obietnicę – iż nasienie jego ostatecznie odziedziczy całą ziemię – Abraham rozglądał się z wielkim zainteresowaniem po tym przyszłym dziedzictwie, odczuwając znaczną przyjemność w powolnym podróżowaniu. Po powrocie do Betel, do miejsca jego pierwotnego zamieszkania, znajdujemy go znowu jako wielbiciela Boga, składającego ofiary z modlitwami i dziękczynieniem.
Chociaż ziemia Chanaan była żyzną, lecz trzody i stada Abrahama były wielkie i wymagały znacznych przestrzeni, a szczególna trudność zachodziła z pojeniem. Ponieważ zaś Lot miał osobny dobytek, sługi, trzody i stada, nie dziw więc, że zachodziły spory między sługami Abrahama i Lota. Wielka lekcja dla ludu Pańskiego mieści się w umiejętności, jaką Abraham odznaczył się w tym zatargu. Wykazując potrzebę rozdzielenia się i że lepiej rozdzielić się, aniżeli wystawić sługi na większe niebezpieczeństwo sporów, które to spory mogłyby w końcu udzielić się i im samym, Abraham dał Lotowi sposobność obrania sobie okolicy. „Błogosławieni pokój czyniący”, powiedział nasz Pan i tu mamy pewny dowód, że Abraham był mężem pokoju i czyniącym pokój. Gdyby on był samolubnego ducha, to sam dokonałby wyboru, powołując się na swoje prawo starszeństwa i na to, że Bóg jego tu przyprowadził i dał mu tę ziemię, Lot zaś był tam tylko z łaski Abrahama i jako jego przyjaciel, a przeto powinien zadowolić się z jakiejkolwiek części, która by mu była dana.
Abraham wierzył Bogu, że wszystkie rzeczy wyjdą mu ku dobremu i że ziemię tę otrzyma ostatecznie jego potomstwo. Mając przez to spokój umysłu, samolubstwo nie miało w nim miejsca, a Bóg zarządził tą sprawą tak, że wszystko wyszło ku ostatecznemu dobru Abrahama. To szczodre postępowanie Abrahama w tej sprawie, przekonuje nas, że był on podobnie szczodrym wobec swego bratanka poprzednio; a Słowo Boże mówi: „Człowiek szczodrobliwy bywa bogatszy, a kto nasyca, sam też będzie nasycony”, a także: „Nie jeden udziela szczodrze, a wżdy mu przybywa, a drugi skąpi więcej niż trzeba, a wżdy ubożeje” (Przyp. 11:24,25). Wszyscy wierni Pańscy, stosownie do okoliczności i warunków, w jakich się znajdują, powinni być szczodrobliwymi – nie tylko w sprawach ziemskich, ale szczególnie powinni być szczodrobliwymi, wspaniałomyślnymi i uprzejmymi w swych sercach i umysłach.
ŁAKOMY WYBÓR LOTA
Chwilowy pobyt w Egipcie zaznajomił Lota z różnymi wygodami życia; przeto teraz, gdy miał obrać sobie miejsce zamieszkania oddzielne od Abrahama, obrał to, co najbardziej było zbliżone do bogactwa Egiptu, mianowicie dolinę przy ujściu Jordanu i przeniósł swe namioty blisko Sodomy – to znaczy, iż główną swoją kwaterę uczynił w Sodomie, gdzie mógł mieć różne miejskie wygody, podczas gdy jego słudzy i pasterze mogli doglądać jego inwentarza na pobliskich zielonych pastwiskach. Ze światowego punktu zapatrywania Lot dokonał dobrego wyboru, lecz z właściwej strony zapatrywania, ze strony jego najwyższego dobra, wybór jego był zły. On powinien był wziąć pod uwagę charakter tych ludzi, z którymi miał zamieszkać oraz ich wpływ na niego, na jego żonę i córki; albowiem jak podaje opis, ludzie ci byli bardzo złymi. Abraham nie uczyniłby takiego wyboru, ale tak jak unikał Sychem i zamieszkał osobno, podobnie i teraz, choćby był obrał dolinę przy Jordanie na pastwisko dla swych stad, z pewnością zbudowałby osobną wioskę dla siebie i dla swoich ludzi, aby nie narażać ich na pokusy Sodomitów.
Nie mamy wszakże rozumieć, że Lot był złym człowiekiem, lubującym się w bezbożności Sodomy i że z tego powodu obrał to miasto. Przeciwnie, Pismo Święte nazywa go „sprawiedliwym Lotem”, i mówi, że był on utrapiony rozpustnym życiem bezbożnych Sodomitów, jako czytamy: „Sprawiedliwego Lota, onych niezbożników rozpustnem obcowaniem strapionego, wyrwał. Albowiem widzeniem i słyszeniem on sprawiedliwy mieszkając między nimi, dzień po dniu duszę sprawiedliwą uczynkami ich niezbożnemi trapił” (2 Piotra 2:7,8). Cóż tedy było uchybieniem lub wadą charakteru Lota, że został on pobudzony do obrania tak niepożądanej okolicy i do pozostawania tam ku własnemu utrapieniu i ku szkodzie jego rodziny? Widocznie był to jego światowy zmysł, a może chęć dogodzenia żonie i córkom. Nie mówimy, że on powinien był ignorować właściwe zdania i pożądania swej rodziny, lecz rozważywszy je, powinien był zadecydować, że moralne dobro rodziny było ponad wszystko i powinien był postąpić zgodnie z nim.
Jest wielu pomiędzy ludem Pana obecnie, znajdujących się w położeniu podobnym do Lota. Oni nie radzą się Pana w odpowiednim czasie, co mają czynić i gdzie zamieszkać, ale raczej biegną według własnego zdania lub ulegają życzeniom tych, nad którymi Pan postawił ich nadzorcami. Miłują swe rodziny, lecz niemądrze; pracują dla nich, lecz nie ku ich najlepszemu i wieczystemu dobru. Codziennie trapią się bezbożnym otoczeniem, a jednak sami weszli w nie świadomie i rozmyślnie. Nauka w tym jest taka, że powinniśmy naśladować drogę Abrahama, a nie drogę Lota – powinniśmy więcej myśleć o dobrach wiecznych, a mniej o doczesnych. Nie mówimy, że wszyscy, którzy chcą uczyć swe dzieci właściwie, mają mieszkać na prowincji (w wioskach), a nie w mieście; albowiem okoliczności składają się raczej na odwrót i wielu z nas może lepiej służyć Pańskiej sprawie i własnemu duchowemu dobru w mieście, aniżeli na prowincji. To, do czego zachęcamy, jest, aby ludzie prawdziwie Pańscy starali się dopatrywać najpierw woli Bożej, Jego sprawiedliwości, Jego służby i tych rzeczy, które przysparzają im pokoju i wiecznych błogosławieństw, a nie gonić tylko za rzeczami i wygodami tego świata.
„NIE WWÓDŹ NAS NA POKUSZENIE”
Nasz Pan nauczył nas modlić się: „Nie opuszczaj nas w pokuszeniu, ale nas zbaw ode złego” i prawdopodobnie większość ludu Bożego odmawia tę modlitwę codziennie; lecz jak niemądrym byłoby modlić się w taki sposób, a nie czuwać pod tym względem – nie unikać pokus! Jak niemądrym byłoby modlić się o wybawienie od pewnej rzeczy, a potem świadomie narażać się na takową! A jednak taką widocznie jest droga większości ludu Bożego. A w miarę jak rzecz się tak ma, w miarę jak ci, co mienią się być ludem Bożym nie szukają najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, i nie czynią tego najważniejszą sprawą ich życia, oni wystawiają się sami na wiele doświadczeń, pomiędzy którymi mogą przytrafić się i takie, co poprzebijają ich różnymi boleściami, jak określił to Apostoł (1 Tym. 6:10). Postanówmy więc, że tak w ważnych sprawach życia, jak i w sprawach mniejszych, sposób naszego postępowania regulować będziemy nie łakomstwem, które mogłoby zaciemnić nas na prawdziwą sytuację i uczynić nas niemądrymi względem naszego dobra najwyższego, ale raczej regulujmy naszą drogę tak, aby była ku chwale Bożej i ku najlepszemu (duchowemu) dobru naszej rodziny i nas samych; a uczyniwszy taką decyzję, stańmy z dobrocią i z miłością po stronie sprawiedliwości, jak uczynił to Abraham i tak jak on, bądźmy szczodrymi w naszym unikaniu sporów lub w załagadzaniu tych, które już powstały.
Z reguły spory tak w rodzinie, jak i w zgromadzeniu powstają z samolubstwa i z łakomstwa; więc ci, którzy są najbliżej Pana i którzy są najwięcej rozwinięci w charakterze na Jego podobieństwo, mają sposobność okazać się najbardziej szczodrobliwymi we wszelkich sporach. Większość sporów jest o drobnostki, co do których można z całą właściwością uczynić kompromis lub ustąpić. Tylko w sprawach zasadniczych lud Pana ma bojować z gorliwością. Nawet w takich okolicznościach bój ten, czyli argumentowanie, powinno być w duchu miłości i szczodrobliwości – z gotowością ustąpienia drugiemu tam, gdzie chodzi o osobiste poglądy; lecz ze stanowczością dla słowa Pańskiego i dla zasad sprawiedliwości. Gdy w zgromadzeniu powstają spory, to na ogół daje się zauważyć, że przyczyną sporu jest niezrozumienie lub też samolubstwo i łakomstwo, czyli pożądanie, aby być pierwszym i większym. Przystoi więc, aby każdy z ludu Bożego w takich warunkach przeegzaminował swoje serce i upewnił się, czy aby jego oko (wyrozumienia) jest dobre, zanim zabierze się do naprawienia brata, mającego przeciwny pogląd. Upewniwszy się o własnej szczodrobliwości serca i o swej gotowości ustępstwa, a także o gotowości, aby zobaczyć, ocenić i zaaprobować cokolwiek dobrego jest w drugich, będzie on lepiej przygotowany do rozumowania z drugimi i do dopomożenia im, aby i oni przybrali on właściwy, obszerny i szczodrobliwy pogląd na sytuację.
„Nic nie czyniąc spornie, albo przez próżną chwałę”, napomina Apostoł, a napomnienie to stosuje się tak do zgromadzenia, jak i do domu. Miłość jest jedyną pobudką, która powinna być uznawana przez tych, którzy przeszli z śmierci do żywota i są Nowymi Stworzeniami w Chrystusie Jezusie. Zazwyczaj istnieje sposób pokojowego załagodzenia różnic, a Pan Sam wystawił ten sposób i jego szczegóły wyłożone są w Wykładach Pisma Świętego w tomie 6, rozdziale 6. Lecz, gdy już wszelkie próby zawiodą, lepiej jest, aby ci, dla których społeczność w miłości jest niemożliwa, rozdzielili się raczej, tak jak uczynili to Abraham i Lot. O wiele lepiej jest podtrzymać duchową społeczność przez separację, aniżeli być razem i przez ustawiczną niezgodę rozwijać ducha złości i nienawiści. Mimo to jednak, gdyby ten ostateczny środek był uznany jako lepszy, aniżeli nieustanne spory wewnętrzne, potrzeba tej ostateczności byłaby bardzo opłakana – wskazywałoby to, że niektórzy z tego zgromadzenia, jeżeli już nie wszyscy, byli bardzo niedojrzali co do nowej natury, bardzo niedostateczni względem czynienia pokoju oraz bardzo ubogimi w braterską miłość, która umie ukryć mnóstwo wad i może dużo znieść z wytrwałością, cierpliwością, łagodnością, dobrocią i miłością.
====================
— 1 lutego 1907 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: