::R2953 : strona 51::
Nadzieje WCZESNEGO Kościoła CO DO WTÓREGO PRZYJŚCIA NASZEGO Pana
Jacyś gorliwi i wierni badacze Pisma Świętego opublikowali gazetkę na powyższy temat opisany tak prosto i pięknie, że czujemy się przynagleni do przedłożenia naszym czytelnikom główną treść tejże gazetki.
Kto czyta Nowy Testament uważnie, nie może przeoczyć tego faktu, że członkowie rychłego kościoła byli ludźmi nadziei a także wiary, zaiste, nadzieja była nawet jakoby bardziej wytyczną charakterystyką aniżeli wiara. Nie, że oni w rzeczywistości mieli więcej nadziei aniżeli wiary; te dwie cnoty były jednym, one stanowiły jedną piękną budowę, jeden zrównoważony okręt. Wiara była dziełem fundamentalnym, nadzieja zaś wznosiła się ku górze, rzucała się w oczy widza. Wiara spoczywała poniżej powierzchni wody, nadzieja zaś wznosiła maszty i rozpościerała żagle wysoko przed wzrokiem ludzi. Ich wiara spoglądała wstecz, ku Kalwarii, lecz w pewnym znaczeniu był to akt dopełniony. Oni nie zawsze spoglądali wstecz; naprzód patrzyli wzrokiem niezachwianym. Ich codzienną postawą było wyczekiwanie – coś miało się stać; ktoś miał przyjść – i pierwsi chrześcijanie chodzili, że tak powiemy, na palcach w oczekiwaniu i przygotowaniu się do tego wydarzenia. Dla nich zdawało się to być dopełnieniem ich najprzedniejszych pragnień. Ustawicznie wspominali o tym jako o „nadziei żywej”, „błogosławionej nadziei”, „tej nadziei”, „jednej nadziei”, „naszej nadziei”, „nadziei naszego powołania”, „nadziei nam wystawionej”. Każda wzmianka dowodzi że nadzieja ta wypełniała ich serca w zupełności i wywierała dominujący wpływ na ich życie. Ona nieomal odwracała ich uwagę od zwykłej pracy i codziennych obowiązków; potrzebowali przestrogi aby nie stali, „patrząc w niebo”.
Nadzieja tak poważna nie była osobistą nadzieją, do której ten wierzący doszedł w tym czasie a drugi w innym. Była to jedna wielka nadzieja, której zrealizowania wyczekiwał cały kościół, nie wyłączając nawet tych co zasnęli i która miała wypełnić się wszystkim wiernym w tym samym czasie. „Żadne proroctwo Pisma nie jest własnego [osobistego] wykładu” i widocznym jest, że ta nadzieja nie miała urzeczywistnić się jedynie niektórym z wierzących. Nie było to sprawą osobistego, prywatnego doświadczenia; nie było przyjściem Chrystusa do poszczególnego serca, ani zbliżeniem się śmierci poszczególnych osób; ale czymś co miało objąć całą społeczność Chrześcijan w jednej i tej samej chwili.
I. Cóż tedy było tą nadzieją, która tak nastrajała i cieszyła ówczesnych świętych? Nie co innego jak „oczekiwanie onej błogosławionej nadziei objawienia chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa. Oni całym sercem wierzyli w Jezusa Chrystusa, w Jego życie pełne cudów i łaski, a także w Jego ofiarniczą śmierć na Kalwarii. Wierzyli, że On zwyciężył śmierć i grób, i powstał z martwych do życia. Wielu z nich widziało Go po zmartwychwstaniu i byli świadkami Jego wniebowstąpienia. Pamiętali co powiedział przy pewnej okazji. „Idę abym wam przygotował miejsce, a gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę zasię i wezmę was do siebie, abyście gdzie Ja jestem i wy byli.” Słyszeli też dwóch mężów w „białym odzieniu”, mówiących: „Ten Jezus,
::R2954 : strona 51::
który w górę wzięty jest od was do nieba, tak przyjdzie, jakoście Go widzieli idącego do nieba. W prostocie wiary oni przyjęli te wielkie obietnice. Autorytet był dla nich dostateczny, znaczenie przejrzyste. Pan odszedł i tenże Pan powróci. Znikł z przed ich oczu, lecz tylko na chwilę, „aż do czasów naprawienia wszystkich rzeczy”. Gdy te czasy nadejdą, On okaże się ponownie, a każdy z nich jakoby mówił: „Oczy moje ujrzą Go a nie inny”. Dla nich było to onym oddalonym wydarzeniem, za którym wszelkie stworzenie „oczekuje”.
Było To Przewodnią Gwiazdą Ich Życia,
ich celem, dopełnieniem ich nadziei i w około tego obracały się rozmowy jednych z drugimi, ich świadectwa światu i wszystkie działania.
Choćby nawet ludzie chcieli ukryć ten przedmiot, nie mogą tego uczynić, dokąd Nowy Testament jest czytany. Zmarły, poważny kaznodzieja D.L. Moody przyznał, że początkowo był on przeciwny tej doktrynie, „aż po częstym spotkaniu się z nią w Nowym Testamencie” – mówi on – „byłem zmuszony uwierzyć w nią i obecnie, ta nauka jest dla mnie
::R2954 : strona 52::
najkosztowniejszą prawdą całej Biblii.” W Nowym Testamencie, jeden wiersz z trzynastu traktuje o tym wprost lub poprzednio; w listach Apostolskich proporcja ta jest nawet większa – jeden z dziesięciu. W pierwszym do Tesaloniczan, jeden z siedmiu, a w drugim, prawie jeden z trzech.
Pierwszy list do Tesaloniczan jest zwykle uznawany jako czołowy ze wszystkich listów apostolskich. W naszym obecnym badaniu jest więc dobrze zauważyć, że wiara w powrót Chrystusa była znamienną cechą kościoła, do którego list ten był pisany. W rozdziale wstępnym Apostoł oświadczył: „Jako się nawrócili do Boga od bałwanów, aby służyli Bogu żywemu i prawdziwemu, i oczekiwali Syna Jego – z niebios.” Drugi rozdział zakończa uwagą: „Któraż jest nadzieja, radość i chluba nasza? Izali nie wy przed oblicznością [w obecności] Pana naszego Jezusa Chrystusa w przyjściu Jego?” Przy końcu trzeciego rozdziału tegoż listu, zachęca wiernych „aby utwierdzone były serca wasze nienaganione w świętobliwości przed Bogiem i Ojcem naszym, na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa ze wszystkimi świętymi Jego” (w. 13). W rozdziale czwartym zapewnia, iż „Sam Pan […] zstąpi z nieba” a święci będą z Nim połączeni; a rozdział piąty zakończa modlitwą aby Bóg pokoju poświęcił ich, by mogli być „bez nagany na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa”.
Drugi list do Tesaloniczan zawiera w sobie tylko czterdzieści siedem wierszy; a z tych nie mniej jak piętnaście odnoszą się do powrotu Pana. Apostoł oświadcza, że w swoim czasie nastąpi „objawienie Pana Jezusa z nieba z aniołami Swymi”. Następnie prosi braci, co do przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa i naszego zgromadzenia do Niego, aby nie zrażali się ani trwożyli i zakończa modlitwą: „A Pan niech sprawuje serca wasze ku miłości Bożej i ku cierpliwemu oczekiwaniu Chrystusa”.
Pierwszy list do Koryntian jest też jednym z najstarszych i dowodzi, że tam. podobnie jak w Tesalonice, w wiernych płonęła ta nadzieja, o której mówimy. „Tak iż wam na żadnym darze nie zbywało” – pisze Apostoł – „którzy oczekujecie objawienia Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Ostrzegał tez ich, aby nie sądzili jedni drugich przed czasem, ale aby czekali „ażby Pan przyszedł, który też oświeci co skrytego jest i objawi rady serc. Ponad stołem, przy którym zasiadali aby obchodzić Pamiątkę sceny na Kalwarii, umieścił napis:
„Ażby Przyszedł”,
jest jakoby nagrobkiem każdego z wiernych Pańskich; bowiem Chrystus jest pierwiastkiem (pierwszym owocem) od umarłych „a potem ci co są Chrystusowi w przyjście [obecność] Jego. Nawet gdy Apostoł musiał użyć słowa Anathema (przekleństwo), zaraz złagodził je słowem Maranata, „Pan przyjdzie”, jakoby chciał im przypomnieć, ze ostateczny sąd należy do Pana, aby żaden nie był prędkim do sądzenia i potępienia współbrata.
W liście do Filipian, o wtórem przyjściu Pańskim są wzmianki jako o „Dniu Pańskim”, za którym wierni mieli oczekiwać, „zachowując słowa żywota na dzień Chrystusowy.” „Pewien tego będąc, iż Ten, który począł w was dobrą sprawę, dokona aż do dnia Jezusa Chrystusa. „Żebyście byli szczerymi i bez obrażenia na dzień Chrystusowy. Jest też wyraźnym, ze wierni w Filipii podzielali nadzieję Apostoła, bo dodał takie zdanie: Ale nasza rzeczpospolita jest w niebiesiech, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa”.
W liście do Kolosan, te same radosne nadzieje są wyrażane: „Gdy się Chrystus on żywot nasz pokaże, tedy i wy z nim okażecie się w chwale”. Wszystko w rychłym kościele opierało się na wtórym przyjściu Pana.
Tymoteuszowi Apostoł daje różne zlecenia i czyni je obowiązkowe „aż do objawienia Pana naszego Jezusa Chrystusa.” Mając to na widoku Apostoł, w obliczu spodziewanej śmierci, tak napisał: „Albowiem ja już bywam ofiarowany a czas rozwiązania mego nadchodzi. Zatem odłożona mi jest korona sprawiedliwości, którą mi odda w on dzień, Pan, Sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali sławne przyjście Jego”.
Do Tytusa, Apostoł też napisał, że prawda, nie tylko usuwa bojaźń śmierci, ale i życie czyni czystem i pięknem, że wierzący żyją „sprawiedliwie i pobożnie na tym świecie, oczekując onej błogosławionej nadziei”.
List do Żydów zgadza się z innymi pismami Apostoła. Często wspomina o onym spodziewanym dniu,
„Którzy Go Oczekują”,
kiedy Chrystus „drugi raz okaże się tym, którzy Go oczekują ku zbawieniu.” „Przypatrujmy się jedni drugim ku pobudzaniu się do miłości i do dobrych uczynków […] a to tym więcej czym więcej widzicie, iż się on dzień przybliża. „Nie odrzucajcie ufności waszej […] boć jeszcze bardzo, bardzo maluczko, a oto Ten, który ma przyjść, przyjdzie a nie omieszka”.
Apostoł Jakub czyni podobne apelacje. „Przetoż bracia, bądźcie cierpliwymi aż do przyjścia Pańskiego. Oto oracz oczekuje drogiego pożytku ziemi, cierpliwie go oczekując, ażby otrzymał deszcz ranny i wieczorny. Bądźcież wy cierpliwymi a utwierdzajcie serca wasze; albowiem się przybliża przyjście Pańskie”.
Apostoł Piotr często wspomina o tej prawdzie co do wtórego przyjścia Pańskiego. Jest to karmazyn i złoto, którymi on ozdabia swoje drogie manuskrypty. Świętym w cierpieniach, on udziela pociechy tymi słowy: „Najmilsi, niech wam nie będzie rzeczą dziwną ten ogień, który na was przychodzi ku doświadczeniu waszemu, jakoby co obcego na was przychodziło; ale radujcie się z tego, żeście uczestnikami ucierpienia Chrystusowego, abyście się i w objawienie chwały Jego z radością weselili.” Przetoż przepasawszy biodra myśli waszej i trzeźwymi będąc, doskonałą miejcie nadzieję ku tej łasce, która wam dana będzie w objawienie Jezusa Chrystusa.” „Gdy się okaże On Książę pasterzy, odniesiecie niezwiędłą koronę chwały.” Przestrzegał też, „że przyjdą w ostateczne dni naśmiewcy […] mówiący: Gdzież jest obietnica przyjścia Jego? Bo jako ojcowie zasnęli, wszystko tak trwa od początku stworzenia.” „Nie omieszkiwać Pan z obietnicą (jak to niektórzy mają za omieszkanie), ale używa cierpliwości ku nam […] A on dzień Pański przyjdzie jako złodziej w nocy.” „Jakimiż wy tedy macie być w świętych obcowaniach i pobożnościach?” „Przeto najmilsi, tego oczekując, starajcie się, abyście bez zmazy i bez nagany od niego znalezieni byli w pokoju.”
Św. Jan żywił podobną nadzieję i nią starał się
::R2954 : strona 53::
utwierdzać i zasilać wiernych w rychłym kościele. „Dziateczki, zostańcie w Nim, abyśmy gdy się ukaże, ufanie mieli, a nie byli zawstydzeni od Niego
w przyjściu Jego.” „Wiemy, iż gdy się On objawi, podobni mu będziemy, albowiem ujrzymy Go tak jako jest. A ktokolwiek ma tę nadzieję w Nim, oczyszcza się, jako i On czysty jest.”
Co do Księgi Objawienia, jest ona w rzeczywistości „Objawieniem Jezusa Chrystusa” i przeważnie mówi o wtórym przyjściu; zawiera w sobie fakty, okoliczności i sądy tyczące się apokalipsy, czyli objawienia Pańskiego. „Oto idę rychło”, jest częstym upomnieniem tej Księgi; „i słów proroctwa tego” nie możnaby zrozumieć gdyby wtóre przyjście Pańskie było powątpiewanie, lub stracone z ócz wiary. Często, wśród jej tajemniczych orzeczeń wznosi się Pańskie upomnienie: „Trzymaj co masz, aż przyjdę!” „Oto idę jako złodziej”.
Błogosławiony Ten Co Czuwa
„Oto przychodzę rychło, a zapłata Moja jest ze Mną abym oddał każdemu według uczynków jego.” Objawiciel chce abyśmy wszyscy odpowiedzieli na to: „Amen. I owszem przyjdź, Panie Jezusie”.
Dobrze jest uważnie badać Pisma, abyśmy byli upewnieni, jaka to nadzieja napełniała taką radością i entuzjazmem wczesny Kościół. Po przeczytaniu takich jakie podane są powyżej, nie ma miejsca na powątpiewanie w prawdziwość tej nauki. Nadzieją pierwszych chrześcijan był powrót Jezusa Chrystusa i nic innego nie można wykładać z języka jakim się posługiwali.
Nie można powiedzieć, że czekali za duchowem błogosławieństwem – za przyjściem Pana do ich serc, w celu ich ożywienia i oświecenia; albowiem takiej duchowej społeczności z Panem oni nigdy nie stracili. On powiedział; „Oto jestem z wami, aż do skończenia świata.” Co więcej: „Chrystus w was, nadzieja onej chwały”, było dla nich żywą, wspaniałą rzeczywistością. Oni nie potrzebowali oczekiwać za tego rodzaju przyjściem.
::R2955 : strona 53::
Nie rozumieli też, że proroctwo to wypełniło się w czasie zburzenia Jerozolimy, jak to niektórzy obecnie komentują. Cóż takiego w tym wydarzeniu byłoby nadzieją? a nadzieja była tym co posiadali ci pierwsi chrześcijanie! Cóż upadek miasta tego, miał do czynienia z wezwanymi z pogan? Jednak oni, na równi z wezwanymi z żydów, stali się uczestnikami nadziei całego kościoła. A nade wszystko, czemu zburzenie Jerozolimy miałoby być wypełnieniem biblijnych opisów o powrocie Chrystusa Pana i czemu to przyjście Pana było często wspomniane i z gorliwością oczekiwane jeszcze długo po zburzeniu wieży Salemskiej? Ewangelia według Jana była na pewno napisana już po tym wydarzeniu, tak samo jego trzy listy i Księga Objawienia. Świadectwa najwcześniejszych Ojców Kościoła także dowodzą, że nadzieja powrotu Chrystusa Pana błyszczała jakoby gwiazda na niebie, jeszcze długo po zburzeniu Jerozolimy. Klement rzymski, w swoim pierwszym liście pisanym w roku Pańskim 95, napisał: „Bądźmy naśladowcami tych, którzy chodzili w kozich i owczych skórach, ogłaszając wtóre przyjście Chrystusa Pana.” Ignacy z Antiochii pisał, około r. Pańskiego 100, do Polikarpa: „Niechaj każdy dzień będzie lepszy od poprzedniego; uważaj’ na czasy i oczekuj Tego, który jest ponad wszystko, niewidzialny; ale dla nas stał się, widzialnym.” Polikarp, w liście datowanym około A.D. 108, napisał: „że Bóg wzbudził Pana Jezusa od umarłych i Ten Jezus przyjdzie aby sądzić świat i wzbudzić świętych, i wtedy królować z Nim będziemy, jeżeli teraz postępujemy godnie.” Papiasz z Hierapolii, serdeczny przyjaciel i towarzysz Polikarpa, uczył o przyjściu Pańskim we wszystkich kościołach, które odwiedzał. Justyn Męczennik, około A.D. 150, powiedział o tych „co nie rozumieli, że Pisma wyraźnie uczą o
Dwóch Przyjściach Chrystusa”,
iż nie mają zdrowego rozsądku. Także Ireneusz, który zasłynął jako pisarz około A.D. 180, powiedział: „Pan zstąpi z nieba w obłoku, w chwale Swego Ojca, wrzuci Antychrysta w jezioro ognia i siarki; lecz sprawiedliwym sprowadzi czasy obiecanego Królestwa.” Ci wszyscy mężowie zgodnie głosili i spodziewali się powrotu Syna Bożego z nieba. Oni nie podzielali tak niedorzecznego pojęcia, że obietnice te wypełniły się gdy Jerozolima była spalona.
Nie było to również oczekiwaniem za śmiercią. Żaden z ówczesnych chrześcijan nie łączył śmierci z powrotem Chrystusa Pana. W żadnym liście śmierć nie jest wystawiana przed chrześcijaninem jako cel jego nadziei. Zbliżanie się śmierci, nieprzyjaciela, nigdy nie może być przyjściem Pana – przyjaciela. Może być, że czas pomiędzy godziną śmierci a porankiem zmartwychwstania przeminie jako „mgnienie oka”; w jednym momencie słyszane były głosy ziemskich przyjaciół zebranych przy łożu konającego, a w drugim (jakoby) wezwanie rozbudzające śpiącego w grobie. Musimy jednak zauważyć różnicę pomiędzy jednym a drugim. Zaśniecie w śmierci nie jest tym samym co przebudzenie, bez względu jak krótką wydawać się będzie chwila pomiędzy jednym a drugim; ani też ponura śmierć nie jest przyjściem Pana, choćby nawet nie upłynął żaden czas pomiędzy tymi wydarzeniami. Gdyby było inaczej, gdyby powrót Chrystusa miał oznaczać śmierć wierzącego to zmartwychwstanie należałoby już do przeszłości, ono zawsze złączone jest z powrotem Pańskim. Lecz przeciwko takiej herezji jesteśmy jak najwyraźniej przestrzegani.
Nie; o ile greckie i polskie słowa mają jakiekolwiek znaczenie, to te używane przez Apostołów i Ojców kościoła i odpowiadające im w naszym języku rodzinnym, wszystkie wskazują, że za osobistym, chwalebnym przyjściem Pana ci ludzie czekali. Żadne inne przyjście nigdy nie było w ich umyśle. Dopiero w trzecim stuleciu zaczęły zakradać się poważne sprzeciwy i powątpiewania względem osobistego powrotu i królowania Jezusa Chrystusa. „Teraz” – powiedział Mosheim – „nauka ta zaczęła tracić na popularności, głównie przez wpływ i autorytet Origena, który zwalczał ją z zapałem, ponieważ, ona nie się zgadzała się z niektórymi jego ulubionymi pojęciami.
Angielskie kościoły Baptystów, w swoim Wyznaniu Wiary przedstawionym Karolowi II, w r. 1660, wyrazili: „Wierzymy […] że ten sam Pan Jezus, który wieloma niemylnymi dowodami okazał się żywym po Swej męczeńskiej śmierci i który był wzięty w górę od uczni i wstąpił do nieba, przyjdzie w podobny sposób, a gdy Chrystus, który jest żywotem naszym, okaże się, tedy i my z Nim okażemy się w chwale; bowiem będzie On wtedy Królem królów i Panem panów.” W tym mieści się dowód, jaką była owa nadzieja w rychłym kościele, gdy wierni mówili między sobą o wtórym przyjściu Pańskim. Za samym Panem Jezusem oni czekali i tęsknili.
II. Powody takiej jednomyślności i takiego entuzjazmu w podtrzymywaniu tej nadziei, musiały być
::R2955 : strona 54::
ważne i godne. Pierwsi chrześcijanie nie trzymali się tej nadziei lekko, więc nie była ona podjętą ręką lekką i niedbałą. Oni musieli mieć tak silne powody do wierzenia i spodziewania się Pańskiego powrotu jakie mieli w ufności i radowania się z Jego pierwszego okazania się. Wstecz do pierwszego, wiarą, a naprzód do następnego, nadzieją, oni spoglądali, z taką samą niezachwianą pewnością względem pierwszego jak i względem drugiego. To były owe dwie zawiasy, na których obracało się ich życie chrześcijańskie i te dwa skrzydła na których wznosili się jako orły; żaden z zawiasów nie mógł być osłabiony ani żadne skrzydło obcięte bez wyrządzenia poważnej szkody kościołowi. „Weźmijcie zupełną zbroję Bożą” – powiedzieli Apostołowie i możemy być pewni, że oni dali tak dobre powody do wzięcia „przyłbicy zbawienia”, jak do wzięcia „tarczy wiary i miłości.”
Najgłówniejszy powód musiał być ten, iż Chrystus sam powiedział, że wróci. Słowa mędrców, proroków, apostołów i aniołów były pomocne a ci wszyscy zapewniali, że Pan przyjdzie po wtóre, lecz gdy i Pan domu to zapewnił, słowa Jego maja większą powagę aniżeli słowa sług. Chociażby On tylko raz powiedział, że powróci, byłoby to wystarczającym dla wiernego serca. Zauważyliśmy już, że nie raz, ale wiele razy Pan nasz Jezus zapewnił, że
Miał Powrócić
Przytoczymy więcej Pańskich zapewnień co do Jego powrotu: Powiedział wyraźnie: „Idę abym wam przygotował miejsce […] i przyjdę zasię”; „Przyjdę do Was”; „Odchodzę i zaś przyjdę do was”. Mówił o Sobie jako o „Synu Człowieczym”, który „przyjdzie w chwale Ojca Swego”; jako o „człowieku rodu zacnego”, który pojechał „w daleką krainę, aby sobie wziął królestwo i zasię się wrócił”; jako Oblubieniec, którego powrót miał być ogłoszony przez mądre panny. Przyrównał się do pana, który przy powrocie miał się rachować ze sługami. Tymi i wieloma innymi sposobami Jezus zapewniał Swoich umiłowanych, że On wróci i ufne serca trzymały się Jego słów. Powątpiewanie byłoby niewiernością, a zlekceważenie tej obietnicy, grzechem. W miarę jak ich wiara uchwyciła się tej obietnicy, zrodziła się w nich nadzieja, bowiem ubrani obietnicami o powrocie Pana, jakoby piękną i pachnącą szatą Ci wierni Pańscy wnet poznali, ze w tych kosztownych obietnicach kryje się najbogatsze dziedzictwo kościoła chrześcijańskiego.
Pierwsze co odkryli było to, że w pewności powrotu Pana spoczywała gwarancja – i to jedyna gwarancja – że oni obaczą swego Pana. Niektórzy z pierwszych wiernych widzieli Go, gdy On był na ziemi, lecz teraz prawdziwe były Jego słowa: „Nie ujrzycie Mię”. O jak oni pragnęliby Go jeszcze raz obaczyć! Dla wielu z nich więcej stosowne były słowa Piotra apostoła: „Którego nie widziawszy, miłujecie; którego teraz nie widząc, wszakże weń wierząc, weselicie się radością niewymowną i chwalebną. Jednak cały kościół najusilniej pragnął widzieć Tego, którego miłość zdobyła ich serca. Są dowody, że do bardzo wczesnej daty stosowano proroctwo Izajaszowe: „Króla w piękności Jego oglądają oczy twoje”.
Bez przyjścia Zbawiciela, nie byłoby żadnej gwarancji aby te oczekiwania były kiedykolwiek zrealizowane. Wtenczas właśnie ma Go „ujrzeć wszelkie oko”. Nie dziw więc że pierwsi Chrześcijanie pożądali tej naznaczonej godziny. Tedy nastąpi objawienie się Pana i Jego Królestwa; a dokąd to nie nastąpi, oni nie doznają pokoju.
Będziemy „Przemienieni”, „Ujrzymy Go Jako Jest”
Wierni również nauczyli się wyrażać: „Gdy się On objawi”, „ujrzymy Go jako jest”, „podobni Mu będziemy.” „W toż wyobrażenie przemienieni będziemy z chwały w chwałę”; albowiem „Jakośmy nosili wyobrażenie ziemskiego, tak będziemy nosili wyobrażenie niebieskiego”. Są to zadziwiające świadectwa i trudno byłoby uznawać je gdyby nie były wyraźnie podane w Słowie Bożym. Dla wzmocnienia naszej wiary, świadectwa te są często powtarzane, więc z wdzięcznością winniśmy przyjąć je za prawdę. Pierwsi Chrześcijanie czynili to na pewno.
Wierzyli w radosną przemianę tych, którzy „żywymi pozostaną do przyjścia Pańskiego”, po rozbudzeniu tych, którzy „pomarli w Chrystusie”. Dla ich drogich, którzy pomarli, jak i dla nich samych, jedyna nadzieja spoczywała we wtórym przyjściu Pana. Nie mówili: „Nie ma śmierci; to co wydaje się śmiercią jest tylko przemianą.” Nie, oni przyjmowali śmierć jako rzeczywistość. „Wierzymy, że Jezus umarł” – mówili – i tak samo pomarli „ci co zasnęli w Jezusie”. „Błogosławieni są umarli, którzy w Panu umierają” – oni są umarłymi i potrzebują zmartwychwstać, aby znowu byli żywymi. Nie przez lekceważenie śmierci oni starali się pocieszać jedni drugich, ale przez silne trzymanie się onej nadziei radosnego zmartwychwstania, które miało nastąpić przy wtórym przyjściu Pana. On był tym silnym magnesem, który miał jeszcze „zstąpić z nieba”, a jak stal przyciągana jest do magnesu, tak oni wierzyli, że „umarli w Chrystusie” powstaną z Nim.
Wierzyli, że to będzie on dzień, w którym zostaną przedstawieni Królowi; bo zostali tak poinformowani przez Pawła apostoła. W liście do Koryntian napisał:
::R2956 : strona 54::
„Wiedząc, iż Ten, który wzbudził Pana Jezusa i nas wzbudzi przez Jezusa i postawi z wami”. Oni wiedzieli, na wielu podstawach, że dokąd nie nadejdzie dzień zmartwychwstania, oni nie mogli być postawieni, czyli przedstawieni, przed oblicznością Bożą. Chrystus nawet nie miał być Królem prędzej aż nadszedłby ten dzień zmartwychwstania. Dokąd On był Kapłanem poza zasłoną, oni nie mogli iść do Niego; figura to zabraniała: „Żaden człowiek niech nie będzie w Przybytku, gdy on wchodzić będzie ku oczyszczaniu do świątnicy, aż wynijdzie”. Sam Pan uczynił podobne oświadczenie: „Gdzie Ja idę, wy [teraz] przyjść nie możecie”. „Przyjdę zasie i wezmę was do siebie”. Za tym radosnym przyjęciem i powitaniem ich w niebiańskim pałacu, oni musieli czekać. Nie marzyli, że będą wchodzić do nieba po jednemu; mieli być „wespół zachwyceni” na spotkanie Pana. Wiedzieli dobrze, że nie prędzej będą mogli być „przedstawieni”, aż będą odpowiednio przygotowani i ubrani. Nie w łachmanach tego ciała śmiertelnego mogliby stanąć przed Panem. „Boć musi to co jest skazitelnego, przeoblec nieskazitelność, a co jest śmiertelnego, przyoblec nieśmiertelność”. Wierzyli więc, że gdy On przyjdzie, ta nieodzowna „przemiana” będzie w nich dokonana; i wtedy przywiedzeni będą na „pałac królewski” w szatach „bramowanych złotem” i „w odzieniu haftowanym”; „chwalebnym kościołem, nie mającym zmazy albo zmarszczku, albo czegoś takiego”.
To będzie czas ich triumfu i nagrody. Czasami, gdy człowiek umrze, jego przyjaciele
::R2956 : strona 55::
mówią, że on poszedł do swej nagrody, lecz
Nie tak mówili we wczesnym Kościele.
Nie mogli tak mówić bo Pan powiedział wyraźnie, że odpłata będzie w innym czasie, a nie przy śmierci. „Będzie nagrodzony przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” – „w odrodzeniu, gdy usiądzie Syn człowieczy na stolicy chwały Swojej.” „Oto przychodzę […] a zapłata Moja jest ze mną, abym oddał każdemu według uczynków jego”. Apostoł Piotr potwierdza to gdy mówi: „A gdy się okaże On Książe pasterzy, odniesiecie niezwiędłą koronę chwały”. „Wszyscy musimy pokazać się przed sądową stolicą Chrystusową”, zanim nagrody będą rozdane i Paweł powiedział wyraźnie, że to będzie przy „sławnym przyjściu Pańskim”. „Zatem odłożona mi jest korona sprawiedliwości, którą mi odda w on dzień Pan, Sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali sławne przyjście Jego.” Paweł nie spodziewał się w jakiś osobisty, prywatny sposób znaleźć się przed oblicznością Pana i otrzymać Jego uznanie i nagrodę. Nie, on pragnął tego i dla „wszystkich, których poznał na ziemi i uczył ich prawd Bożych. „Albowiem któraż jest nadzieja nasza, albo radość, albo korona chluby”. „Izali nie wy przed oblicznością Pana naszego Jezusa Chrystusa w przyjściu Jego?” Gdy ów „Człowiek rodu zacnego” wezwał sług, aby rachować się z nimi. Nie dziw więc, że wierni zawsze mieli na pamięci to Jego chwalebne przyjście, które nie było zaprzeczane ani stracone z widoku, aż znacznie później, w czasach, o których mówimy, że kościół chrześcijański stracił swoją gorliwość a nabył ducha tego świata.
Pan sam polecił Swym uczniom modlić się: „Przyjdź królestwo Twoje”, i oni wierzyli, że ono nie prędzej przyjdzie aż On powróci. Nie zrozumieli, że to miało oznaczać stopniowe ogłaszanie prawdy, aż cały świat będzie nawrócony. Wiedzieli, że wszelkie zamysły Boże względem ludzkości wypełnią się, lecz widocznie nie rozumieli, aby nawrócenie tego świata było jednym z tych zamysłów. Ewangelia miała być głoszona wszystkim narodom, to prawda; lecz oni łączyli z tym własne słowa Pańskie, że miało to być czynione „na świadectwo”, oraz według słów Jakuba apostoła: „aby wybrać lud imieniowi Swemu”. Nie spodziewali się, że świat będzie stopniowo polepszał się, wierzyli, że „źli ludzie i zwodziciele postąpią w gorsze.” Nie mówili aby sprawy na świecie polepszały się, aż dni ostateczne będą najjaśniejsze i najlepsze. „To wiedz” – powiedział Apostoł – „iż w ostateczne dni
nastaną czasy trudne,
że samolubstwo, łakomstwo i wszelkie niezbożności będą się wzmagać, pomimo że pomiędzy ludźmi będzie pewien „kształt [czyli forma] pobożności”. Pierwsi Chrześcijanie jednomyślnie wyczekiwali za Panem wierząc, że z Jego okazaniem się, Królestwo Boże będzie ustanowione.
Wiele członków rychłego kościoła było z Żydów i dla dobra swego narodu pragnęli wtórego przyjścia Chrystusa Pana. Wierzyli bowiem, że będzie to chwalebny dzień dla nich a dla Izraela, dzień pokuty i odbudowy. Wtenczas „Pan panujący otrze łzę z każdego oblicza i pohańbienie ludu swego odejmie ze wszystkiej ziemi”, a z ócz ich zdjęta zostanie zasłona. „Wyleje na dom Dawidowy i na obywateli Jeruzalemskich ducha łaski i modlitw, a patrzeć będą na Mię, którego przebodli i płakać będą.” „I rzecze dnia onego lud Pański: Oto Bóg nasz Ten jest, oczekiwaliśmy Go i wybawił nas. Tenci jest Pan, któregośmy oczekiwali; weselić i radować się będziemy w zbawieniu Jego.”
Myśl o zbawieniu Izraela przy powrocie Pana rozweselała serca także braci z pogan, tak samo jak z Żydów; albowiem było im powiedziane, że przywrócenie Izraela ubogaci całą ziemię chwałą Pańską. „Jeżeli odrzucenie ich jest pojednaniem świata, cóż będzie przyjęcie ich?” Wtenczas „przywrócę pojmanych z Judy i pojmanych z Izraela, a pobuduję ich jako przedtem”. Dopiero wtedy, a nie w wieku ewangelicznym, „ziemia będzie napełniona znajomością Pańską, tak jako morze wodami napełnione jest”. Naonczas „będzie sądził między narodami a będzie karał wiele ludzi. I przekują miecze swe na lemiesze a włóczenie swe na sierpy; nie podniesie naród przeciw narodowi miecza, ani się będą ćwiczyć do bitwy”.
Gdy Pan powróci,
Pokój na ziemi zapanuje;
Sprawiedliwość i prawdę świat odczuje,
Gdy Pan powróci,
Człowiek z Bogiem pojednany –
życiem i zdrowiem obdarzony;
Nic już szczęścia nie zakłóci,
Gdy Pan powróci.
Takich wyników spodziewać się po przyjściu Króla, nie dziw, że to przyjście było główną nadzieją rychłego kościoła. Każdy członek zdawał się być podniecony tą nadzieją. Chrześcijanin, który nie miałby tej nadziei byłby wyboczony od ogólnego prawidła. Milner powiedział: „W drugim stuleciu ta nadzieja była tak ogólnym artykułem wiary ze Justyn uważał ją za probież prawowierności.” Biskup Newton też powiedział: „To było ogólnie wyznawanym w kościele
w trzech pierwszych i najczystszych wiekach [stuleciach].”
Biskup Russell, chociaż był anty-milenariuszem (nie wierzącym w tysiącletnie królowanie Chrystusa), powiedział: „Do początku czwartego stulecia wiara ta [we wtóre przyjście Pana] była uniwersalną i niezprzeczoną.” Gibbon zaś, także, bez uprzedzenia, powiedział: „Jest widocznem, że wiara ta byłą górującym uczuciem prawowiernych chrześcijan.” Dodał przy tym, że wywierała ona najkorzystniejsze i najbardziej zbawienne wpływy na wiarę i praktykę chrześcijan.” Naturalnie, że wiara w powrót Pana wywierała wpływy zbawienne! Ona usposabiała wiernych do modlitwy i cierpliwości, do czystości i pokoju, do szczerości, czujności i do pracy. Była pociechą w smutku, a w żałobie, balsamem; w prześladowaniu była ukojeniem, a nawet w męczeństwie rozpalała radość Pańską.
Oby Bóg dał aby taką była nadzieja Kościoła i dziś! Stosunkowo tylko mała gromadka w jego szeregach ją posiada. Nauka o wtórym przyjściu Chrystusa jest przez większość Chrześcijan zaniedbaną, chociaż w Słowie Bożym jest jej pełno.
Chociaż nie jest zupełnie odrzucona, jednak często jest ośmieszana, a ci, którzy mają odwagę przyznawać się do niej, traktowani są jako dobrze myślące, może, ale proste dusze daleko w tyle od postępu tego wieku. Cokolwiek i w jakichkolwiek sprawach, wyprzedza Jezusa Chrystusa i Jego najbliższych naśladowców, możemy to opuścić. Społeczność z apostołami jest dla nas wystarczająca, a w przedmiocie, który mamy przed sobą, znajdujemy się w tym zacnym gronie. Prostakami możemy wydawać się ludziom modernistycznym;
::R2956 : strona 56::
lecz trzymamy się starej prawdy i kroczymy dobrą, starą drogą.
* * *
Parousia Najpierw – Epifania i Apokalupsis Później
Jak z daleka różne wierzchołki góry są tak złączone, że nie można ich rozeznać, podobnie z oddalenia, różne zarysy wtórego przyjścia Pańskiego nie były wyraźne. Lecz obecnie zbawienie nasze jest bliskie – „bliższe aniżeli gdyśmy uwierzyli”, więc powinniśmy spodziewać się, że Duch święty, względem którego mamy zapewnienie, że wywiedzie prawdy, które dla ludu Pańskiego będą „pokarmem na czas słuszny,” będzie im nadal wykazywał „rzeczy przyszłe”, w miarę jak te powinny być zrozumiane. I znajdujemy, że dzięki Bogu, sprawy tak się mają. Słowo Boże jest tym światłem świecącym coraz jaśniej, aż do dnia doskonałego. W świetle tegoż Słowa możemy teraz widzieć, że w czasie żniwa tego wieku, Pan nasz miał być obecny, przez pewien czas niewidzialnie, wykonując pewne dzieło w Swoim kościele zanim okażą się jakiekolwiek zewnętrzne znaki Jego objawienia się światu. Jego dziełem w kościele jest odłączaniem prawdziwych od nominalnych „pszenicy” od „kąkolu”. Jego objawienie nastąpi w „ogniu płomienistym”, w czasie wielkiego ucisku, jakim wiek ten zakończy się a „kąkol” przestanie być kąkolem. Lecz zanim ten ogień zacznie palić, jak pokazuje przypowieść, On miał być obecnym na Swoim polu pszenicznym, aby pszenicę zebrać do gumna, a kąkol związać w snopki ku spaleniu.
Inna przypowieść też pokazuje, że zanim Pan się objawi światu w jakikolwiek sposób, On wpierw zawezwie do Siebie sług, aby liczyć się z nimi (Łuk. 19:15-27). O, bracia! jaką radość możemy odczuwać w sercach naszych, że obecnie
::R2957 : strona 56::
żyjemy w obecności Syna Człowieczego, że pszenica jest teraz zgromadzana a kąkol wiązany; że obecnie słudzy zdają raport z używania grzywien i talentów im powierzonych, podczas gdy świat, nie rozpoznając Jego obecności nadal zapytuje: „Gdzież Jest obietnica przyjścia Jego? Bo jako ojcowie zasnęli, wszystko tak trwa od początku stworzenia”. Oprócz kilku wiernych inni nie mogą zauważyć ani ocenić słów Mistrza, że jako za dni Noego świat nie wiedział tak będzie za dni Syna Człowieczego (Mat. 24:37) – nie wiedząc nic, ludzie będą zajęci zwykłymi sprawami życia aż zaskoczeni zostaną „Epifanią” i „Apokalupsis Króla wylewającego siedem ostatnich plag, kiedy sądy Pańskie odbywać się będą na ziemi a obywatele ziemscy uczyć się będą sprawiedliwości i w końcu powiedzą „Pójdźcie a wstąpmy na górę [królestwo] Pańską, do domu Boga Jakubowego, a będzie nas uczył dróg Swoich i będziemy chodzili ścieżkami Jego” – Iz. 2:3.
Pomyślcie o adresach wszystkich waszych gorliwych i pobożnych Chrześcijańskich przyjaciół, i wyślijcie je do nas na wypróbowanie tego zagadnienia; a jeśli są zainteresowani, zapewnijcie ich, że jeśli o to poproszą, wspominając o tej ofercie, to wyślemy im za darmo broszurę na temat „The Parousia, Epiphania and Apokalupsis of our Lord” („Paruzja, Epifania i Apokalipsa naszego Pana”)! Zwróćcie także uwagę na jeszcze pełniejsze potraktowanie tego tematu w „The Time is at Hand” („Nadszedł czas” – Wykłady Pisma Świętego II tom), 360 stron, w cenie 25 centów lub możemy wypożyczyć za darmo każdemu, kto obieca zwrócić ją po uważnej lekturze.
====================
— 15 lutego 1902 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: