::R3351 : strona 117::
„Bez przestanku się módlcie”
— Łuk. 11:1-13 — 1 MAJA —
Złoty Tekst: „Proście, a będzie wam dano. szukajcie, a znajdziecie”
Nie mamy rozumieć, że uczniowie Pana nigdy się nie modlili, aż do czasu wspomnianym w niniejszej lekcji, kiedy to prosili Pana o instrukcję w tym względzie. Przeciwnie, mamy wnosić, że oni, według ogólnego zwyczaju żydów i zgodnie z przykładem naszego Pana, mieli zwyczaj udawać się do Boga w modlitwie. Zrozumieli oni jednak, że jak nauki Jezusowe różniły się od nauk Faryzeuszów i nauczonych w piśmie, tak i Jego pojęcie o modlitwie było prawdopodobnie inne, więc chcieli być pouczeni w tym przedmiocie, według zasad Jego zaawansowanych nauk. Zapisanych jest kilka przykładów takich, gdzie to Jezus modlił się w obecności uczni lub też tak, że mogli Go słyszeć, co dowodzi, że omyłką jest twierdzenie niektórych, iż modlitwy publiczne są niewłaściwe. Mimo to jednak, zwykłą metodą naszego Pana widocznie było udawać się do Ojca prywatnie, według sposobu jaki określił uczniom, gdy powiedział: „Gdy się modlisz, wnijdź do komory swojej a zawarłszy drzwi, módl się Ojcu twemu, który jest w skrytości.”
Duch tej rady był obserwowany przez Pana, kiedy Pan odchodził od uczni na górę, aby modlić się w samotności i zapiski podają, że niekiedy znaczną część nocy spędził na takiej społeczności z Ojcem Niebieskim. Jedną lekcją dla nas z tego przykładu Pana byłoby, że jeżeli On w Swej doskonałości potrzebował duchowej społeczności z Ojcem, aby mógł odpowiednio wykonać powierzone Mu dzieło, to my, Jego uczniowie, niedoskonali w ciele, nie mający tyle mądrości i innych zalet ile On posiadał, potrzebujemy tym więcej spoglądać ku Bogu o Jego kierownictwo i pomoc we wszelkich doświadczeniach i trudnościach życiowych na tej wąskiej drodze. Zgodnie z tym Apostoł napomina: „Bez przestanku módlcie się – za wszystko dziękujcie”.
SEKRET SZCZĘŚLIWEGO DNIA
Nie rozumiemy, aby Apostoł chciał przez to powiedzieć, że wierni Pańscy mają nieustannie modlić się w pozycji klęczącej, a raczej że serca ich maja być zawsze w usposobieniu modlitwy, spoglądając duchowo, czyli umysłem ku Bogu, upatrując Jego kierownictwa i uznania we wszystkich sprawach życia. Ta myśl o nieustannej społeczności z Bogiem, ustawiczne upatrywanie Jego uznania i czuwanie, aby żadna ziemska chmura nie zasłoniła przed nami twarzy i błogosławieństwa naszego Ojca. jest postawą zaawansowanego chrześcijanina. Dlatego każdy dzień i każda godzina jest czasem społeczności z Bogiem. Kiedykolwiek starania życiowe i troski domowe przerywają tę społeczność, to jest dowodem, że obarczeni jesteśmy troskami o ten żywot i trudność ta powinna być naprawiona, albo przez zmniejszenie doczesnych ziemskich odpowiedzialności itd., albo, gdyby to było niemożliwym, przez zrównoważenie tych trosk życiowych, tym częstszym i gorliwszym zwracaniem serca ku Panu o Jego kierownictwo nawet w drobnych sprawach życia, a tym więcej w większych.
Jest prawdopodobnym, że gdy nasz Pan powrócił do Swych uczni po takiej prywatnej społeczności z Ojcem w modlitwie na osobności, uczniowie przystąpili do Niego z prośbą co do nauczenia ich modlitwy, jak to zapisane jest w naszej lekcji. Gdyby On miał zwyczaj często modlić się przy nich głośno, to oni niezawodnie przyswoiliby sobie Jego sposób modlenia się, bez proszenia Go, aby nauczył ich.
Szczegóły tej modlitwy podane przez Łukasza różnią się nieco od opisu podanego przez Mateusza, którego opis zdaje się być bardziej kompletnym (Mat. 6:9.) Nie potrzebujemy rozumieć, że myślą naszego Pana było: „Tak mówcie;” a raczej: „Módlcie się w taki sposób.” Mówiąc inaczej: Pan nie podał słów dla naszych modlitw, ale ogólny wzór, styl modlitwy. Jesteśmy gotowi mniemać, że naśladowcy Pana zaniedbali ten styl w znacznym stopniu i zamiast zanoszenia krótkich i właściwych próśb, wszyscy chylą się do większego lub mniejszego formalizmu, o jakim Pan powiedział, że nie jest właściwą modlitwą; czyli posługują się pustym powtarzaniem, jakoby w ten mniemaniu, że modlitwa będzie wysłuchana tylko wtedy, gdy jest długa. Nie mamy przypuszczać, że nasz Pan spędzał całe godziny na modlitwie, a jednak posługiwał się tylko tak krótką formą jaką tu podał Apostołom, lecz możemy z właściwością wnosić, że porządek modlitwy tu wystawiony, On sam przestrzegał; mianowicie: (1) zaadresowanie modlitwy,
„OJCZE NASZ, KTÓRYŚ JEST W NIEBIESIECH”
Orzeczenie „Ojcze nasz” było dla żydów nowym; albowiem oni byli domem sług. Apostołowie jednak mieli przez to rozumieć, że będąc w społeczności z Jezusem, zostali uprzywilejowani uważać się za synów Bożych, a Bóg był ich Ojcem. Być może, iż w tym właśnie punkcie oni chcieli być więcej pouczeni. Słyszeli może, iż Pan nazywał Boga Ojcem i dziwowali się, czy i oni mieliby prawo tak Go nazywać. Modlitwa ta miała więc zapewnić ich, że Bóg uznaje ich nie tylko za sług, ale za synów. To zgadza się z orzeczeniem podanym przez apostoła Jana 1:12: „Którzykolwiek Go przyjęli, dał im tę moc, aby się stali synami Bożymi.” Określenie to oznacza specjalną przyjaźń.
Miłość prawdziwego ojca do swoich dzieci, jako jedna z najpiękniejszych na świecie, użyta jest tu do zilustrowania pokrewieństwa poświęconych członków Pana do Stworzyciela. Trzeba być przez pewien czas uczniem w szkole Chrystusowej zanim możnaby odpowiednio zrozumieć słowo „Ojciec,” jak ono zastosowane jest do Boga; lecz im więcej poznajemy miłość Bożą, przechodzącą wszelkie wyrozumienie i więcej zbliżamy się do Niego wiarą i posłuszeństwem, tym droższą stawać się nam będzie ta nazwa: „Ojciec nasz Niebieski.”
2. „ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE”
Słowa te wyrażają uwielbienie, ocenienie Boskiej dobroci i wielkości oraz stosowną cześć. Przystępując do Boga w modlitwie, pierwsza nasza myśl nie powinna być samolubna, tycząca się nas samych, lub też osoby nam drogiej; ale najpierwszym w naszych myślach, dążeniach i kalkulacjach powinien być Bóg. Nie powinniśmy modlić się o coś takiego, co nie byłoby ku czci imienia naszego Ojca Niebieskiego; nie mamy pragnąć dla siebie lub dla drogich nam osób nic takiego, co On nie uznałby lub nie polecił nam o to modlić się. Zdaje się, że żaden inny przymiot serca nie znajduje się w większym niebezpieczeństwie wymazania z pomiędzy tych, co mienią się być chrześcijanami, jak ta myśl o właściwym szacunku dla Boga. Bez względu, ile wzrośliśmy w znajomości, ile uwolniliśmy się od przesądów i błędów i bez względu ile więcej zaawansowanym pod niektórymi względami jest stanowisko chrześcijan dzisiejszych od tego co było sto lat temu, obawiamy się jednak, że właściwa cześć ku Bogu zanika, nie tylko w kościele nominalnym, ale i u wielu, co uchodzą za członków Kościoła Bożego żywego, „których imiona zapisane są w niebiesiech.” Każdy zanik czci ku Bogu jest znaczną szkodą tak dla Kościoła jak i dla świata; albowiem toruje drogę do różnych niegodziwości, a ostatecznie do anarchii.
Trudnością w tej sprawie jest to, że podstawą do Boskiej czci w przeszłości były przeważnie przesądy i nieświadomość, a w miarę jak światło prawdy rozprasza błędy, tylko mało jest tych, co przyjmują prawdę zamiast błędów i dochodzą do prawdziwej czci ku Bogu z miłości, zamiast z obawy i przesądów – a nawet u tych zmiana taka niekiedy powoduje zmniejszenie się czci. Wierni Pańscy uczynią dobrze, gdy przymiot ten będą rozwijać w sobie, a pomocnym ku temu będzie im to, gdy w modlitwach swych przestrzegać będą porządek, jaki tu Pan wystawił – aby najprzód mieli na względzie wolę i cześć Bożą, jako wyższą nad jakiekolwiek dobro własne lub drugich.
3. „PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE”
Jak Bóg, Jego chwała i cześć mają być pierwsze w umysłach Jego dzieci, tak następna ich myśl powinna być o Jego królestwie, które według Jego obietnicy, błogosławić ma cały świat. Bez względu jak przygniatani bylibyśmy sprawami osobistymi i jak bardzo pragnęlibyśmy Boskiego błogosławieństwa i kierownictwa w tychże sprawach, one nie powinny przewyższać naszej oceny Boskich zarządzeń, które On tak wyraźnie obiecał w Swoim Słowie. Pamiętać mamy, że Jego królestwo, gdy zostanie ustanowione, będzie ogólnym lekarstwem na wszelkie niedomagania i utrapienia nie tylko nasze, ale i całej ludzkości. Nie powinniśmy więc wyolbrzymiać sobie naszych osobistych potrzeb, ale pamiętać, że wszystko stworzenie wespół wzdycha i boleje, oczekując onego chwalebnego królestwa i błogosławieństwa dla wszystkich rodzajów ziemi, jakie, według Boskiej obietnicy, ma spłynąć przez nasienie Abrahamowe.
Myśl o tym królestwie jest potrzebna i błogosławieństwo, jakie ono ma sprowadzić, będzie nam zawsze uprzytomniać nasze wysokie powołanie do współdziedzictwa z Panem w tym królestwie. A w proporcji jak nadzieja ta stawać się nam będzie coraz wyraźniejsza, będzie ona, jak to określił Apostoł, kotwicą dusz naszych, bezpieczną i pewną, wchodzącą aż poza zasłonę (Żyd. 6:18,19). Ta kotwica nadziei względem przyszłego królestwa uzdolni nas do przejścia bezpiecznie i spokojnie przez doświadczenia, burze i trudności obecnego złego świata. Więcej nawet: nasze rozmyślanie o tym królestwie przypominać nam będzie, że o ile mamy je odziedziczyć, to potrzebujemy przechodzić odpowiednie przygotowania i ćwiczenia w obecnym czasie. To też modląc się: „Przyjdź królestwo Twoje,” serca nasze, z natury rzeczy, rozmyślać będą o tej nadziei, że gdy królestwo to przyjdzie, będziemy uczestnikami z naszym Odkupicielem w Jego chwale i wielkim dziele błogosławienia świata; a następną z kolei będzie myśl, że obecnie musimy przechodzić potrzebne próby, trudności i ćwiczenia, któreby nas odpowiednio przygotowały do obowiązków w tymże królestwie. Myśli takie sprawiać będą, że utrapienia i próby obecnego czasu zdawać się nam będą tylko lekkimi uciskami, bo rozumieć będziemy, że sprawuje one nam o wiele większej wagi, wieczną chwałę. Tym sposobem już samo wypowiadanie tej modlitwy w właściwym jej porządku, przynosić nam będzie pewną miarę ulgi w naszych zakłopotaniach, potrzebach, próbach i zawodach, zanim jeszcze, w odpowiednim porządku, zaczniemy je wynurzać przed tronem łaski.
4. „BĄDŹ WOLA TWOJA, JAKO W NIEBIE TAK I NA ZIEMI”
Prośba ta zanoszona z serca znaczy, że ten co ją wypowiada uczynił zupełne poświęcenie swej woli i swego serca Bogu; a również, że jak on spodziewa się w przyszłym królestwie Bożym usunięcia wszelkiej niesprawiedliwości i ustanowienia Boskiej woli od morza do morza i do krańców ziemi, tak teraz będąc w zgodzie z Boską wolą i pragnąc jej panowania na całym wszechświecie, on będzie się starał, aby ta wola rządziła w jego własnym sercu – aby w jego osobistych sprawach Boska wola była wykonywana już w jego obecnym ziemskim stanie, tak jak spodziewa się, że będzie doskonalej wykonywana w królestwie. Ktokolwiek wypowiada tę prośbę ze świadomością i szczerością, będzie pragnął i starał się, aby Boska wola wykonywała się w nim, dokąd znajduje się tu na ziemi. Tak więc pewne błogosławieństwo spływa na tak modlącego się, zanim on jeszcze zacznie prosić o jakiekolwiek szczególniejsze błogosławieństwo dla siebie lub drugich. Już samo rozmyślanie o Boskich zarządzeniach sprowadza błogosławieństwo, pokój i uświęcenie serca.
5. „CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGO DAJ NAM NA KAŻDY DZIEŃ”
Zdaje się nam, ze prośba ta jest właściwiej wyrażona przez ewangelistę Mateusza, który zapisał ją w taki sposób: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.” Zawiera się w tem myśl ustawicznego spolegania na Bogu, z dnia na dzień, w rzeczach potrzebnych – przyjmując codziennie Boską opatrzność i Jego kierownictwo w sprawach naszych. Chleb powszedni mamy tu rozumieć w znaczeniu obszernym, jako pokarm, odzież i inne rzeczy konieczne. Wierni Pańscy, uznający Boga jako ich Ojca, muszą ufać Jemu jako dzieci, podczas gdy upatrują i używają wszelkie narzędzia i sposobności dla nich dostępne. Starając się sami o rzeczy potrzebne, uznawać mają Boskie zarządzenia i pieczę, które naprzód przygotowały rzeczy tak, iż obecne warunki i błogosławieństwa są możliwe do osiągnięcia. Agnostycy i wyżsi krytycy mogą, o ile chcą, zapierać Boską opatrzność w łączności z ziarnem i innymi zasobami dla człowieka, lecz oko wiary widzi poza tymi rzeczami Boską miłość, mądrość i moc, które przygotowały to wszystko dla człowieka, dostarczając mu tych potrzeb w sposób najlepszy dla ludzkości – przez pracę w pocie czoła itd.
Prośba ta nie jest zapewnieniem, że mamy modlić się o pewnego rodzaju pokarmy i łakocie. Czy oględność nasza i praca w sprawach życiowych przyniesie nam większe powodzenie doczesne w pewnych wygodach i dostatkach, czy też tylko najkonieczniejsze potrzeby w nieustannej pracy, pozostawić to mamy Boskiej opatrzności i Jego kierownictwu. Pismo święte upomina, że nie mamy być skąpymi, ale starając się być „w pracy nie leniwi, duchem pałający i Panu służący,” mamy również „poprzestawać na tem co mamy” – co Boska opatrzność nam daje.
Dziecko Boże czuje się w rzeczywistości szczęśliwsze, chociaż ma tylko zwykłe pokarmy i skromną odzież, aniżeli wielu innych obfitujących w dostatki doczesne. Zadowolenie jego chociaż w uboższych warunkach, nie wynika z obojętności lub mniejszej ambicji umysłowej, a raczej z wiary, nadziei i miłości, które pod kierownictwem Słowa Bożego rozeznawają, że to życie doczesne jest tylko przygotowaniem do wieczności; a także iż Bóg jest nadzorcą nad sprawami Swego ludu. To też doświadczenia, prześladowania, zawody i trudności obecnego życia dopomagać im będą do rozwoju serca i charakteru, co przysposobi ich do dziedzictwa świętych w światłości.
6. „I ODPUŚĆ NAM GRZECHY NASZE”
Przystępujący do Boga z modlitwą muszą rozumieć swoją niedoskonałość, że z natury są grzesznymi, w upadłych i słabych ciałach (tak że nie mogą czynić coby sami chcieli). Nie jest tu jednak mowa o grzechu Adamowym, ale o przewinieniach osobistych; albowiem grzech Adamowy nie odpokutowany i nie przebaczony, byłby zaporą, tak że dany człowiek nie miałby prawa przystępować do Boga z modlitwą prędzej, aż dostąpiłby Jego przebaczenia, przez zasługę Chrystusową. Nie miałby też wcale prawa nazywać Boga Ojcem, bo byłby wciąż jeszcze jednym z dzieci Adamowych – nieodrodzonych. Nasze przystępowanie do Boga z modlitwą i nazywaniem Go Ojcem, zawiera w sobie tę myśl, że przyjęliśmy pojednanie dokonane przez Wielkiego Odkupiciela zasługą Jego ofiary, a także, iż grzechy nasze zostały nam przebaczone, że zostaliśmy przykryci szatą sprawiedliwości Chrystusowej i że nie jesteśmy już więcej traktowani przez Boga jako grzesznicy.
Jakież tedy grzechy mamy do wyznania? Odpowiadamy, iż wszyscy powinni rozumieć, że ich choćby i najlepsze zabiegi w ciele, nie dochodzą do wzoru doskonałości – niedostaje im chwały Bożej. Chociaż nie jest tu powiedziane, że przebaczenie grzechów – przewinień codziennych – dostępujemy przez zasługę Pana naszego Jezusa Chrystusa, to jednak inne Pisma wykazują wyraźnie, że jest to jedyną podstawą naszej społeczności z Bogiem – że niema żadnego innego imienia danego ludziom pod niebem, w którym mogliby być zbawieni od grzechów.
Prosząc Boga o przebaczenie grzechów znaczy, że w sercu sprzeciwiamy się grzechowi i że jakiekolwiek grzechy popełnione, nie były dobrowolnymi grzechami; a Bóg, według Jego przymierza łaski, zgodził się uznawać intencje naszych serc, zamiast istotnego, zupełnego i doskonałego posłuszeństwa Jego wymaganiom w myśli słowie i uczynku. Modlitwa ta znaczy więc wyznanie, że dana nam szata sprawiedliwości Chrystusowej została splamiona, czyli zbrudzona i że pragniemy być z tego oczyszczeni, abyśmy znowu mogli być bez zmazy lub zmarszczki, lub czegoś podobnego. Z drugiej strony, modlitwa ta nie może stosować się do grzechów dobrowolnych, ponieważ, jak to oświadczył Apostoł, gdybyśmy dobrowolnie grzeszyli po wzięciu znajomości prawdy, nie zostawałaby ofiara za grzechy, a więc nie byłoby już podstawy do przebaczenia i wynikiem grzechu dobrowolnego jest wtóra śmierć. Należy jednak zauważyć, że mogą przytrafić się grzechy mieszane, czyli takie, gdzie zachodzi pewna miara świadomości i przyzwolenia wraz z miarą nieświadomości, albo odziedziczonej słabości.
W wypadku takich grzechów Bóg wyraża gotowość zmazania grzechu, o ile ten, co go popełnił, odpowiednio pokutuje; lecz Bóg zastrzega Sobie wymiar chłosty, czyli ćwiczeń, stosownych i potrzebnych dla nauki Jego dziecka w sprawiedliwości, w wyzbywaniu się słabości itd. Szczęśliwi są ci, co wzrastając w łasce i znajomości, starają się trzymać swe serca w tak ścisłej zgodzie z zasadami Boskich zarządzeń, że nigdy nie popełniają grzechów częściowo dobrowolnych; lecz błogosławieni są również ci, którzy znajdując pewną miarę dobrowolnego odchylenia się od Boskiej reguły, są tym zmartwieni i, jak to powiedział Apostoł, pobudzeni są do ćwiczenia, czyli naprawiania samych siebie, aby mogli jak najprędzej nauczyć się potrzebnych lekcyj i doprowadzić swe ciało do zupełnego posłuszeństwa nowemu umysłowi. „Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, abym snać innym każąc, sam nie był odrzucony.” Bo gdybyśmy się sami rozsądzali, nie bylibyśmy sądzeni.
7. „BO TEŻ I MY ODPUSZCZAMY KAŻDEMU WINOWAJCY NASZEMU”
Tu znowu Mateusz oddał tę próbę treściwiej: „Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.” Jak sami jesteśmy niedoskonali i nie możemy zachować Boskiego prawa, podobnie niedoskonałymi są i inni. Tak jak stopnie odchylania się od Boskiego prawa różnią się ze stopniami upadku, tak musimy też spodziewać się, że winy nasze i innych, jednych przeciwko drugim, będą różnić się, stosownie do wrodzonych temperamentów, słabości itd. Wiedząc, że dostąpiliśmy Boskiego miłosierdzia i że nadal potrzebować go będziemy dla naszych nieudolności, pouczani tu jesteśmy przez Pana, że i my darzyć musimy miłosierdziem naszych współbliźnich, tak w kościele jak i poza kościołem. Na innym miejscu Pan wystawił tę regułę tym dobitniej odświadczając, że jeżeli nie odpuścimy z serca tym, co zawinęli wobec nas, to i Ojciec Niebieski nie odpuści nam win naszych. W taki to sposób Pan chciał rozwinąć w Swoich naśladowcach ducha Swego Ojca, jak to i na innym miejscu powiedział: „Świętymi bądźcie, jako Ojciec wasz, który jest w niebiesiech, święty jest.”
Takim ma być nasz ideał, nasz wzór. Bez względu, jak wiele nam do tego brakuje, niższego wzoru mieć nie możemy; a w miarę jak do wzoru tego wspinamy się i widzimy własne słabości i niedoskonałości, w takiej też mierze będziemy miłosiernymi wobec naszych bliźnich i ich uchybień ku nam. Jest to miłość, sympatia, litość, wspaniałomyślność; i kto nie osiągnie takiego stopnia miłości, aby mieć litość dla drugich i ich słabości, aby być gotowym i chętnym przebaczać im; kto nie może miłować swoich nieprzyjaciół, aby nawet modlić się za nimi, ten nie doszedł do mety charakteru jaki Pan wymaga; i taki może być pewnym, że i jego zboczenie od doskonałej prawości nie będzie przeoczone, ponieważ brak mu tej ważnej cnoty miłości, która przykrywa mnóstwo grzechów wszelkiego rodzaju. Z pewnością, że w klasie królestwa, w klasie oblubienicy Chrystusowej, nie znajdzie się żaden z takich, którzy nie mają tej przebaczającej miłości.
8. „NIE WWÓDŹ NAS NA POKUSZENIE”
Pamiętać mamy na słowa Św. Jakuba (1:13), że „Bóg nikogo nie kusi” i myśl te zastosować mamy do tej modlitwy. To czynąc, modlitwa nasza nie będzie oznaczać, iż obawiamy się, aby Bóg nas kusił, a raczej iż prosimy Go, aby kierował naszemi krokami i sprawami życia tak, żeby nie przyszły na nas pokusy i doświadczenia za ciężkie do zniesienia; aby prowadził nas tak, abyśmy nie byli kuszeni ponad naszą możność wytrzymałości, lecz aby dał nam sposób wyjścia z tych trudności. Pokusy przychodzą od onego przeciwnika i od naszej własnej upadłej natury – przez nasze ciało i przez słabości drugich. Bóg nie jest za nie odpowiedzialny, lecz On może tak pokierować drogą Swego ludu, że wierni nie będą zachwyceni i pokonani tymi naturalnymi słabościami, zasadzkami ani niegodziwościami onego przeciwnika.
9. „ALE NAS ZBAW OD ZŁEGO”
Słowa te nie znajdują się w originale, lecz podobne tym znajdują się w zapiskach Mateusza. Nigdy nie było czasu, w których zachodziłaby potrzeba odmawiania tej modlitwy, jak w czasie obecnym. On złośnik szczególnie stara się, alby usidlać wiernych Pańskich w czasie obecnym; i Pismo święte informuje nas, że Bóg zezwala na to i w tym znaczeniu zsyła silne złudzenia, czyli dozwala przeciwnikowi sprowadzać silne złudzenia na świat i na kościół nominalny. Ojciec nasz dozwala na to, ponieważ nadszedł czas zupełnego rozdziału pszenicy od kąkolu. Obiecał jednak, że ci, co są prawdziwie pszenicą – poświęceni w Chrystusie Jezusie i starający się kroczyć wiernie Jego śladami – nie potkną się, nie upadną, ale dostąpią hojnego wejścia do wiecznego królestwa. Kwestią zatem jest: zupełna serdeczna wierność Bogu.
Próba tego dnia doświadczy roboty każdego człowieka (w kościele). Będzie ona tak sroga, że, gdyby można, nawet wierni byliby zwiedzeni; lecz to nie będzie możliwym, ponieważ Bóg roztoczy Swoją specjalną opiekę nad nimi. Mimo to jednak, On będzie doświadczać Swój lud w tym względzie, jak to jest przepowiedziane; przeto gdy wierni modlą się: „Zbaw nas od złego,” będą również w tym kierunku pracować. Spodziewamy się, że wkrótce złe siły staną się mocniejsze aniżeli byli dotąd, posługując się wszelkim złudzeniem nieprawości; a w międzyczasie Pan wstrzymuje te siły przeciwne, aby Jego wierni mogli przyoblec zupełną zbroję Bożą i ostać się, gdy ten dzień zły nadejdzie.
ZWŁOKA BUDUJE WIARĘ I NADZIEJĘ
W wierszach 5-8 nasz Pan przytacza przypowieść pokazującą jak natrętność może niekiedy być wysłuchana przez ziemskiego przyjaciela, który z początku nie chciał proszącego wysłuchać. Pan zastosował tę ilustrację do Ojca Niebieskiego, nie w tym znaczeniu, że Bóg jest obojętny na prośby Swoich wiernych i wysłuchuje ich dopiero wtedy, gdy oni uprzykszą Mu się swoją natrętnością, ale pokazując czego wytrwałość ludzka może dopiąć pod względem pożądanych ziemskich łask i ilustrując w ten sposób, że i wierni Pańscy potrzebują być wytrwali i gorliwi pod względem niebieskich błogosławieństw, jakich pożądają. Ojciec nasz Niebieski ma dobre rzeczy, obiecał je dać i ma przyjemność w udzielaniu ich, mimo to jednak niektóre z tych są dalekie. Naprzykład, On dozwolił Swemu ludowi modlić się słowami: „Przyjdź królestwo Twoje i bądź wola Twoja na ziemi tak jak jest w niebie,” przez przeszło dziewiętnaście stuleci. Czemu nie wysłuchał tej prośby prędzej? Czemu polecił tę modlitwę, jeżeli wysłuchanie jej miało być na tak długo odłożone?
Odpowiadamy, że Bóg miał plan, który obejmuje także czas na ustanowienie Jego królestwa, zanim jeszcze ta modlitwa była nam zalecona. Wiedział również, że modlitwa ta płynąca z serc wiernych już przez dziewiętnaście stuleci, była dla nich błogosławieństwem, rozwijając w nich ocenę i tęsknotę za tym królestwem, więcej aniżeli gdyby nie modlili się w taki sposób. Spodziewanie się tego królestwa było już błogosławieństwem samo w sobie, a także zachętą; przeto i dziś modlimy się może gorliwiej aniżeli kiedykolwiek: „Przyjdź królestwo Twoje,” ponieważ odczuwamy potrzebę tegoż królestwa coraz więcej, w miarę jak zbliżamy się do czasu, gdy ono ma być ustanowione.
PROSZENIE, SZUKANIE, KOŁATANIE
Słowa naszego Pana zapisane przy końcu naszej lekcji są bardzo pocieszające dla takich, co mają wiarę: „Jać wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie a znajdziecie; kołaczcie a będzie wam otworzono.” Mamy w tym zapewnienie Mistrza, lecz pamiętać nam trzeba na porządek co dopiero przytoczony w podanej nam modlitwie. Nie mamy prosić o nic takiego, co nie byłoby święceniem, uwielbieniem dla Jego imienia, nie prosić o nic, co w jakiejkolwiek mierze lub stopniu sprzeciwiałoby się Jego królestwu lub Jego woli; modlić się mamy tylko w harmonii z Boskim planem, spodziewając się, że plan ten objawiony w Jego Słowie wypełni się ostatecznie w zupełności, ku wielkiej radości nam i wszelkiemu stworzeniu.
To proszenie, szukanie i kołatanie ma być czynione przez nas indywidualnie. Możemy prosić Boga o udział w Jego królestwie i możemy pracować dla tego królestwa, prosząc o Boskie błogosławieństwo dla naszej pracy, lecz nie mamy podejmować się kierownictwa Boskimi zarządzeniami, ani prosić Boga o specjalne względy dla drugich w łączności z Jego królestwem. Że ktoś jest naszym krewnym lub bardzo nam drogim według ciała, nie jest jeszcze powodem do mniemania, że Pan go powoła na członka Swej oblubienicy. Mamy głosić takiemu Słowo prawdy, mówić mu o Boskiej dobroci i łasce, o Jego królestwie i obiecanych błogosławieństwach, możemy zachęcać go do poświęcenia się Bogu i w łączności z tym poświęceniem pobudzać go, aby sam szukał i sam poznał, że może otrzymać i wejść do szczególniejszej łaski z Bogiem.
KAŻDY DOBRY I DOSKONAŁY DAR POCHODZI OD OJCA
Nasz Pan odwołuje się do ojcowskiego ducha w człowieku, uprzytomniając słuchaczom, że i oni rozkoszują się w udzielaniu dobrych darów dzieciom swoim; że nie daliby im nic trującego ani szkodliwego, gdyby dzieci prosili o dary dobre, a nawet że nie daliby im rzeczy szkodliwych choćby byli o to proszeni. Tym więcej, nasz Ojciec Niebieski jest dobrym, hojnym i chętnym, by błogosławić Swe dzieci i tym pewniej udzieli nam rzeczy właściwych. Myśleliśmy o tym nieraz, gdy słyszeliśmy niektórych modlących się, aby byli ochrzceni ogniem, według obietnicy podanej w Piśmie Świętym. Radujemy się, że Bóg w Swej dobroci nie wysłuchuje takich modłów, ponieważ wysłuchanie takiej prośby byłoby szkodą dla proszącego. To czego tacy pragną jest dostąpić pewnego błogosławieństwa, zaś to, o co proszą, było przekleństwem, czyli uciskiem, jaki spadł na klasę plew, przy końcu wieku żydowskiego i ma jeszcze raz przyjść na klasę kąkolu, przy końcu wieku Ewangelii.
Ufamy, że wierni Pańscy będą coraz więcej pielęgnować w sobie ducha modlitwy, a czyniąc to, będą coraz więcej oceniać swą społeczność z Bogiem, jako dzieci i przystępować do Niego jako do ojca, w prostocie i szczerości. Wcale nie propagujemy tej myśli tak popularnej obecnie na świecie, o ojcostwie Boga i braterstwie wszystkich ludzi. Ta błędna nauka nie znajduje miejsca w Piśmie Świętym. Bóg nie jest ojcem rasy ludzkiej, takiej jak ona jest obecnie – zdegradowanej. On był ojcem Adama w jego doskonałości, lecz te niedoskonałości, które zajęły tak znamienne miejsce w dzieciach Adamowych, Pan powiedział, że są z onego nieprzyjaciela, a niektórym oświadczył wprost: „Wyście z ojca diabła i uczynki jego czynicie.” Aby wejść ponownie do rodziny Bożej, tak jak Adam był synem Bożym przed zgrzeszeniem, potrzeba się o to starać w naznaczony sposób – przez zasługę Jezusową, czyli przez zasługę Jego ofiary za nasze grzechy. Co więcej: będąc usprawiedliwieni jako synowie na ludzkim poziomie, zostaliśmy przyjęci w Onym Umiłowanym, do synostwa, jako Nowe Stworzenie w Chrystusie. Z tego to właśnie punktu zapatrywania przystępujemy do Ojca i mamy z Nim społeczność; i z tego punktu zapatrywania ufamy, spodziewamy się i wierzymy, że wszystkie rzeczy dopomagają nam ku dobremu, ponieważ miłujemy Boga i według Jego postanowienia byliśmy powołani.
====================
— 15 kwietnia 1904 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: