::R2615: :strona 116::
WARUNKI ZAPARCIA SAMEGO SIEBIE I NOSZENIA KRZYŻA
„Tedy rzekł Jezus do uczni Swoich: Jeźli kto chce iść za Mną, niechajże samego siebie zaprze, a weźmie krzyż swoi i naśladuje Mię” – Mat. 16:24
Myśl jaką chrześcijanie przywiązują do powyższego tekstu jest, że w słowach tych Pan wystawił warunki, przez które człowiek może uniknąć po śmierci wiecznych mąk. To mylne pojęcie wypływające z błędnych nauk i wtłaczane do ludzkich umysłów zaraz od dzieciństwa, rzuca fałszywy cień na wiele orzeczeń Pana i Apostołów. Dla żyda jednakowoż, który nie miał w swej głowie myśli o mękach dla kogokolwiek, orzeczenie powyższe nie miałoby wcale takiego znaczenia. Uczniowie, którym to było powiedziane, przyjęli to oświadczenie tak jak ono w rzeczywistości jest. Aby zrozumieć je tak jak oni rozumieli, zajmijmy ich punkt zapatrywania: Jako żydzi oni podzielali ich narodową nadzieję opartą na obietnicy danej Abrahamowi, że w słusznym czasie Bóg zamierzał błogosławić wszystkie narody i że Izrael miał być narzędziem, przez które błogosławieństwo to miało spłynąć na inne narody. Należy pamiętać, że mając tę nadzieję, wszystek Izrael oczekiwał na Mesjasza, którego pierwszym dziełem byłoby zorganizować Izraela w pewnym znaczeniu tego słowa i następnie, jako wódz i kierownik tego narodu, sprowadzić miał przepowiedziane błogosławieństwa.
Uczniowie wiedzieli, że Jezus przyznawał, iż był tym wielkim Mesjaszem, więc opuściwszy wszystko poszli za Nim, aby mogli mieć udział w Jego królestwie – a według Jego własnych słów, bardzo zaszczytny udział, miejsce na Jego stolicy, czyli na tronie. Zatem, gdy mówiąc na ten temat, Pan wypowiedział słowa naszego tekstu, oni wcale nie zrozumieli, że przez ścisłe zastosowanie się do tych reguł unikną wiecznych mąk. Przeciwnie, zrozumieli, że ci, co nie zastosują się do tych reguł i nie będę naśladować Pana, nie dostąpią działu w Jego królewskich zaszczytach i chwale – nie staną się Jego współdziedzicami w królestwie. Oni spodziewali się zapewne, że gdy królestwo to zostanie ustanowione, błogosławić będzie wszystkie narody, a jeżeli ono miało błogosławić inne narody, to rzecz naturalna, że ubłogosławiło by także naród Izraelski, z którego Pan proponował wybrać Swoich współdziedziców. Z
::R2615: :strona 117::
tego tylko punktu zapatrywania, a nie z innego, słowa naszego Pana są rozumne i zrozumiałe.
Byłoby pod każdym względem nierozumnym przypuszczać, że Pan wystawił te twarde i nieugięte warunki w tej myśli, że kto nie stanie się Jego naśladowcą, nie poniesie swego krzyża l nie zaprze samego siebie, nawet aż do zerwania społeczności z rodzicami lub dziećmi, o ileby zaszła potrzeba, ten pójdzie za to na wieczne męki lub choćby na zniszczenie. Wiadomo nam przecież, że Ten sam wielki Nauczyciel powiedział: „Żaden do Mnie przyjść nie może, jeźli go Ojciec Mój, który Mię posłał, nie pociągnie”; a widzimy jak najwyraźniej, że naonczas tylko bardzo maleńka część tego narodu była pociągnięta do Jezusa przez Ojca, słowem łaski. Wiemy, że ogromna większość była zaślepiona; widocznym więc jest, że Jezus nie stosował tych słów do zaślepionych, ale wy łącznie do tych, których oczy i uszy zostały otworzone i którzy stali się Jego naśladowcami przez poświęcenie. Zauważmy słowa Mistrza: „Błogosławione oczy wasze, że widzą, a uszy wasze, że słyszą”. Wyrażona jest tu myśl, że w znacznej większości żydzi nie widzieli i nie słyszeli, a więc i nie byli wezwani do naśladowania Jezusa; nie byli nawet pociągani przez Ojca, ponieważ nie znajdowali się w odpowiednim stanie serca, aby mogli być pociągnięci prawdą.
Zauważmy jak przy innej okazji Pan wyrażał się o tej sprawie, gdy o żydowskich przywódcach powiedział, że są ślepymi wodzami ślepego ludu i że wnet wszyscy w dół wpadną (Mat. 15:14). Tym, co zatruci są teorią o wiecznych mękach, zdaje się, że to wpadnięcie do dołu oznacza, iż wszyscy żydzi, tak wodzowie jak i lud, kroczyli i w końcu mieli wpaść do piekła, na wieczne męki. Pismo Święte pokazuje jednak wyraźnie, że spieszyli oni do wielkiego ucisku, który spadł na nich po ukrzyżowaniu Pana, a do najwyższego szczytu doszedł gdy armia Tytusa zdobyła i zburzyła ich miasto w roku 70 n.e. – od którego to czasu oni byli narodowo rozbici.
Że Apostołowie nie rozumieli, iż ci, co nie postępowali z nimi po wąskiej drodze samoofiary, zaparcia samego siebie i noszeniu krzyża, mieli być męczeni, poświadczone jest przez Apostoła Piotra, który, pod natchnieniem ducha świętego, powiedział tym samym Żydom, że ukrzyżowali Mesjasza, a następnie dodał: „Wiem żeście to z niewiadomości uczynili jako i książęta wasi” – Dz. Ap. 3:17.
O tym zaćmieniu i nieświadomości mówi także Apostoł Paweł, gdy w Liście do Rzymian wykazuje, że Izrael był zaślepiony, że potknął się, wpadł do dołu i nie osiągnął tego co szukał, ale wybrani osiągnęli. Wskazując na „ostanki” wybrane z tego narodu, przed jego zupełnym rozbiciem mówi dalej, że tych ostanków (resztek) było mniej aniżeli Bóg zamierzył i że z tego powodu kościół miał być dopełniony przez wybranych z pogan, którzy mieli stać się współdziedzicami z Izraelem w obietnicy uczynionej Abrahamowi. Wszyscy ci nazwani są duchowym Izraelem i Apostoł wykazuje, że ta zmiana w Boskim działaniu była naprzód przewidziana i była częścią Boskiego planu, jak to zostało objawione przez Proroków – że poganie mieli stać się współdziedzicami tej samej obietnicy – Rzym. 11:7-12.
Apostoł następnie wykazał, że zaćmienie to miało pozostać nad cielesnym Izraelem aż do uzupełnienia Kościoła ewangelicznego i że potem zaćmienie to będzie od nich odjęte, łaska Boża będzie im przywrócona i dostąpią pierwszych błogosławieństw pod nowym porządkiem rzeczy, jaki nastąpi po uwielbieniu Kościoła.
Mając to w pamięci i stawiwszy się na miejscu Apostołów jesteśmy lepiej przygotowani do zrozumienia słów Pana: „Jeżeli kto chce iść za Mną, niechajże samego siebie zaprze, a weźmie krzyż swój i naśladuje Mię.” Apostoł wykazał mam tę samą myśl gdy powiedział, że tylko gdy z Nim cierpimy, będziemy też z Nim uwielbieni; jeźli z Nim umrzemy z Nim też żyć będziemy. Odnosi się to wyłącznie do znajdujących się na wąskiej drodze, a nie do ludzkości całego świata. W wierszach następnych jest powiedziane, że ktoby chciał życie swoje zachować, straci je, a ktoby je stracił dla Pana znajdzie je. To również stosuje się tylko do tych, których oczy zostały otworzone i stali się naśladowcami Pana a nie do innych.
Ci co stają się naśladowcami Pana, przechodzą najprzód dwa stopnie, mianowicie: usprawiedliwienie i poświęcenie. Usprawiedliwienie jest im przypisane w rezultacie ich wiary w Chrystusa jako ich Odkupiciela; a celem tego usprawiedliwienia jest, aby te upadłe, grzeszne istoty ludzkie postawić na takim poczytalnie doskonałym poziomie, czyli stanie przed Bogiem, gdzie mogliby stawić ciała swoje ofiarą żywą „świętą i przyjemną Bogu” przez Chrystusa. Poświęcenie, ofiarowanie samego siebie, nazwane w naszym tekście zaparciem samego siebie, oznacza oddanie, czyli podporządkowanie naszej woli pod wolę Bożą, a wola nasza tak kontrolująca oznacza nasze wszystko.
Tacy dostąpiwszy swej części z Okupu (usprawiedliwienie) i zużywszy ją, zamieniwszy. nadzieje restytucyjne na niebieskie – na niebieską nagrodę i sposobność współdziedziczenia z Chrystusem – nie mogą mieć już więcej ziemskich praw lub nadziei; a więc muszą albo osiągnąć duchowe życie, albo stracić jakiekolwiek życie. Warunki, na jakich duchowe życie może być osiągnięte, są poświęcenie ziemskiego życia i jego korzyści. Dlatego też powiedziane tu jest względem tej klasy, że ktoby chciał duszę swoją zachować (ktoby swego ziemskiego życia nie chciał ofiarować itd.) po uczynieniu poświęcenia, straci ją zupełnie – straci wszelką nadzieję jakiegokolwiek przyszłego życia. Z drugiej strony, ci z tej klasy, którzy w obecnym czasie wiernie wydawają swe życie dla Pana, znajdą życie wieczne, w chwalebnych warunkach królestwa. „Jeźli z Nim umrzemy, z Nim też żyć będziemy” – 2 Tym. 2:11,12.
Wiersz następny (26) jest częścią tego samego przemówienia, nie do ludu w ogólności, ale tylko do uczni, do naśladowców Pana, do małego stadka. Czytamy tam: „Albowiem cóż pomoże człowiekowi choćby wszystek świat pozyskał, a na duszy swej [istota, istnienie] szkodował? Albo co za zamianę da człowiek
::R2615: :strona 118::
za duszę swoją [za swoją przyszłą egzystencję]?” Należy pamiętać, że dotąd uczyniona była tylko jedna oferta wiecznego żywota dla ludzi, a ofertę tę Jezus uczynił Swoim naśladowcom i powtarzana była ona przez cały wiek ewangeliczny tym, co mieli uszy do słuchania i wolę do postępowania wąską drogą. Oferty wiecznego żywota dla świata niema jeszcze dotąd; aczkolwiek Pismo Św. pokazuje wyraźnie, że oferta taka będzie warunkiem Tysiąclecia; lecz dotąd żaden mię mógł tych warunków przyjąć ani odrzucić, bo nie były jeszcze nikomu zaofiarowane.
Ci co teraz bywają zaproszeni do wiecznego żywota w najchwalebniejszym stanie „chwały, czci, nieśmiertelności” i współdziedzictwa z Odkupicielem w królestwie, zachęcani są przez Pana do odpowiedniego ocenienia wartości wiecznego żywota i myślą tego jest, że ktokolwiek zastanowi się nad tą sprawą poważnie, przyzna, że zamienić swoje doczesne życie ziemskie i jego próżności za życie wieczne byłoby jakby kupieniem bardzo wartościowej rzeczy za znikomą cenę. Widzimy niekiedy ludzi którzy w obliczu zbliżającej się śmierci, gotowi by oddać wszystko co mają, aby tylko nieco życia przydłużyć. Ileż tedy więcej powinniśmy być gotowi składać swe życie dobrowolnie w ofierze, w codziennym zapieraniu się samych siebie,
::R2616: :strona 118::
uczestnicząc w cierpieniach Chrystusowych w obecnym czasie, abyśmy przez to, według Boskiej obietnicy w Chrystusie, mogli dostąpić chwalebnego i wiecznego żywota obiecanego zwycięzcom.
Co Stanowi Zaparcie Samego Siebie?
Wracając do propozycji naszego tekstu i chcąc dowiedzieć się o rzeczywistych warunkach uczniostwa, zapytujemy: Jakie tedy są te warunki i jak one mają być zastosowane do nas osobiście, w codziennym życiu. Co znaczy zaprzeć samego siebie? Znaczy, że poświęciwszy się Bogu, nie powinniśmy mieć już własnej woli; nasze „ja” ma być ignorowane; czyli, jak określił to Apostoł Paweł: „Jesteście umarłymi, a żywot wasz jest skryty z Chrystusem w Bogu.” „Tak też i wy rozumiejcie, żeście umarłymi grzechowi, ale żywymi Bogu w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” Zaparcie samego siebie znaczy więc ignorowanie własnej woli i samowywyższania się; a w to włączone są wszystkie ziemskie ambicje i pożądania grzeszne, jak i nie mniej te co są poważne i właściwe. Przyrzekliśmy zaraz na początku, że nie pójdziemy za własnymi popędami i za własną wolą, ale że poddamy się w zupełności naszej Głowie i naszemu Panu Jezusowi, abyśmy tylko mogli być uznani za członków Jego ciała, czyli wybranego Kościoła.
Na początku tej drogi, Bóg łaskawie zasłania przed naszymi oczami niektóre doświadczenia cielesne i walki pomiędzy umysłem cielesnym a nowym umysłem. Doświadczenia te i walki musimy przechodzić, o ile chcemy wytrwać w poświęceniu i przeć naprzód do mety, jaka wystawiona nam jest za wzór odpowiedniego charakteru. Gdybyśmy zaraz od początku widzieli ile w tym się zawiera, to byśmy się przestraszyli i zniechęcili, lecz w miarę jak wzrastamy w łasce i stajemy się mocniejszymi w Panu i w sile mocy Jego, wzrastamy także w znajomości i w miłości ku Bogu i ku wszystkim będącym w społeczności z Nim, i w taki sposób droga ta staje się z każdym dniem łatwiejsza, tak jak śpiewamy:
„[…] ścieżka się wygładza
Od samego początku nauczyliśmy się go kochać.”
W rezultacie tego, próby jakie były na początku, z czasem stają się jakoby nic nie znaczące, a za to inne, większe próby przychodzą, w miarę jak coraz wyraźniej rozeznajemy, która jest wola Boża dobra, przyjemna i doskonała. W taki to sposób próba nasza postępuje naprzód, a wszystko co jest od nas wymaganym, to abyśmy na każdym kroku byli wierni w tym co dostrzegamy, iż jest wolą Bożą i abyśmy się tej woli poddawali na ile tylko nas stać. To jest zaparciem samego siebie – opuszczeniem świata, aby być uczniem Jezusa.
Zaparcie samego siebie odnosi się więcej do bezwzględnego posłuszeństwa i ponoszenia cierpień dla Chrystusa, noszenie krzyża zaś stosuje się głównie do czynności w służbie Bożej, co zwykle jest przeciwnym do naszych cielesnych upodobań. Wierność w zapieraniu samego siebie oznacza odwagę i gorliwość; noszenie krzyża oznacza zwycięstwo. Nasze zaparcie się siebie może być zwycięstwem w naszym sercu, o którym inni nie potrzebują wiedzieć, ani wiedzieć nie powinni, jeżeli chcemy dostąpić zupełnego błogosławieństwa od Boga; albowiem należy nam się upewnić, że zapieramy się nie na to aby być widzianym od ludu, ale aby mieć uznanie od Boga. Nasze noszenie krzyża zaś może być widziane przynajmniej do pewnego stopnia, przez tych, którzy mają z nami bliższą styczność, a szczególnie przez tych, którzy postępują tą samą „wąską ścieżką”
Właściwym też jest aby ci, co noszą krzyże, rozpoznawali jedni drugich, aby mogli jedni z drugimi sympatyzować i w miarę potrzeby i sposobności darzyć pocieszającym słowem, współczującym wzrokiem lub pomocną dłonią. Co do innych, to nie możemy spodziewać się od nich współczucia; albowiem z ich punktu zapatrywania poczytani jesteśmy za dziwaków (Dz. Ap. 26:24; 1 Kor. 1:18; 2:14; 3:18), za niemądrze postępujących, ściągających na siebie trudności, ponieważ nalegamy aby postępować za idealnym wzorem naszego Odkupiciela, zamiast za wzorami kościelnictwa i świata. Tacy, naturalnie, mają tylko szyderstwo dla wiernych, a gdy niekiedy rozmawiają z nimi, myślą o nich, że są obłudnikami. To wszystko jest zapewne częścią noszenia krzyża, szczególnie gdy ci szydzący są przez nas miłowani i w których przyjaźni radzi byśmy pozostać, gdyby to było zgodnym ze Słowem Pańskim: „Dobrze sługo dobry i wierny.”
Zauważmy, naprzykład, naszego Pana i krzyż jaki On nosił – nie ów literalny krzyż z drzewa, który niósł na Kalwarię, ale to Jego noszenie krzyża ustawicznie przez pół czwarta roku Jego misji od poświęcenia się przy Jordanie. Zauważmy jak Jego wierność dla prawdy, Jego świadczenie o królestwie, jakie miał ustanowić i o warunkach członkostwa w tymże królestwie, były źle zrozumiane przez kapłanów, nauczonych w Piśmie i Faryzeuszów. Nie tylko że sprzeciwiali się Jemu ustawicznie i zniesławiali Jego imię, ale w swej nienawiści godzili na Jego życie i w końcu zabili Go. Zauważmy, że to nie byli ludzie światowi, w zwykłym zrozumieniu tego słowa, ale członkowie ówczesnych przedniejszych donominacji. Zaiste, tak zwani ludzie świętobliwi onego czasu byli najzaciętszymi wrogami Chrystusa Pana. On mógłby był współdziałać z Faryzeuszami albo z Sadyceuszami, a uznano by Go za „czcigodnego”, i miałby wiele zwolenników. Jednakowoż wierność prawdzie nie pozwoliła Mu na to, lecz zmusiła Go do zajęcia stanowiska niezależności od wszelkich sekt i partii, co sprowadziło
::R2616: :strona 119::
na Niego złość ze strony ich wszystkich i było krzyżem, jaki On musiał nosić codziennie o ile chciał zwyciężyć i dostąpić społeczności z Ojcem w królestwie. Czyż więc wierni Jego naśladowcy nie mają spodziewać się podobnych doświadczeń w podobnych okolicznościach obecnie? Myślimy że tak; wiemy że tak; oni mają podobne doświadczenia.
Apostoł wspomina niektóre z takich krzyżów, oświadczając, że były to znamiona jego wierności jako Pańskiego sługi: „W uciskach, w niedostatkach, w utrapieniach, w razach, w więzieniach, w potłukaniach, w pracach, w niedosypianiach, w postach”; „przez chwałę i zelżywość, przez niesławę i dobrą sławę, jakoby zwodziciele, wszakże prawdziwi; jako nieznajomi, wszakże znajomi; jako umierający, a oto żywi; jako pokonani, ale nie zabici; jako smutni, wszakże zawsze weseli; jako ubodzy, wszakże wielu ubogacający; jako nic nie mający, wszakże wszystko trzymający” (2 Kor. 6:4-10). Pan również poczytany był za zwodziciela, chociaż był najprawdziwszym; nazwany był Belzebubem, księciem demonów chociaż w rzeczywistości był Księciem żywota. Zapewne, takie sprzeciwiania, obelgi i oszczerstwa ze strony grzeszników, musiały być dla naszego Pana dość ciężkim krzyżem, który On jednak znosił wiernie. Czy więc naśladowcy Jego nie mają spodziewać się uczestniczenia z Nim w podobnym krzyżu niezrozumienia, posądzeń, oszczerstw itp., ze strony tych, co są mniej lub więcej zaślepieni przez onego przeciwnika? Takie zniesławienia i obelgi są właśnie tymi rzeczami, o jakich nasz Pan wyraźnie oświadczył, że będą częścią naszego krzyża, gdy powiedział: „Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was, i mówić wszystko złe przeciwko wam, kłamając dla mnie. Radujcie się i weselcie się [w znoszeniu takich krzyżów]; albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech”.
Mówiąc inaczej: Pan używa Swoich uczni, aby postępowali za Nim, w wy raźnym przeciwieństwie do postępowania tego świata. Powiedział również, że uczeń nie może spodziewać się aby był nad Pana swego, czyli aby był zachowany od podobnych doświadczeń. Jednakowoż, za wierność w tych doświadczeniach, obiecał wielką nagrodę u końca drogi – żywot wieczny w chwale.
Potworność nauk chrześcijańskich co do losu świata w ogólności, może być rozpoznawana, gdy zaczniemy poważnie zastanawiać się nad wąskocią drogi, po której naśladowcy Pana mają postępować. Jeżeli wszyscy ludzie, oprócz „maluczkiego stadka” wiernych świętych, mieliby iść na wieczne męki, to znaczyłoby zapewne, że z każdej rodziny na ziemi byłoby wiele członków przeznaczonych na to okropne i nigdy nie kończące się męczarnie. Jak niedorzecznym jest takie pojęcie, jak nierozumnym i niebiblijnym, gdy Biblia jest właściwie zrozumiana.
Lecz właściwe zastosowanie i wytłumaczamie naszego tekstu pokazuje, że słowa te stosują się tylko do tych, którzy pociągnięci zostali przez Ojca do Syna, przyjęli Syna i Jego wielką ofiarę za grzech, którzy uznali, że stawienie swego ciała ofiarą żywą, jest rozumną służbą i poświęcili swoje wszystko Jemu, aby mogli uczestniczyć w Jego cierpieniach, a ostatecznie uczestniczyć też w Jego chwale. Tacy mogą łatwo zauważyć, że chwała i zaszczyty królewskie, do jakich zostali powołani, są tak wielkie i wspaniałe, a ich dzieło błogosławienia ludzkości w Tysiącleciu tak szczególne, że wszelkie te doświadczenia wiary, cierpliwości, miłości i posłuszeństwa zdają się im w zupełności rozumne.
Wszystkich takich pobudzamy, szczególnie w tym czasie obchodzenia pamiątki śmierci naszego drogiego Odkupiciela, aby mogli uchwycić nie tylko zewnętrzną formę zaparcia samych siebie, praktykowaną przez nominalnych chrześcijan w czasie wielkiego postu, lecz aby mogli poznać zupełne znaczenie poświęcenia się Bogu, co właśnie te słowa naszego Pana oznaczają; a także aby nie kontentowali się noszeniem krzyża na szyi dla ozdoby, ale aby w zupełności uchwycili znaczenie Pańskich słów co do prawdziwego noszenia krzyża, by w słusznym czasie mogli także nosić koronę, jako obiecaną nagrodę dla zwycięzców. Przeto w tej porze roku, odnówmy nasze przymierze ofiary z Bogiem, zdecydowani, według słów Apostoła, aby z tym większą gorliwością – „Złożywszy wszelaki ciężar i grzech, który nas snadnie obstępuje”, biec cierpliwie w zawodzie, który nam jest wystawiony; patrząc na Jezusa, Wodza i Dokończyciela wiary, którego śladami podjęliśmy się biec aż do śmierci – Żyd. 12:1.
====================
— 15 kwietnia 1900 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: