::R2096 : strona 27::
„Oni byli z Jezusem”
— 31 STYCZNIA — DZ. AP. 4:1-14 —
„Niemasz żadnego imienia [oprócz imienia Jezus] pod niebem, danego ludziom, przez które byśmy mogli być zbawieni”
Gdy Apostołowie kazali Chrystusa, powołując się na manifestację Jego mocy przez Piotra, gdy tenże uleczył człowieka chromego u kościelnych drzwi, zwanych „piękne”, pobożny lud chętnie słuchał ich kazań, lecz ówcześni teologowie byli tym mocno zaniepokojeni. Zdawało się im to być czymś zdrożnym, by ktoś inny oprócz nich miał nauczać lud i że lud więcej zainteresowania okazywał tym „laikom” (ludziom świeckim niezaliczającym się do kleru) aniżeli im – głównym kapłanom, religijnym książętom i nauczonym w zakonie. W tym oni okazali owego zwykłego ducha światowego, który objawia się w każdym religijnym systemie (oprócz prawdziwego), w ten sposób, że sprzeciwia się każdemu światłu i każdej nauce, które nie pochodzą od tych uznawanych i „wyświęconych” nauczycieli. Prawda, że Apostołowie byli upoważnieni przez najwyższy autorytet wszechświata, czyli przez Ducha i moc Bożą, działającą przez Chrystusa; lecz takiego wyświęcenia, takiego upoważnienia do głoszenia Ewangelii, ci teolodzy nie uznawali, tak samo jak ich następcy w naszych czasach nie uznają upoważnienia od Boga, a tylko od ludzi.
Nauczeni w zakonie nie tylko, że zazdrościli, aby jacyś inni oprócz nich, mieli posłuch u ludu w sprawach religijnych, lecz oni przysłuchali się tym kazaniom o tyle, że rozpoznali iż Apostołowie w rzeczywistości udzielali ludowi pewną znajomość o duchowych rzeczach. Lud był w rzeczywistości nauczany i to w przedmiotach, o których oni, nauczeni w zakonie i teolodzy, nic nie wiedzieli i nauczać nie umieli. Przeto, gdyby na takie nauczanie zezwalano, to słuchacze w krótkim czasie wiedzieliby więcej, aniżeli ich religijni przywódcy, co wcale im nie było na rękę. Sami nie byli w stanie nauczać ludu prawd Bożych, a nie byli dosyć pokorni w sercu, aby przyjąć instrukcję, przeto zostali prędko
::R2096 : strona 28::
przepełnieni duchem zazdrości, nienawiści i złości przeciwko tym, których Pan naznaczył i używał, pomijając ich. Oni mieli władzę wstrzymywania tych kazań i uwięzienia Apostołów, więc władzy tej używali.
Ten sam duch ujawnił się w średniowieczu w Rzymsko-Katolikach, lecz z jeszcze większą niesprawiedliwością. Oni nie tylko więzili, lecz torturowali i na śmierć podawali tych, co odważali się uczyć lud duchowych rzeczy, bez ich zezwolenia, wyświęcenia itd. I niestety, duch ten ujawnił się do pewnego stopnia także w reformatorach. Kalwin, Luter i wielu dzierżących autorytet w kościele Episkopalnym, od szesnastego do osiemnastego stulecia, byli podobnie zagniewani na tych, co starali się uczyć lud bez ich upoważnienia. Duch ten w pewnej mierze poszedł także z tymi, którzy prześladowani w swej ojczyźnie, przepłynęli na żaglowcu „Mayflower” do wolnej Ameryki. Nie potrzebujemy oskarżać którychkolwiek z tych o rozmyślne zło; oni żyli w czasie, gdy religia i polityka były z sobą spojone i na pewno myśleli, że czynili przysługę Bogu zwalczając to, co uważali za „herezję”. Gdyby oni sprzeciwiali się herezji tylko siłą i logiką Pisma Świętego i gdyby w ten sposób starali się pokonywać to, co w ich pojęciu było błędem, a nauczać to, co mniemali być prawdą, oni byliby godni nie tylko uznania, ale i uwielbienia i mogli byli dojść do prawdy; lecz ich gorliwość uwiodła ich do używania niesprawiedliwych sposobów i oni w pewnym stopniu walczyli przeciwko Bogu. Należy jednak zauważyć, że wszystkie te niewłaściwe wysiłki nie zdołały zgnieść prawdy, a tylko dopomagały do oczyszczania świętych, tak jak złoto doświadczane jest w ogniu.
Oświata i wolność, jakie się wzmogły w ostatnim stuleciu, zniosły władze duchownych przywódców i mimo woli zmusiły ich do ograniczania się do wyklinań, ekskomuniki itp., w ich walce z wzmagającą się prawdą. W miarę jak każda reforma wzmagała i utwierdzała się, sprzeciwy te stopniowo zamierały, jak na przykład, sprzeciwy wobec „Kwakrów”, „Baptystów”, „Uczni” i innych. Gdy jednak obserwujemy znaki czasów w świetle Boskiego objawienia, mamy powód do wierzenia, że obecny ruch za „Chrześcijańską unią” doprowadzi ostatecznie do takiej kombinacji wszystkie mocniejsze i wpływowe systemy religijne, że do pewnego stopnia opanuje świecką politykę i prawa, obdarzając teologów władzą do silniejszego sprzeciwu względem prawdy Bożej i do powstrzymania z Ducha spłodzonych przedstawicieli Pana od głoszenia ludowi prawdy odnośnie zakańczania się starej a rozpoczynania się nowej dyspensacji.
Przyzwyczajeni do aroganckiego poniżania zwykłego ludu swoimi tytułami, nauką i autorytetem, Arcykapłan jak i cała kasta kapłanów i religijnych przywódców, zebrali się na sądową radę, aby przesłuchać, pognębić i potępić Piotra i Jana za ich śmiałość do nauczania ludu.
Zostali znacznie zdziwieni, gdy ci dwaj mężowie, których oni sądząc z ogólnego zachowania się, ubioru itd., uznali za nieuczonych, zwykłych ludzi, przemówili do nich skromnie i z prostotą, a jednak ze świętą odwagą, o Jezusie z Nazaretu i o Jego leczniczej mocy – skutecznej tak samo po Jego ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu, jak poprzednio. Piotr, gdyby słowa te wypowiedział tylko sam z siebie, to z pewnością wspominając o ukrzyżowaniu Pana, byłby gotów zamilczeć to, że słuchacze jego byli w tym winni; lecz jako Pańskie narzędzie, wybrane do tej sprawy, Piotr znajdował się pod kontrolą Ducha Świętego, przeto chociaż bez gorzkości i nienawiści, wypowiedział swym słuchaczom całą prawdę, co do ich winy w ukrzyżowaniu Jezusa; i wykazał im z proroctw, że pogardzili węgielnym kamieniem duchowej Świątyni Bożej, lecz mimo to Bóg Jezusa nader wywyższył i uczynił Go Głową Kościoła, który jest Jego ciałem – duchową Świątynią, w którą my, jako żywe kamienie mamy się budować.
W tym przemówieniu pod natchnieniem Ducha Świętego, nie było żadnej dwuznaczności ani zawiłości; było ono wyraźnym i do punktu. Piotr nie mówił, że Jezus z Nazaretu był jednym z wielkich nauczycieli tego świata, na równi z Mojżeszem, Konfucjuszem i innymi; ani nie mówił, że nie robi różnicy czy ktoś słyszał o Chrystusie lub nie, jak to niektórzy fałszywi nauczyciele oświadczają obecnie. Duchem natchnione przemówienie Piotra nie było widocznie w zgodzie z obecnie tak zwaną „nową teologią”, „wyższą krytyką”, ani z „szerszą teologią” ujawnioną na Religijnym Parlamencie w Chicago i wyznawaną przez wielu dzisiejszych „wielkich teologów”. Piotr wydał świadectwo wyraźne i silne słowami: „Nie masz w żadnym innym zbawienia; albowiem nie masz żadnego imienia pod niebem danego ludziom, przez które byśmy mogli być zbawieni”. W tych słowach on oznajmił swoim uczonym słuchaczom, że nie było nadziei zbawienia w Mojżeszu i w Zakonie, tak samo jak nie było jej w pogańskich systemach teologicznych – że znajomość Chrystusa, oraz wiara i posłuszeństwo Jemu, były jedyną od Boga naznaczoną drogą do zbawienia.
Cóż ci uczeni i kapłani mogli na to powiedzieć? Co mogli oni uczynić w takich okolicznościach? Wcale nie udało im się przestraszyć tych skromnych rybaków i zamiast tego otrzymali kazanie od nich, kazanie jakiego wcale nie spodziewali się usłyszeć w tych warunkach. Nie znajdowali się oni w takiej postawie serca, aby mogli być tym poruszeni, jak owe trzy tysiące słuchaczy w dniu zesłania Ducha Świętego; ani nie byli tak pokornego, pobożnego i pojętnego ducha jak owe pięć tysięcy osób, które zostały nawrócone, gdy wysłuchały Piotra w świątyni poprzedniego dnia. Obecni jego uczeni słuchacze nie mogli zdobyć się na nic więcej jak tylko na zdziwienie. Jednakowoż rozpoznali, że ten sam duch pokory i cichości, jaki był w Jezusie, ujawniał się również w Jego uczniach – taka sama potęga logiki i trafności w przemówieniach, oraz skromność w zachowaniu się.
Niechaj tak samo rzecz się ma z nami, naśladowcami Chrystusa Pana! Gdy mamy sposobność świadczenia o Jego łasce i Ewangelii, ogłaszajmy całą radę Bożą bez bojaźni; lecz nie czyńmy tego w sposób ordynarny lub nieprzystojny, ale raczej z łagodnością i siłą, jakie przystoją duchowi prawdy.
====================
— 15 stycznia 1897 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: