R3887-349 Studium biblijne: „Wzgardzony i odrzucony przez ludzi”

Zmień język

::R3887 : strona 349::

„Wzgardzony i odrzucony przez ludzi”

— Mat. 26:57-68 —

„Najwzgardzeńszy był i najpodlejszy z ludzi” – napisał o Jezusie Prorok Izajasz (Iz. 53:3), co jest głównym tekstem niniejszego rozważania. Jak dziwnym to przedstawia się tym, którzy poznali Pana i nauczyli się oceniać człowieka ze stanowiska Słowa Bożego. Gdy jednak zbadamy ten opis i zauważymy okoliczności, tak jakobyśmy w tym uczestniczyli, sprawdzimy jak trudnym było prześladowcom naszego Pana zrozumieć istotny stan rzeczy. A gdy zastosujemy to do obecnego czasu, otrzymamy z tego naukę i zrozumiemy, że my też mamy styczność z tym wielkim przedmiotem, w obecnym czasie żniwa, że nie jesteśmy w stanie odpowiednio ocenić jego ważności i że powinniśmy ustawicznie czuwać i modlić się abyśmy nie wpadli w pokuszenie. Myśl o naszym własnym niepewnym stanie uczyni nas więcej wyrozumiałymi dla tych, których złe postępki zauważymy w tej lekcji.

W ogrodzie oliwnym, gdy słudzy kapłanów przyszli aby pojmać Jezusa, Piotr, który miał jeden z dwu mieczów, użył go w obronie swego Mistrza i pierwszym uderzeniem uciął ucho Malchusowi, jednemu ze sług najwyższego kapłana. Jak w czasie gdy Jezus zapytał uczni o miecze, a otrzymawszy odpowiedź, że mają dwa, powiedział: „To dosyć”, podobnie i teraz, owe zademonstrowanie gotowości bronienia Pana było dostatecznym więc natychmiast padł rozkaz: „Schowaj miecz twój!”. Jezusowi nastręczyła się też sposobność uzdrowienia ucha i okazania Swej wspaniałomyślności wobec nieprzyjaciół. Uczniowie widocznie dobrze zapamiętali tą lekcję, że kto mieczem walczy, od miecza ginie i od tego czasu nigdzie nie spotykamy aby kiedykolwiek używali przemocy w służbie Pańskiej. Jak dobrze byłoby gdyby wszyscy naśladowcy Pana nauczyli się i przestrzegali tej lekcji. Zaniedbanie jej splamiło karty historii, zniesławiło naukę Pańską i przyniosło wiele szkody istotnej sprawie Pańskiej; chociaż przyniosło korzyści nominalnemu chrześcijaństwu – kościelnictwu – w jego wielkim zbiorze kąkolu. Wszyscy prawdziwi naśladowcy Pana powinni przyjąć do swych serc to poselstwo i pamiętać na słowa Pańskie: „Błogosławieni pokój czyniący; albowiem oni synami Bożymi nazwani będą” (Mat. 5:9), Nigdy nie wolno nam używać miecza, ziemskiej przemocy, w służeniu sprawie Pańskiej. On jest dosyć mocny i gdy słuszny czas nadejdzie On użyje Swej wielkiej mocy i Jego miecz sprawiedliwości spowoduje czas wielkiego ucisku; lecz stanie się to w słusznym czasie i Pan wtedy tak pokieruje sprawami ziemskimi, że doświadczenie to okaże się nie szkodą, ale korzyścią. Jedyny miecz jaki obecnie ma być używany przez wiernych Pańskich to miecz ducha, Słowo Boże i ono powinno ciąć swoim własnym ostrzem i mocą przenikającą, a nie ostrością języka albo jakąkolwiek przemocą lub złością tych co go używają. Im jest nakazane mówić prawdę w miłości, aby prawda mogła dzieło swoje sprawować w swój własny sposób.

„WSZYSCY GO OPUŚCILI I UCIEKLI”

Na pierwszy rzut oka mogłoby się zdawać, że uczniowie stchórzyli, kiedy wszyscy opuścili Pana w czasie Jego zaaresztowania. Musimy wszakże pamiętać że takie było Jego własne polecenie, gdy powiedział: „Jeżeli Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść”. Oni rozpoznali, że nie mogli Panu nic pomóc, gdy On znalazł się w rękach najwyższych kapłanów, którzy przedstawiali władzę sądowniczą, prawo kraju i o których wiedzieli, że byli do Jezusa uprzedzeni. Uczniowie mogli nawet zrozumieć, że słowa Jezusowe, aby oni odeszli, były rozkazem. Ponadto oni byli zakłopotani, bo spodziewali się innych wyników ze swej społeczności z Jezusem. Gdy oni spodziewali się wywyższenia, Jezus mówił o Swoim ukrzyżowaniu, objawiał smutek i przygnębienie, a teraz został aresztowany. Wszystko zdawało się im dziwnym i zniechęcającym, prawdopodobnie rozeszli się do swoich domów zupełnie zawiedzeni, oprócz Piotra i Jana, którzy szli za Nim z daleka. Zaprowadzony do pałacu i sądu najwyższego kapłana, Jezus stawiony był najpierw przed sędziwego kapłana Annasza, który, po wstępnym badaniu, odesłał podsądnego do swego zięcia, Kaifasza, urzędującego kapłana najwyższego. To stawienie Jezusa przed Annasza było prawdopodobnie tylko czynem grzeczności, bowiem Kaifasz był tym, który spowodował zaaresztowanie Jezusa i, z niektórymi starszymi żydowskimi, oczekiwał na rozpoczęcie wstępnego śledztwa w celu omówienia jakie by oskarżenie wytoczyć przeciwko Jezusowi. (Lecz w następnym poranku widocznie uznano, że nie ma potrzeby formalnie sądzić Jezusa, według Zakonu. Stąd te nielegalne sądzenie Go w nocy uznano rzeczywistym sądem. Kapłani byli zdecydowani wymusić od Piłata zatwierdzenie ich wyroku, stąd twierdzili, że ich potępienie Jezusa było legalnym).

SZUKANIE ZA FAŁSZYWYMI ŚWIADKAMI

Mało mamy powodów do wątpienia, że najwyższy kapłan i starsi ludu nie mieli dosyć znajomości o Jezusie, o Jego nauce i cudach. Powiedziane mamy, że jeden z Jego ostatnich cudów w okolicy Jerozolimy, to jest wskrzeszenie Łazarza, tak podrażniło nauczonych w Piśmie i Faryzeuszów, że postanowili Jezusa uśmiercić, w obawie, że więcej takich cudów przechyliłoby lud na stronę Jezusa a oni straciliby kontrolę nad ludem. Teraz mieli ofiarę w swoich rękach, zaaresztowanego bez wiedzy ludu i bez żadnych rozruchów; wciąż żywiąc swe mordercze zamiary wobec Jezusa. Zachodziła tylko kwestia, jak dokonać egzekucji – nie, jakby wymierzyć sprawiedliwość, ale jakby ten niezbożny czyn uzasadnić na sprawiedliwości Zakonu, którego byli przedstawicielami. To też czytamy, że szukali za fałszywymi świadkami. Nie szukali świadków prawdziwych, którzyby świadczyli co wiedzą o Jezusie, o Jego nauce itd., ale takich, którzy Jezusa źle rozumieli i którzy chcieliby sobie zaskarbić łaskę u urzędników sądowych. Lecz nie znaleźli takich. W rzeczywistości trzeba dać uznanie wszystkim mającym łączność z tym sądem, oprócz jego głównych urzędników, że ani poważnie przekręcali nauk naszego Pana, ani nie byli gotowi fałszywie świadczyć. Najwięcej co mogli uczynić to znaleźli w końcu dwóch świadków, którzy oświadczyli, iż słyszeli Jezusa mówiącego, że gdyby Kościół ich był rozwalony, on mógłby go zbudować w trzech dniach. Nie było w tym nic fałszywego. Większość tych co Go słyszeli, prawdopodobnie tak zrozumieli Jego słowa. Dopiero później, będąc oświeconymi Duchem świętym, apostołowie zrozumieli, że „On mówił o kościele Swego ciała”. Przeto tych dwóch świadków nie należy obwiniać o świadome fałszerstwo, chociaż nie ulega wątpliwości, że w swej nieświadomości mniemali, że ich świadectwo dyskredytowało Jezusa, objawiało jego ducha chełpliwości i nieuszanowania wobec wielkości i wspaniałości Świątyni Jerozolimskiej. Najwyższy kapłan wszakże, widząc że nie znajdzie silniejszego, fałszywego świadectwa, a nie chcąc tego przyznać przed ludem, starał się nadać temu świadectwu jak najgorsze znaczenie. Z oburzeniem zapytał Jezusa, czy słyszał to świadectwo i czy może temu zaprzeczyć? Jezus nic nie odpowiedział. Gdyby ów świadek powtórzył te słowa dokładnie, nie byłoby w nich nic takiego za co można było Go potępić, według zakonu.

„CZYŚ TY JEST CHRYSTUS?”

Ostatecznie, nie mogąc Jezusa nakłonić do dyskusji o Świątyni i do wypowiedzenia czegoś, co można by użyć do oskarżenia go, Najwyższy Kapłan umyślił zadać Jezusowi jeszcze jedno pytanie, w formie bardzo uroczystej, w nadziei, że w ten sposób zmusi Jezusa do wypowiedzenia czegoś co potępiłoby go. Pytaniem było: Powiedz nam, „jeżliś ty jest Chrystus, on Syn Boży?” Kaifasz prawdopodobnie wiedział, że Jezus nie chlubił się, iż jest Mesjaszem, ale spokojnie pełnił Swoje dzieło, czynił dobrze, nauczał lud, tak że ludzie sami mówili: „Jeszcze nikt tak nie uczył, jak ten naucza”; że sprawował dzieło Tego, który Go posłał, a przeto był Mesjaszem. Było więc pytaniem: czy Jezus oskarży Samego Siebie przyznaniem się do Mesjaństwa ? Gdyby zaprzeczył, nie pozostałoby na niego żadnego zarzutu. Jezus jednak nie zaprzeczył, nie zaparł się prawdy, nie powstrzymał od Najwyższego Kapłana narodu żydowskiego tej znajomości i stosownej do tego odpowiedzialności owej godziny. Potrzebnym było aby kapłan najwyższy, jako przedstawiciel narodu, wiedział iż Jezus przyznał się, że był Mesjaszem. Przeto odrzekł: „Tyś powiedział”; to znaczy: Ja potwierdzam to coś wypowiedział, czyli: Ja jestem Mesjaszem, Synem Bożym i sam dobrowolnie zepewniam cię, że w słusznym czasie, w przyszłości, „ujrzycie Syna człowieczego siedzącego na prawicy mocy Bożej” i przychodzącego w chwale niebiańskiej.

W tym orzeczeniu, podobnie jak prawie we wszystkich mowach Pańskich, wiele było powiedziane w kilku słowach. Nie było Jego intencją ani też byłoby właściwym, aby Pan tłumaczył przyszłe zarysy Boskiego planu w takich okolicznościach tym ludziom. „Tajemnica Pańska jest objawiona tym, którzy się Go boją i przymierze Swoje oznajmuje im”. To też Pan nie powiedział im, jak, na przykład, mógłby powiedzieć. „Wy mnie potępicie i Ja będę dziś ukrzyżowany pomiędzy dwoma łotrami; lecz powstanę dnia trzeciego; po czterdziestu dniach wstąpię do nieba a w dniu Pięćdziesiątnicy ześle Ducha świętego i rozpocznie się dzieło duchowego Królestwa, wyszukiwanie klasy wybranych z pomiędzy wszystkich mieszkańców ziemi. Gdy klasa ta będzie dopełniona, Ja przyjdę powtóre, w wielkiej mocy i chwale, nie po to aby być przez was sadzonym, ale aby cały świat ubłogosławić Tysiącletnim Królestwem i aby wszystkim dać sposobność dojścia do zupełnej znajomości i błogosławieństw wiecznego żywota”. Dostrzegamy, że w słowach, które Pan wypowiedział, zawierało się to, On wiedział o tym wszystkim, lecz nie był właściwy czas na ogłoszenie tego.

Jakie lekcje znajdujemy dla siebie, w łączności z tymi faktami? Jedna jest, że gdy szukamy za informacją w jakimkolwiek przedmiocie, powinniśmy być w zupełności szczerymi i sprawiedliwymi, nie szukać za sposobnością oskarżenia kogokolwiek, bez względu jak korzystnym byłoby to dla nas. U wszystkich, którzy są ludem Pańskim w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa, sprawiedliwość musi być główną zaletą. Czytamy, że ona jest gruntem, podstawą charakteru u wszystkich, którzy są Pańskimi i którzy chcą okazać się zwycięzcami w obecnym czasie. Tylko uczciwi i sprawiedliwi są pociągani poselstwem Słowa Bożego w tym czasie, a ci, którzy stracą swoją uczciwość i szczerość, na pewno stracą też prawdę. Wystrzegajmy się więc wszelkiego niedbalstwa pod względem sprawiedliwości wobec Boga, wobec samych siebie, wobec naszych przyjaciół a nawet wobec wrogów. Nie powinniśmy, nie możemy być mniej niż sprawiedliwymi dla kogokolwiek, chociaż dla wszystkich możemy i powinniśmy, być więcej niż sprawiedliwymi – zaiste miłującymi, wspaniałomyślnymi.

UDAJĄC SPRAWIEDLIWE OBURZENIE

Usłyszawszy przyznanie się Jezusa, iż był Mesjaszem, Najwyższy Kapłan spostrzegł, że mógł z tego uczynić najsilniejszy a nawet jedyny zarzut czegoś takiego, co miało pozór złego. Nie było to złem, bo było prawdą; lecz udając głęboką pobożność, wielki szacunek do Boga i Jego obietnicy względem Mesjasza – udając najwyższe zdumienie na takie oświadczenie Jezusa, Kajfasz powstał i z udanym gniewem i oburzeniem na twarzy, że podsądny pozwolił sobie na takie bluźniercze i zniesławiające Boga uroszczenie, rozdarł szatę swoją, na znak jakoby słusznego oburzenia i zawołał głośno: „Zbluźnił! Cóż jeszcze potrzebujemy świadków? O toście słyszeli bluźnierstwo jego. Cóż się wam zda?” Jaka byłaby słuszna kara za taką zbrodnię? Jak można zapobiec aby inni nie występowali z podobnym roszczeniem mesjanstwa i synowstwa Bożego, swoim rzekomym uzdrawianiem chorych, wzbudzaniem umarłych i wyganianiem złych duchów? Starsi, zgromadzeni właśnie w tym celu aby Jezus był zamordowany, w odpowiedzi rzekli: „Winien jest śmierci”. Jezus musiał czekać a oni w międzyczasie szydzili z niego – jeżeli nie sami starsi i urzędnicy, to czynili to inni za ich wiedzą i bez ich przeszkody — bili Go i policzkowali, mówiąc szyderczo: „Prorokuj nam Chrystusie, kto jest ten co Cię uderzył?” Zaiste, „jako owca na zabicie prowadzona, oniemiał”, nie otworzył ust w Swej obronie; nie użył mocy jaką posiadał, ani wezwał dwanaście chórów aniołów, jak to oświadczył poprzednio, iż mógłby to uczynić i pomoc ich uzyskać. On jednak rozumiał, że wypełnić miał Swoje przymierze ofiary, więc poddał się w zupełności, aby tylko wola Ojca była wykonana w Nim.

Jaka jest w tym nauka dla nas? Zobowiązaliśmy się przymierzem, aby uczyć się od Niego i Jego naśladować. Zachodzi więc pytanie: Jak przyjmujemy różne prześladowania i doświadczenia – różne „sprzeciwiania od grzeszników” Czy przyjmujemy takowe w tym zrozumieniu, że nic nie spotka nas bez Ojcowskiej wiedzy – nic takiego czego On nie byłby zdolnym i chętnym obrócić na nasze dobro? Nie jest naszą rzeczą powiedzieć, że jeżeli zasłużyliśmy na złe traktowanie to powinniśmy je znosić cierpliwie; albowiem trzeba nam pamiętać co powiedział jeden z onych dwóch łotrów: „Ten nie uczynił nic złego”. Nie możemy powiedzieć, że wobec tych co nam złorzeczą i prześladują nas, zawsze postępowaliśmy doskonale, choćby nawet nasze intencje były jak najlepsze i choćbyśmy czasami oddawali im dobrem za złe. Warto tu przypomnieć słowa Apostoła: „Bo cóż jest za chwała, jeźlibyście grzesząc cierpliwie znosili, by was i pięściami bito? Ale jeśli dobrze czyniąc i cierpiąc znosicie, to jest łaska u Boga. Albowiem na to też powołani jesteście, ponieważ i Chrystus cierpiał za was, zostawiwszy wam przykład abyście naśladowali stóp Jego; który grzechu nie uczynił ani znaleziona jest zdrada w ustach Jego; któremu gdy złorzeczono, nie odzłorzeczył; gdy cierpiał, nie groził, ale poruczył krzywdę Temu, który sprawiedliwie sądzi” – 1 Piotra 2:20,23.

Starajmy się, na ile tylko możemy, abyśmy byli spokojnymi i niezasługującymi na złorzeczenia i prześladowania, lecz gdy takowe przychodzą, przyjmujmy je z cierpliwością i bez szemrania, abyśmy byli coraz więcej przypodobani obrazowi charakteru naszego Pana. Którzy to czynią, mają Pańskie zapewnienie, że każde takie doświadczenie zakończy się dla nich błogosławieństwem. Ci natomiast, którzy zawsze „walczą p swoje prawa”, okazują, że albo nie rozumieją swego przymierza przy podjęciu krzyża, albo też nie chcą stosować się do warunków tegoż przymierza.

====================

— 1 listopada 1906 r. —