::R2895 : strona 330::
ZWIEŃCZENIE SZLACHETNEGO ŻYCIA
—————
– 1 Moj. 50:16-26 – 3 LISTOPADA –
„Nauczże nas obliczać dni naszych, abyśmy przywiedli serce do mądrości” – Ps. 90:12.
JAKUB miał sto trzydzieści lat, gdy jego synowie powrócili z nowiną o wielkości Józefa w ziemi egipskiej. Okazana przez niego radość, gdy usłyszał, że jego syn nadal żyje i odnosi obecnie sukcesy, była odpowiednio stosowna do stanu naturalnej słabości jego podeszłego wieku. Tym samym, zapoznając się z doniesieniami swych synów, prawie nie mógł uwierzyć w to, co słyszy, chociaż mu wyjaśnili, jak to dwadzieścia lat wcześniej sprzedali Józefa do niewoli i jak umoczyli jego szatę we krwi, aby oszukać ojca. Jednakże przedstawione przez synów wydarzenia zdecydowanie potwierdzał królewski upominek, jaki przysyłał mu Józef, jak i egipskie wozy, które miały możliwie najwygodniej służyć mu i całej rodzinie w podróży. Wozy te były niewątpliwie powozami owych czasów, jako że sztuka podróżowania tamtych czasów dalece odbiegała od osiągnięć doby obecnej. Jakub dał się przekonać i wyruszył w podróż, podczas której składał Panu ofiary, prawdopodobnie poddając jednocześnie w umyśle w wątpliwość mądrość decyzji opuszczenia ziemi obiecanej, i zastanawiając się, czy ze strony Pana decyzja ta nie zostanie odczytana jako porzucenie przez niego wiary lub zrzeczenie się błogosławieństwa, które od najwcześniejszego dzieciństwa skupiało się i kierowało biegiem jego życia.
::R2895 : strona 331::
Pan odpowiedział Jakubowi na jego wątpliwości i składane ofiary (prawdopodobnie w formie snu), i zapewnił go, że obiera właściwą drogę, idąc do Egiptu, i że ostatecznie jego potomni powrócą „do ziemi obiecanej”. Duchowy Izrael powinien zatem w każdych okolicznościach mieć na względzie to, co dzięki przymierzu stało się centralnym punktem jego życia, centralnym punktem jego zainteresowań, nadziei i celów – przymierzem Abrahamowym i jego działem w nim. Musi też mieć się na baczności, w innym bowiem wypadku omamią go oszustwa Przeciwnika, łącznie z ziemskim powodzeniem i przychylnością świata. Kiedy spotykają nas niepowodzenia i prześladowania, jesteśmy w o wiele mniejszym niebezpieczeństwie, niż gdy w naszą stronę kieruje się przypływ światowego powodzenia. Pamiętajmy w takich chwilach, aby często udawać się do Pana, starać się poznać Jego wolę w pełni, całkowicie i przypominać sobie nasze przymierze i jego wartość jako przewyższające wszystkie ziemskie względy. I składajmy Panu szczerą ofiarę, przedstawiając zasługi ofiary naszego drogiego Odkupiciela jako podstawę naszego przyjęcia, ponawiając całkowite oddanie naszych serc – odnawiając nasze przymierze. Jest to jedyna bezpieczna droga w naszym pielgrzymowaniu.
Przeglądamy pobieżnie historię przedstawienia się Jakuba i braci Józefa Faraonowi i ich osiedlenie się w ziemi Goszen. Po siedemnastu latach zamieszkiwania tam (1 Moj. 47:28) Jakub umarł i był pochowany ze wszystkimi ceremoniałami panującymi na ówczesnym dworze Egiptu, ponieważ był krewnym przedstawiciela Faraona. I to tu właśnie zaczyna się nasza właściwa lekcja. Bracia Józefa założyli w swych osądach, że ma on usposobienie w znacznym stopniu podobne do ich własnego; nie mogli uwierzyć, że jest prawdziwie szczodry i przebaczający, i choć uznali jego uprzejmość wobec nich, powiedzieli sobie: postępował tak jedynie ze względu na naszego ojca Jakuba, a nie ze względu na nas, i teraz gdy nasz ojciec nie żyje, Józef potraktuje nas zupełnie inaczej. To właśnie dlatego, że kierowały nimi takie uczucia, najpierw wysłali do Józefa posłańca, a potem sami stawili się przed jego obliczem, aby prosić go o litość i zadeklarować gotowość bycia jego sługami.
Uderza nas to, że opis ten dobrze ilustruje stan wielu z tych, którzy przychodzą do Pana, nie mając dostatecznej wiary. Są przekonani o Jego miłosierdziu wobec nich, a jednak są zawsze strachliwi. Prawda jest taka, że Jego nie znają; myślą o Nim, gdy kierują nimi namiętności, gdy im czegoś mniej lub bardziej brakuje, gdy są mniej lub bardziej kontrolowani przez urazę. Dowodem wzrastania w łasce jest sytuacja, gdy w naszych doświadczeniach przychodzimy do takiego punktu, w którym uznając naszą własną winę i niegodność cieszenia się Boską przychylnością, pomimo wszystko, zaznajamiamy się z Panem tak blisko, że osiągamy zupełną pewność wiary w Jego deklarację, że popełnione przez nas grzechy zostaną nam przebaczone. Taki rozwój łaski ma na myśli Pan, gdy mówi: „A toć jest żywot wieczny, aby cię poznali samego prawdziwego Boga, i któregoś posłał, Jezusa Chrystusa” (Jana 17:3). Ale taka wiedza nie może być uzyskana natychmiast, ale raczej ma być wynikiem wzrostu w łasce; ponieważ wzrastamy w łasce, gdy wzrastamy w wiedzy, i wzrastamy w wiedzy, gdy wzrastamy w łasce – te dwie rzeczy idą w parze, jedna obok drugiej tak jak nasze stopy podczas chodzenia. To dlatego większość tych, którzy przyjęli imię Chrystusa, nie wzrasta w łasce i w znajomości, nie osiąga tego wspaniałego stanu, o którym Apostoł mówi jako o „zupełności wiary” – jako całkowitej ufności w Pana, w Jego dobroć i Jego mądrość, w Jego miłość oraz w opatrznościową opiekę nad wszystkimi ich sprawami. A brak takiego wzrostu wynika z ich niezdolności do składania ofiar Panu – do powierzenia wszystkich swoich dróg Jemu.
Skierowana do braci odpowiedź Józefa była na wskroś wielkoduszna i jasno dowodzi, że jego zachowanie nie wynikało jedynie ze sprawowanego urzędu, ale było rezultatem ugruntowanego charakteru. Nawet sam do siebie Józef nie powiedział: moi bracia źle mnie zrozumieli, ale chociaż z własnej woli im wybaczam, to wykorzystam ich strach jako kolejny szczebel dający mi większą władzę nad nimi. Powiem im: nie zrobię wam krzywdy, a przeciwnie potraktuję was jak najuprzejmiej tak długo, jak będziecie mi całkowicie posłuszni i co roku będziecie przysyłać mi dary, albo dacie mi dziesięcinę od swych dochodów, lub przybędziecie, aby złożyć mi doroczny hołd, i na nowo przypomnicie sobie o swych złych postępkach i uznacie moją szczodrość. Nie; miał na to zbyt szlachetny charakter, nie miał w sobie ani krzty samolubstwa. Przeciwnie, rzekł do nich: „Nie bójcie się: bo azażem ja wam za Boga?” Sekretem prawego postępowania Józefa ze swymi braćmi było przyjęcie przez niego właściwego spojrzenia na całą sprawę; w postępowaniu wobec swych braci, jak i we wszystkich sprawach, widział siebie jedynie jako Bożego sługę, Dopatrzył się, że w całej sprawie była Boża opatrzność. Jakżeby mógł myśleć inaczej? Zobaczył wypełnienie się swych natchnionych snów; dopatrzył się cudownego przewodnictwa Boskiej opatrzności w przeróżnych wydarzeniach, które wyprowadziły go ze stanu niewolnictwa,
::R2896 : strona 331::
aż na tron egipski. Prawdopodobnie pomyślał, że gdyby teraz wyrządził swym braciom zło, lub nieżyczliwie o nich pomyślał, rzuciłby cień na jedno z narzędzi, które Bóg użył, aby mu błogosławić. Nie mógł tak postąpić, a jednocześnie zachować wierność i docenienie Boskiej mocy, i aby dodać odwagi i pocieszyć swych braci, przekazał im myśl, że chociaż zaplanowali zło, i tego zła dokonali, to jednak to, co w rzeczywistości zrobili, było dobrą rzeczą, za którą jednak nie należy się im uznanie, ale dyskredytacja, a Bogu wszelka cześć. Chciał, aby zrozumieli, że to właśnie było podstawą jego zachowania w stosunku do nich i że nie czuł najmniejszej urazy, ale najgłębszą ocenę Boskiego błogosławieństwa, jakie wyniknęło z ich postępowania.
Jak wielkim byłoby błogosławieństwem dla wszystkich duchowych Izraelitów, gdyby dobrze nauczyli się następującej lekcji: Jeśli uznajemy wyniki jakiejś sprawy za dobre i jeśli jesteśmy świadomi, że byliśmy do nich prowadzeni przez Boską opatrzność, powinniśmy być bardzo wspaniałomyślni oraz uprzejmi w naszych myślach i uczuciach wobec tych, którzy byli narzędziami użytymi przez opatrzność, nawet jeśli byli niechętnymi nauczycielami lub, jak bracia Józefa, w rzeczywistości pragnęli czegoś dokładnie przeciwnego. Ci, którzy są w stanie tak widzieć sprawy oraz siły działające w ich codziennym życiu, są w stanie „zawsze zwyciężać w Chrystusie”, jak o tym mówi Apostoł. Tacy nie znajdą miejsca na gorycz czy złorzeczenie – czy to szatanowi, czy któremukolwiek z jego sług – 2 Kor. 2:14; Judy 1:9.
To nie oznacza, że uważają zły sposób postępowania
::R2896 : strona 332::
za dobry; ani że powinni mieć sympatię wobec złego postępowania; ani wobec złych motywów, które je inspirują; ani wobec złych osób, dopóki są zgodne z złymi motywami i złym postępowaniem. Oznacza to jednak, że ich umysły będą tak wypełnione myślą o boskim nadzorze nad ich sprawami, i jak przez cały czas byli bezpieczni pod opieką chroniącą, w cieniu Wszechmocnego, i że wszystkie rzeczy działają dla ich dobra, bez względu na to, jakimi się zewnętrznie wydają, że nie będą mieć żadnej gorzkości, ani w słowach, ani w sercu, wobec tych, którzy próbowali, i faktycznie im zrobili krzywdę, ale których złe zamiary i postępowanie zostały przewidziane przez Wszechmocnego. Im bardziej lud Boży przyjmuje szerokie spojrzenie na sytuację, tym bardziej okaże się, że nie tylko są wolni od gniewu, złośliwości, nienawiści i walki wobec swoich przeciwników, ale raczej posiadają „pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum” i panuje w jego sercu, dając mu poczucie bezpieczeństwa pośród wszystkich nawałnic i zmiennych kolei losu, ponieważ jego kotwica spoczywa poza zasłoną. On „zapieczętował, że Bóg jest prawdziwy”, a więc może się zawsze radować.
Postępowanie Józefa było nie tylko uznane za właściwe w oczach Boga, za szlachetne w oczach wszystkich rozsądnych ludzi, błogosławione w odniesieniu do Jego braci, ich wygody, spokoju i miłości wobec niego, ale też w każdym innym sensie było to odpowiednie I najlepsze postępowanie w odniesieniu do jego własnego spokoju, radości i błogosławieństwa. Kiedy Józef rozwiał ich obawy i podniósł na duchu, przemówił do nich uprzejmie i przyrzekł im, że tak ich, jak i ich rodziny, otoczy taką opieką, jaką cieszyli się za życia swego ojca; zdecydował się też na podjęcie kroków, które na pewno sprawiły jego sercu najwspanialsze błogosławieństwo i pocieszenie. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale faktem jest, że największym przymiotem, jaki człowiek może przejawiać i jaki sprowadza najwięcej błogosławieństw, jest przejawianie zalety Boskiego miłosierdzia, współczucia i życzliwości. Ci z duchowego Izraela, którzy nie praktykowali w tym kierunku, nie są zbytnio zaawansowani w duchowym rozwoju, a ci, którzy praktykowali, zdają sobie sprawę z prawdziwości słów Pana: „Błogosławieni miłosierni” i „Błogosławieni pokój czyniący”.
Następne kilka wersetów naszej lekcji obejmuje okres pięćdziesięciu czterech lat od śmierci Jakuba do śmierci Józefa. Dają nam one stosunkowo niewiele informacji, z wyjątkiem tego, że dostarczają nowego dowodu na to, że podstawą siły charakteru Józefa i jego wierności zasadom, które pozwoliły mu przejść przez różnorodne doświadczenia, była jego wiara w Boga – wiara w obietnicę Abrahama. I tak jak w całej przeszłości, dziś też się przekonujemy, w jakim stopniu jesteśmy w stanie odczytać nauki historii, że ci, którzy byli wiernym ludem Pana, zostali wszyscy, zainspirowani nadzieją przedstawioną nam w Ewangelii. Jest to ta nadzieja, o której Apostoł mówi, że mamy tę „kotwicę duszy, i bezpieczną, i pewną,”, dzięki której stoimy pewnie i bezpiecznie podczas burz i trudności życia, i która chroni nas przed rozbiciem się na skałach grzechu, podstępności, zwątpienia, samolubstwa itp.
Któż może wątpić, że to właśnie szacunek, jaki Józef miał dla Boskiej obietnicy, pozwalał mu zachować wierność jako sługi Putyfara, i potem w więzieniu, a następnie, gdy był przedstawicielem zasiadającego na tronie Faraona? Proporcjonalnie do tego, jak długo niebiańskie obietnice pozostają na pierwszym miejscu w naszym umyśle, tak długo ziemskie i samolubne ambicje są pomniejszane i tracą swą moc nad nami. Oczy wiary Józefa były skupione na obietnicy Bożej danej Abrahamowi oraz na ziemi kananejskiej, co miało doniosły skutek, ponieważ Józef zdał sobie sprawę, że aby być Bożym przyjacielem i spadkobiercą Bożych obietnic, trzeba zachować czystość serca i życia, którą Bóg zaaprobuje. Patrząc wstecz, widział wpływ tych obietnic na jego pradziada Abrahama, dziadka Izaaka, jak też i jego ojca Jakuba, i widzimy, że ta sama obietnica była też dla niego niezwykle korzystną myślą przewodnią.
Ludzie, którzy dzisiaj rozmiłowali się w bogactwie, stanowisku i władzy, tak że są gotowi poświęcić zasady sprawiedliwości i prawdy, aby móc je samolubnie przechwycić, dają tym samym dowód, że brak im mocy prawdy, mocy obietnicy Abrahamowej, które sprawowałyby kontrolę nad nimi samymi i ich życiem. Gdyby obietnica Abrahamowa nie zakorzeniła się tak mocno i tak znacząco w umyśle Józefa, to być może spiskowałby i intrygowałby w celu zdobycia tronu egipskiego, lub aby zdobyć władzę nad swymi braćmi, ale mając świadomość, że to Bóg stał za tą obietnicą, czekał na nią cierpliwie, jako na najwspanialsze błogosławieństwo, jakie można sobie wyobrazić – dalece przewyższające rzeczy, które mógłby zdobyć, i zdobycie, których oznaczałoby rezygnację z Bożej obietnicy. Naturalnie, nie spodziewał się, że on sam opuści Egipt, aby udać się do ziemi kananejskiej, gdyż ewidentnie wiedział, i za jego sprawą wiemy to my, że Bóg ukazał się Abrahamowi i powiedział mu, że jego potomni trafią do Egiptu, i że będą tam źle traktowani oraz że ich ograniczony pobyt tam trwać będzie czterysta lat.
Józef złożył nadzieję w Bogu i w tym, że obietnica Abrahamowa musi być zatem na pewno nadzieją związaną ze zmartwychwstaniem umarłych; i chociaż jego nadzieja stanowiła bezcenną lekcję, to niewątpliwie z powodu niedoskonałego zrozumienia przez niego kwestii zmartwychwstania i mocy Bożej, wydał nakaz, w sprawie zabrania jego kości z Egiptu do Kanaanu, gdy nadejdzie czas Bożej łaski i Izrael będzie wyswobodzony. W taki sam sposób duchowy Izraelita musi skoncentrować myśli na przyszłym wypełnieniu się Boskich obietnic poprzez zmartwychwstanie umarłych, jeśli ma być wyzwolony od światowych wpływów obecnego teraźniejszego czasu i zachować lojalność w stosunku do Pana i do najważniejszych zasad charakteru. Taka wiara w przyszłe królestwo, przyszłe zaszczyty, przyszłe bogactwa, przyszłą chwałę obraca w nicość zaszczyty, chwałę, bogactwa tego obecnego czasu i nakazuje wszystkim prawdziwym wierzącym odłączyć się pod tymi względami od świata. W ten sposób przygotowuje ich do tego, aby myśleli o sprawach obecnego teraźniejszego czasu z bardziej słusznego, sprawiedliwego, obiektywnego punktu widzenia, chroniąc ich od bezpośredniego wpływu samolubstwa w jego najmocniejszych formach, mimo że nadal, niezależnie od swej wiary w obietnice, odczuwają potrzebę utrzymywania ciała w posłuszeństwie i umartwiania jego naturalnej skłonności do samolubstwa.
::R2896 : strona 333::
Nasz Tekst Przewodni jest odpowiedni w związku z omawianym tematem i pod każdym względem wart jest uwagi duchowego Izraelity. Wiemy, że w obecnym życiu nasze dni są policzone. Wiemy, że nie mamy spodziewać się wiecznego życia w obecnych warunkach, a tym samym świat i Chrześcijanin są na wspólnym poziomie, lecz tu ich drogi się rozchodzą. Świat mówi sobie: „Życie jest krótkie, dlatego trzeba zdobyć i wykorzystać dla siebie, ile tylko się da”. Chrześcijanin, mając większą mądrość, która pochodzi z góry, zdaje sobie sprawę ze swych własnych mizernych wysiłków i niedoskonałości, zwraca pilną uwagę na Pańskie poselstwo dotyczące wiecznego życia sięgającego poza grób – życia wynikającego ze zmartwychwstania i udaje się do Pana, prosząc o mądrość w sprawie życia, które jest obecnie, jak i tego, które ma przyjść.
W odpowiedzi na swoje błagania człowiek jest uczony przez Boga w doświadczeniu życia, aby coraz bardziej doceniać wieczność – wieczne życie – oraz poświęcać czas i energię na budowanie takiego charakteru, który byłby miły dla Jego Stwórcy i przyniósłby nagrodę w postaci „życia wiecznego”. Chrześcijanin, zliczając swoje dni, nie czyni tego z ponurym lub przygnębionym sentymentem, choć robi to z rozwagą. Liczy dni, jak one mijają, jako wiele błogosławieństw, wiele przywilejów, wiele okazji do „opowiadania cnót tego, który nas powołał z ciemności ku cudownej swojej światłości”, do udzielania pomocy innym w pielgrzymskiej podróży i do rozwijania w sobie coraz bardziej charakteru przyjemnego w oczach Bożych – do stawania się coraz bardziej kopią drogiego Syna Bożego. W miarę jak zlicza dni, które szybko płyną, i dostrzega, w jaki sposób je wykorzystuje w zgodzie z boskimi wskazówkami, ostatecznie dochodzi do stanu serca, w którym pragnie Królestwa i pełnego osiągnięcia wszystkich zaszczytów, którymi ma nadzieję się cieszyć jako uczestnik pierwszego (głównego) zmartwychwstania. I z tej perspektywy z radością liczy dni, jak one mijają, i odczuwa zadowolenie, gdy dni i lata jego obecnego pielgrzymowania kończą się, a jego nadzieja w Panu i w chwalebnych zarysach Jego Planu z każdym dniem staje się pewniejsza, wyraźniejsza i jaśniejsza.
====================
— 15 października 1901 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: