R2317-174 Studium biblijne: „Duch nie ma ciała ani kości”

Zmień język

::R2317: :strona 174::

„DUCH NIE MA CIAŁA ANI KOŚCI”

— 19 CZERWCA — Mat. 28:8-20 —

„Byłem umarły, a otom jest żywy na wieki wieków” – Obj. 1:18

NIEWIASTY miały przywilej najpierw dowiedzieć się o zmartwychwstaniu naszego Pana i otrzymały pierwsze poselstwo po Jego zmartwychwstaniu. Może było to częściowo dlatego, że umysł niewieści, w przeciwieństwie do męskiego, może łatwiej uchwycić podobne sprawy przez tak zwaną wiarę intuicyjną, w odróżnieniu od wiary analitycznej. A mogło to również być dowodem specjalnego uznania owej czułej sympatii niewiast, które wykorzystały najwcześniejszą sposobność, aby dla wyrażenia swej miłości i oceny dla zmarłego Pana, pospieszyć wczesnym rankiem do grobu i namazać Jego ciało wonnościami. W każdym razie niewiasty, które udały się do grobu Pana najwcześniej, zostały wielce nagrodzone za tę ich usługę i za miłość, która ich do tego pobudziła.

One przestraszyły się i zdziwiły, gdy poinformowane zostały przez anioła, że Jezus powstał; jednak uchwyciły tę prawdę „wiarą intuicyjną.” Gdy prędko zaczęły biec, aby oznajmić tę radosną nowinę braciom, Jezus spotkał je w drodze i okazał się im w ciele takim, że mogły Go rozpoznać. Upadły do Jego nóg i silnie je objęły, jakoby w obawie, aby nie odszedł; lecz Mistrz pocieszył je i posłał, aby poselstwo o Jego zmartwychwstaniu oznajmiły Jego uczniom.

Oświadczenie Pana: „Nie dotykaj się mnie, bom jeszcze nie wstąpił do Ojca mego; ale idź do braci moich a powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego, i do Boga mego i Boga waszego”, było prawdopodobnie wypowiedziane w tym czasie i słowa te potrzebują pewnego zbadania, ponieważ zwykle są źle rozumiane. Biblijny słownik profesora Young’a wyjaśnia, że słowa: „nie dotykaj się mnie” właściwie oznaczają „nie trzymaj się mnie.” Maria widocznie dotknęła się już Pana, bo, jak podaje Ewangelista Mateusz, one „uchwyciły się nóg jego.” Niewiasty te były widocznie w obawie, że moc, która Go podniosła z martwych, może Go przenieść gdzieś indziej. Jest też prawdopodobne, że od chwili, kiedy anioł powiedział im, że Pan zmartwychwstał, niewiasty owe w rozmowie przypomniały sobie, że On jeszcze przed Swoją śmiercią powiedział, iż „wstąpi tam gdzie był pierwej.” To też, gdy Go tak nagle ujrzały, objęły Go za nogi i nie chciały Go puścić w obawie, że zniknie i że już więcej Go nie zobaczą. Tak rozumiejąc sprawę, słowa naszego Pana oczywiście miałyby takie znaczenie: Nie trzymajcie się mnie z taką trwogą jakbyście mnie już więcej nie miały oglądać, bo czas mego wstąpienia do Ojca i Boga waszego i mojego, jeszcze nie nadszedł. Idźcie raczej i zanieście tę wiadomość braciom. Pamiętajcie również, że Bóg Mój jest także waszym Bogiem, a Mój Ojciec w niebie jest także waszym Ojcem.

Mając na względzie, że w taki sposób nasz Pan posłał niewiasty, aby ogłosiły drugim fakt o Jego zmartwychwstaniu, możemy wnosić,

::R2318: :strona 174::

że chociaż Pan i Apostołowie nigdy nie zlecili niewiastom zajmować naczelne i publiczne miejsca w ogłaszaniu Ewangelii, to jednak one, w służeniu prawdzie, mają też swoje miejsca i nie mniej zacną, nie mniej publiczną misję w łączności z ogłaszaniem Ewangelii. Właściwie możemy wnosić, że naturalne dopełnienia łagodności i miłości, właściwe Świętemu Duchowi miłości, uzdalniają niewiastę do wiele poważnych, choć mniej widocznych i mniej agresywnych działalności dla Pana i Jego ludu. I błogosławieni są bracia i błogosławione są siostry w kościele Chrystusowym, tam gdzie ich społeczna pomoc i służba jest uznawana, gdzie współdziałają jedni z drugimi i na ile to możliwe, starają się rozeznawać Boskie metody i Jego porządek w używaniu ich talentów. Zobacz „Mężczyzna i kobieta w Boskim porządku” w naszym wydaniu z lipca ’93.

Opis o opieczętowaniu grobowca i o postawieniu straży, aby uczniowie nie wykradli ciała Pańskiego, zdaje się wykazywać jak najdobitniej, że religijni przywódcy żydowscy byli zupełnie zaślepieni i że charakter, dzieła i nauki naszego Pana nie miały na nich żadnego wpływu. Oni widocznie wcale nie przypuszczali, kim Jezus był ani rozumieli przepowiedni, że miał powstać od umarłych. Jedyną ich myślą było, że uczniowie Jezusowi mogą dopuścić się oszustwa. Te złe przypuszczenia były wszakże obrócone przez Boga ku dobremu, stały się silniejszym poświadczeniem dla prawdy a zasileniem wiary dla wierzących. Nie było koniecznym do zmartwychwstania naszego Pana, aby kamień od grobu był odsunięty, by ciało mogło powstać, lub mogło być z grobu zabrane; ponieważ ciało, w jakim Jezus zmartwychwstał, nie było Jego poprzednim ciałem ludzkim, tak samo jak Jego ludzkie ciało, nie było ciałem duchowym, tym jakie On miał zanim stał się człowiekiem. Atomy materii, z jakich składało się ludzkie ciało Chrystusa Pana, nie zostały zmienione w atomy ciała duchowego, tak samo jak nasze ciała ludzkie, nie staną się duchowymi, gdy dostąpimy działu w pierwszym zmartwychwstaniu. Elementy ciała ludzkiego nie będą potrzebne do ukształtowania ciała duchowego dla nas ani były potrzebne dla naszego Pana. Apostoł Paweł wykazał to dobitnie, gdy powiedział: „Jest ciało cielesne, jest też ciało duchowne”.

Te dwa ciała nie są jednakowe. Cielesne, czyli ziemskie ludzkie ciało, składa się z ciała, krwi i kości natomiast o duchowym Pan powiedział, że „nie ma ciała ani kości”. Nasz Pan nie mógł zatrzymać Swego niebiańskiego, czyli duchowego ciała, gdy przyszedł na ziemię, aby stać się zastępcą, czyli okupem za człowieka. Aby tego dokonać, nasz Pan musiał złożyć chwałę owej natury wyższej, uniżyć Samego Siebie i „przyjąć kształt niewolnika,” „dla ucierpienia śmierci”, gdy więc dokonał dzieła

::R2318: :strona 175::

powierzonego Mu przez Ojca, gdy poniósł śmierć i ponownie miał wstąpić do chwiały, jaką miał u Ojca zanim świat był, ciało ludzkie nie było Mu już potrzebne. Musiał znowu posiadać ciało duchowe. „Co się narodziło z ciała, ciało jest, a co się narodziło z Ducha, duch jest”. Kształt niewolnika nie byłby odpowiedni Temu, którego Ojciec chciał uczcić i wywyższyć ponad „nad wszystkie księstwa i zwierzchności i mocy, i państwa, i nad wszelkie imię”, jakie jest gdziekolwiek mianowane. On musiał więc otrzymać ciało chwalebne, które byłoby „wyrażeniem istności” Ojca i takim też było Jego zmartwychwstałe ciało.

Z powodu ustalonych od wieków niewłaściwych myśli w tym przedmiocie, trudno jest niektórym zrozumieć oświadczenie Apostoła: „Chociaśmy też znali Chrystusa według ciała, lecz już teraz więcej nie znamy”, jak i oświadczenie Piotra, że Jezus „umartwiony będąc ciałem, ale ożywiony duchem”. Co te oświadczenia znaczą, można najlepiej zrozumieć z apostolskiego opisu zmartwychwstania Kościoła, czyli pierwszego (głównego) zmartwychwstania, którego dostąpią wszyscy członkowie Ciała Chrystusowego, wraz z ich Głową i Panem. Ponieważ mamy poznać „moc zmartwychwstania jego” jako członkowie Jego Ciała (Filip. 3:10), wynika z tego, że jeśli mamy gdzie opis naszego zmartwychwstania to z konieczności opis ten będzie też określeniem zmartwychwstania Pańskiego, albowiem dostąpić mamy Jego, czyli pierwszego zmartwychwstania.

Względem tegoż zmartwychwstania Apostoł naucza, że nie to ciało, jakie jest wsiane, powstanie, ale inne ciało stosownie do Boskiego zarządzenia. Porównując te dwa to jest ciało, które mamy teraz z tym, które otrzymamy przy pierwszym zmartwychwstaniu, Apostoł oświadcza, że ciało, które umiera wsiane bywa w słabości, lecz wzbudzone zostanie ciało w mocy; bywa wsiane w skazitelności a wzbudzone będzie w nieskazitelności; bywa wsiane w niesławie a wzbudzone zostanie w sławie, czyli ciało chwalebne. To, które umiera jest ciałem cielesnym ziemskim, lecz wzbudzone zostanie ciało duchowe, niebiańskie, nie „ciało i krew”, czyli nie ciało ludzkie.

Punkt styczności pomiędzy ziemskim ciałem Naszego Pana a Jego ciałem duchowym, wprowadza niektórych w zamieszanie, z powodu, że pewne fakty nie są brane pod uwagę; mianowicie, że po Swoim zmartwychwstaniu, Pan potrzebował w Swoich uczniach utwierdzić wiarę w to zmartwychwstanie i przygotować ich do ogłoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu. Ponieważ Apostołowie wciąż jeszcze byli ludźmi cielesnymi, bo Ducha Świętego jeszcze nie otrzymali, oni nie byli sposobnymi do zrozumienia i ocenienia rzeczy duchowych, jak to Apostoł Paweł później powiedział: „cielesny człowiek nie pojmuje tych rzeczy, które są Ducha Bożego […] i nie może ich poznać przeto, iż duchownie bywają rozsądzone”. Koniecznym wszakże było, aby uczniowie wierzyli w Pana Jezusa Chrystusa, zanim On wstąpił do Ojca, aby przez to znajdowali się we właściwej postawie serc do otrzymania Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy; albowiem Duch ten nie miał spłynąć na niewiernych, ale na wiernych.

Aby uczniów Swoich upewnić o Swoim zmartwychwstaniu, nasz Pan obrał do tego najlepszą metodę; jednak była to metoda inna od tej, jaką obrał później, w Swoim pokazaniu się Saulowi. Temu, pokazał Swoje rzeczywiste ciało, którego blask oślepił Saula i powalił go na ziemię. On sam później powiedział, że był to blask jaśniejszy nad słońce w południe. Gdyby Pan w taki sposób pokazał się niewiastom idącym do grobu, albo uczniom, z którymi spotkał się w drodze do Emaus to skutek nie byłby tak korzystny. Oni byli już dosyć przestraszeni wypadkami, jakie stały się w owych dniach; przeto Pan zastosował metodę, jaka była poprzednio używana przez aniołów posyłanych z pewnymi zleceniami do ludzi i jaką On Sam posługiwał się w podobnych misjach, gdy jeszcze był istotą duchową. Na przykład: pokazał się Abrahamowi, rozmawiał i jadł z nim; jednak to okazanie się Abrahamowi, nie było zmianą natury, ale ukryciem natury niebiańskiej w ciele ludzkim. Tak ukryty, On mógł rozmawiać z Abrahamem i z Sarą, bez przestraszenia ich. Podobnie sprawa się miała po Jego zmartwychwstaniu. Chociaż Pan nie był już więcej człowiekiem, ale wyraźnym wyobrażeniem istoty Ojca, okazał się jednak w postaci człowieka i to w różnych postaciach, przy różnych okazjach; raz jako ogrodnik ukazał się Marii, później pokazał się jako podróżny, dwom uczniom idącym do Emaus, to znowu, w górnym pokoju, pokazał się uczniom w ciele podobnym do poprzedniego, ze znakami ran od gwoździ i włóczni. Było to w celu przekonania Tomasza, który oświadczył, że inaczej nie uwierzy, iż Pan zmartwychwstał. Pan udzielił Tomaszowi żądanych dowodów, lecz zganił go również i powiedział, że bardziej błogosławionymi byli ci, którzy uwierzyli, bez domagania się takich fizycznych dowodów.

Mimo tych różnych okoliczności ostrzeżeń i dowodów dostarczonych „człowiekowi cielesnemu”, powiedziane mamy,

::R2318: :strona 176::

że niektórzy ujrzawszy Go pokłonili Mu się; „lecz niektórzy wątpili”. Gdyby Jezus okazał się uczniom wówczas tak jak później pokazał się Saulowi z Tarsu, to czy nie byliby oni więcej przestraszeni aniżeli pouczeni? Nie byliby w stanie rozpoznać, że był to ten sam Jezus, który poprzednio, będąc istotą duchową, stał się człowiekiem dla naszego odkupienia; a teraz znowu otrzymał wszelkie władze istoty duchowej, aby mógł okazywać się w jakiejkolwiek postaci zechce – czy to jako płonący krzak, jako zwykły człowiek, jako ogrodnik, podróżny, rybak, czy też w postaci takiej jak był przed śmiercią. Wszystko to dało Apostołom czas stopniowego zorientowania się w tej sprawie, aby mogli zrozumieć, że Jezus dostąpił zupełnej przemiany, że już nie był takim jak poprzednio, że był duchem, bez jakichkolwiek ograniczeń ludzkich. Bez tego wszystkiego oni nie byliby w stanie zrozumieć tego zapewnienia, że wszyscy musimy być „przemienieni” w okamgnieniu, na trąbę ostateczną, abyśmy mogli być „podobni mu będziemy; albowiem ujrzymy go tak, jako jest”.

Oświadczenie Pana: „Dana Mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi” było zupełnie przeciwnym od Jego poprzednich wypowiedzi, kiedy On sprawował dzieło ofiary, jakie Ojciec Jemu powierzył. Wtedy On często mawiał: „Nie mogęć ja sam od siebie nic czynić”. W czym była ta zmiana? Czemu teraz tak inaczej mówił o Sobie, że posiadał moc, do jakiej poprzednio nie przyznawał się? Dlatego, że doznał przemiany. Nie był już więcej człowiekiem Chrystusem Jezusem, aby śmierć ponieść; lecz gdy zaznał śmierci, został teraz wzbudzony i uwielbiony, stał się „Panem wszystkich.” Jego próby i doświadczenia, aby okazać się godnym dziedzicem wszystkiego, należały już do przeszłości. Zmartwychwstanie naszego Pana istotą duchową, było dowodem, że On był „godnym wziąć moc, bogactwo,

::R2319: :strona 176::

mądrość, siłę, cześć, chwałę i błogosławieństwo na wieki wieczne.” A nie tylko to, ale śmiercią Swoją On odkupił ludzkość, oraz wszystkie nadzieje, przywileje, prawa i błogosławieństwa, jakie pierwotnie należały do ludzkości i których przywrócenie zostało zapewnione Boską przysięgą i Jego obietnicami danymi Abrahamowi, Izaakowi, Jakubowi, Dawidowi i innym. Pańskie słowa: „Dana Mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi”, były więc skromnym oznajmieniem wielkiego zwycięstwa, jakie On odniósł dla siebie, dla Adama i dla całej ludzkości. Takie oznajmienie o Swoim zwycięstwie, o wykupieniu ludzkości i o Jego obecnej wielkiej potędze ku wybawieniu ludzkości z grzechu i śmierci, było więc stosownym wstępem do polecenia jakie Pan, przy tej samej sposobności, zlecił Apostołom słowami: „Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody.”

Jego własne nauczanie, jak i nauczanie przez Apostołów, było do tego czasu ograniczone tylko do narodu żydowskiego, zgodnie z Boskim przymierzem z tym narodem przez Mojżesza; lecz teraz, po zapieczętowaniu Nowego Przymierza, krwią własną przelaną na Kalwarii, On upoważnił Apostołów, aby Ewangelię głosili także innym narodom. Nastał słuszny czas, aby ogłoszone było coś większego aniżeli Prawo Zakonu ustanowionego przez Mojżesza; (1) że to nie miało być ograniczone tylko do Izraela cielesnego, lecz było dla wszystkich narodów; (2) że to miało być skuteczne ku udoskonaleniu wszystkich, którzy przychodzą do Ojca przez Orędownika; że to nie miało być tylko chwilową pomocą, ale wieczną; teraz, na warunkach przymierza ofiary, a w przyszłości na warunkach Nowego Przymierza i przez tegoż Pośrednika.

Nauki, które miały być głoszone narodom, są tu przez Jana określone jako te „com wam przykazał.” To dowodzi, że jądrem Ewangelii nie jest Zakon Żydowski, ani naukowe teorie i zawiłe problemy; ale nauki proste jakie Pan przekazał Apostołom. Jakie były te nauki?

(1) On nauczał, że wszyscy byli grzesznymi.

(2) Że On przyszedł na świat, aby złożyć życie Swoje okupem – równoważną ceną za grzechy wszystkiego świata.

(3) Że żaden nie mógł przystąpić do Ojca, tylko przez Niego.

(4) Że wszyscy przystępujący do Ojca przez Niego muszą, w dodatku do wiary w Niego, wziąć krzyż swój i naśladować Go.

(5) Że wszyscy wierni są jednym z Nim, tak jak w winnym krzewie latorośle są jednym z głównym pniem winnym.

(6) Że każda latorośl w Nim mieszkająca, musi przynosić owoc, bo inaczej będzie odcięta.

(7) Że ci, którzy w Nim ufają, mają oczekiwać i spodziewać się Jego wtórego przyjścia – „przyjdę zasię i wezmę was do Siebie”.

(8) Że ostateczne ziszczenie naszej nadziei i wszystkich obiecanych błogosławieństw nastąpi przez zmartwychwstanie.

(9) Że prawem Nowego Stworzenia jest miłość – „Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej siły twojej i ze wszystkiej myśli twojej; a bliźniego twego jako samego siebie”.

Możemy więc czuć się w zupełności upoważnionymi do nauczania i wierzenia, że powyższe są artykułami wiary, koniecznymi, tak żydom jak i poganom, którzy dostąpili powołania Wieku Ewangelii i że ponadto nic innego nie jest konieczne do „nauk Pana naszego Jezusa Chrystusa” ani do „wiary raz świętym podanej.” Ktokolwiek czyni próbę większą albo mniejszą od powyższych, jest w błędzie.

Oświadczenie naszego Pana, że On będzie ze Swym ludem po wszystkie dni, aż do skończenia świata, nie miało znaczyć, że On nie odejdzie z tego świata, ani też nie znaczyło, że Jego słuchacze mieli pozostać przy życiu aż do skończenia się tego wieku. Słowa Jego tu wypowiedziane nie mogą być rozumiane jako przeciwne innym Jego oświadczeniom, raczej powinny być rozumiane zgodnie z innymi, że On miał odejść, „wstąpić na wysokości, aby okazać się przed oblicznością Bożą za nami.” Mimo to Jego moc, Jego duch, opieka, miłość były z Jego ludem przez cały ten wiek, aby strzec ich dobra, nadzorować ich sprawami, tak aby wszystkie rzeczy pomagały ku dobremu tym, którzy Boga miłują – aż przy końcu tego wieku, zgodnie z Jego obietnicą, On okaże się ponownie, już nie jako ofiara za grzech, ale „ku zbawieniu” – aby Kościół Swój przyjąć do Swej chwały, a grzechem schorowany i zaciemniony świat, błogosławić prawdziwą światłością – Jana 1:9.

====================

— 1 czerwca 1898 r. —