::R2081 : strona 310::
WNIEBOWSTĄPIENIE CHRYSTUSA
— 3 STYCZNIA — Dz. Ap. 1:1-14 —
„I stało się gdy im błogosławił, rozstał się z nimi i był niesiony w górę do nieba” – Łuk. 24:51
W pierwszym wierszu Dziejów Apostolskich, pisarz tej księgi, ewangelista Łukasz, łączy tę księgę z napisaną przez siebie Ewangelią.
(2,3) Te dwa wersety obejmują w streszczeniu czterdziestodniowy okres, w którym nasz Pan przebywał z uczniami, jako istota duchowa, od Swego zmartwychwstania aż do wniebowstąpienia. Główną misją Chrystusa Pana w tych czterdziestu dniach było pouczyć uczni o duchowym charakterze królestwa, które miało być ustanowione, a także o konieczności Jego cierpień i śmierci zanim wszedł do chwały. Jego instrukcje wyrażone słowami; jak na przykład do dwóch uczni w drodze do Emaus, były tylko częściowym wyjaśnieniem tej sprawy, inne i to ważniejsze wyjaśnienie, było im udzielane przez obserwację Pańskiego postępowania w tym czasie. Jezus starał się uświadomić uczni o dwóch sprawach: (1) Że On, którego oni widzieli ukrzyżowanego i pogrzebanego, powrócił do życia, powstał od umarłych. (2) Że chociaż był znowu żywym i tym samym Chrystusem, to jednak stan Jego uległ kompletnej zmianie – nie był już dłużej „człowiekiem Chrystusem Jezusem, który dał Samego Siebie na Okup”, ale dopełniwszy dzieła, na dokonanie którego przyjął postać i naturę ludzką, ożywiony został na wyższym, duchowym poziomie, który opuścił trzydzieści i trzy lata przedtem, aby odkupić rodzaj ludzki.
Ponieważ apostołowie byli wciąż jeszcze cielesnymi, a daru Ducha Świętego jeszcze nie otrzymali, oni nie byli w stanie odpowiednio zrozumieć i ocenić rzeczy duchowych (Jana 3:12); stąd potrzebnym było udowodnić im tak ważną sprawę duchową (że Chrystus, wzbudzony od umarłych, był istotą duchową); i to w sposób taki aby oni mogli to zrozumieć. Cel ten nie byłby osiągnięty, czyli uczniowie nie otrzymaliby dostatecznego dowodu o Pańskim zmartwychwstaniu, gdyby Pan ukazał się im tak, jak później ukazał się Saulowi z Tarsu, w chwale duchowej, „jaśniejszej niż blask słoneczny w południe”. To była ważna lekcja dla apostoła Pawła i dla wszystkich apostołów, lecz potrzebowali oni pewnego łącznika, który by łączył Onego uwielbionego Jezusa z człowiekiem Jezusem i łącznik ten był im dany podczas owych czterdziestu dni pomiędzy Pańskim zmartwychwstaniem a Jego wniebowstąpieniem. To z tego powodu nasz Pan pojawiał się uczniom w cielesnych ciałach, a w dwóch przypadkach w ciałach przypominających to, które oni widzieli ukrzyżowane, noszących także ślady gwoździ i włóczni. On w ten sposób przyporządkował w ich umysłach ukrzyżowanego człowieka-Jezusa z wzbudzonym duchowym-Jezusem.
Drugim stopniem w tej lekcji był ów fakt, że ukazywanie się Pana nie było częste. W całym tym czterdziestodniowym okresie zapiski zdają się wskazywać, że wszystkiego razem ukazał się im około siedem a najwyżej dziesięć razy i każdym razem widzieli Go tylko krótką chwilę tak, że wszystkiego razem, w postaci widzialnej dla uczni, Pan był prawdopodobnie nie więcej jak cztery godziny – czyli przeciętnie około pół godziny przy każdym ukazaniu się. Gdzie on był w pozostałym czasie? naturalnie nasunęło się im to pytanie. Czemu nie pozostawał z nimi zawsze, tak jak przed ukrzyżowaniem? itp. I to co właśnie było częścią ich lekcji – aby pobudzić ich do myślenia i rozważania o tej sprawie, aby mogli zrozumieć, że wielka zmiana zaszła w ich Mistrzu pomiędzy Jego ukrzyżowaniem a pierwszym ukazaniem się Marii w dniu Jego zmartwychwstania. Możemy sobie wyobrazić ich badania nad tą sprawą w owych czterdziestu dniach, ich dyskusje za i przeciw, ich wzajemne zapytywania, kiedy i gdzie ukaże im się następnie i jaki będzie ostateczny wynik tego wszystkiego.
Trzecim zarysem ich lekcji przez obserwacje było to, że Jezus ukazywał się w różnych postaciach i w różnym odzieniu; Marii ukazał się jako ogrodnik; nie widziała ran ani blizn na Jego rękach i nogach, chociaż była bardzo blisko Niego, a nawet uścisnęła Jego nogi. W drodze do Emaus pokazał się uczniom w innej postaci, tak, że nie poznali Go, ani nie zauważyli na Nim nic niezwykłego, chociaż siedzieli z Nim przy stole. Poznali Go dopiero po Jego błogosławieniu pokarmów, jak to zwykł był czynić przed ukrzyżowaniem. Innym razem pokazał się Piotrowi, Jakubowi i Janowi przy brzegu jeziora, znowu niezawodnie w innej postaci, bo poznali Go dopiero po dokonanym cudzie; i Jan pisze, że „żaden z uczniów nie śmiał Go pytać: Ktoś Ty jest?” wiedząc, że to był Pan. Poznali Go, ale nie ze znaków od gwoździ na rękach, lub od cierniowej korony na głowie, ale z Jego zachowania się i z cudownego połowu na Jego słowo, po całonocnym łowieniu bezowocnie. Dwa razy Pan ukazał się w ciele podobnym do tego, w którym był ukrzyżowany, to jest ze znakami od gwoździ i włóczni; raz w nieobecności Tomasza a drugi raz, gdy on był obecnym. Te różne ukazywanie się Pana, w różnych warunkach i miejscach, lecz w zupełności odmienne od Jego zachowywania się i postępowania z uczniami poprzednio, były w tym celu, aby uczniowie zrozumieli, że Pan był „przemieniony” – że nie był już więcej istotą cielesną, „człowiekiem Chrystusem Jezusem”, w ciele ograniczonym do cielesnych warunków, lokomocji, zawsze widzialny, itd., ale że był zmieniony tak zupełnie, iż mógł ukazywać się i znikać, przybierać ciało raz takie a drugi raz inne i do każdej okazji mógł tworzyć odmienne ubrania, takie, jakie by sam chciał.
Czwartą obserwacyjną lekcją dla uczni było to, że Pan ukazywał się i znikał cudownie, nagle, niespodzianie. Przyszedłszy nie wiadomo jak i skąd, On przyłączył się do dwóch uczni idących do Emaus i udzieliwszy im tyle lekcji słownych ile oni mogli strawić, „znikł im z oczu”. Tego samego wieczora ukazał się innym uczniom, w innym miejscu, gdy drzwi mieli szczelnie zamknięte z bojaźni przed żydami. Nie potrzebował otwierać zamka ani drzwi, tak jak „człowiek Chrystus Jezus” musiałby uczynić, aby wejść do wnętrza któregokolwiek domu. Narodzony z ducha Jezus mógł czynić i też czynił to, co poprzednio tłumaczył Nikodemowi i co uczniowie, a przynajmniej słyszał i zapisał Apostoł
::R2082 : strona 310::
Jan (3:5). Zmartwychwstały Jezus przychodził i odchodził jako wiatr, a uczniowie nie byli w stanie powiedzieć ani zrozumieć skąd przyszedł i gdzie poszedł. Takim jest „każdy narodzony z ducha”. Nie dziw, że początkowo uczniowie byli zdziwieni i przestraszeni; i Pan
::R2082 : strona 311::
musiał ich przekonywać, że to, co widzieli nie było duchem, ale zwykłym ciałem i kośćmi, więc bać się nie powinni. Przy jednej okazji sam im powiedział: „Duch nie ma ciała i kości, jako widzicie, że ja mam”. W podobnym ciele i w podobnych kościach (chwilowo stworzonych), On pokazał się wieki przedtem Abrahamowi, jadł i pił z nim (1 Moj. 18:1,2); a także aniołowie w przeszłości pokazywali się w takich postaciach niektórym ludziom. Powinniśmy jednak rozumieć różnicę pomiędzy duchową istotą i jej mocą pokazania się w ciele, a owym uniżeniem jakim nasz Pan Sam zniżył się dla nas, gdy w zupełności pozostawił chwałę, jaką miał u Ojca i zmienił naturę duchową na ludzką, „stał się ciałem”. W poprzednich wypadkach natura duchowa i jej nieograniczona władza pozostała, a postać ludzka była tylko użyta chwilowo, za przewód do porozumienia się czy to z Abrahamem czy z kim innym. Ciała ludzkie jak i ubrania były w tych wypadkach cudownie stwarzane a po dokonaniu zamierzonej misji, znikały. Wierzymy, że to samo czynił nasz Pan kiedykolwiek ukazywał się po Swoim zmartwychwstaniu. Na przykład, ukazał się nagle w pokoju, gdy drzwi były zamknięte, a po pewnym czasie znikł i znowu drzwi nie otwierał. Moc dokonania tego jest tak samo ponad nasze pojęcie jak moc przemienienia wody w wino, albo jak samo zmartwychwstanie. Przyjąć to można tylko wiarą, opartą na świadectwach wiarogodnych świadków i zasiloną na każdym kroku naszą znajomością Boskiej potęgi.
To, że apostołowie, przynajmniej do pewnego stopnia zrozumieli tę sprawę Pańskiej przemiany, przejawia się z ich wyrażeń o Pańskich manifestacjach po Jego zmartwychwstaniu. Mówią, że Pan „ukazywał się”, „okazał się” itp. To nie są wyrażenia zwykłe i nie określają zwykłych ludziom okoliczności. Jest rzeczą zwykłą widzieć kogoś, gdy jest obecny i nie ma potrzeby mówić o nim, że się ukazał lub pokazał, albo, że znikał. Uczniowie zauważyli też ten fakt, że Pańskie ukazywania się były zawsze tylko dla wierzących a nigdy dla światowych; co zgadzało się z tym, co Pan powiedział przed Swoją śmiercią: „Maluczko a świat Mię już więcej nie ogląda”. Także w przyszłości świat nie będzie już więcej oglądać Pana Jezusa. Chociaż On wciąż jeszcze nosi tytuł Syna Człowieczego, jako znamię Jego wielkiego posłuszeństwa Ojcu i wykupienia ludzkiego rodzaju, a także tytuł do chwalebnej Boskiej natury, którą teraz posiada w nagrodę Jego posłuszeństwa aż do śmierci i to śmierci krzyżowej, Bóg wywyższył Go jeszcze więcej i dał Mu imię, które jest ponad wszelkie imię, aby w imieniu Jezusowym skłoniło się wszelkie kolano a każdy język, aby je wyznawał.
Wielu wpada w zamieszanie z powodu, że nie rozróżniają pomiędzy istotami duchowymi a ludzkimi i pomiędzy władzą jednych a drugich. Zdaje im się, że ciało duchowe musi składać się z ciała ludzkiego, a przynajmniej z niektórych elementów tegoż. Zapominają o tym, co Św. Paweł tak dobitnie tłumaczy i udowadnia (1 Kor. 15:37,38), to jest, że zmartwychwstałe ciało nie jest tym samem ciałem, które było złożone do grobu i że „ciało i krew królestwa Bożego nie odziedziczą” (1 Kor. 15:50; Jana 3:3,5,8). Niektórzy, starając się pogodzić błędną teorię z Pismem Świętym, twierdzą, że ciało duchowe jest ciałem podobnym do ludzkiego tylko nie ma krwi, bo ta ustąpiła miejsca duchowi. (Czy chcą przez to powiedzieć: wiatrowi?) Tacy nie mogą zauważyć, że takie coś nie odpowiadałoby warunkom opisanym powyżej. Ciało ziemskie, składające się z ciała i kości, które zamiast krwi miałoby w żyłach wiatr, nie mogłoby wchodzić do pokoju przez zamknięte drzwi, tak samo jak nie może tego czynić ciało z krwią. Nie mogłoby też znikać z przed oczu – ani jego ubranie nie mogłoby zjawiać się w zamkniętym pokoju a po chwili znikać. Jedyne rozwiązanie tej sprawy może być przez uznanie za prawdę to, co powiedział Sam Jezus: „Duch nie ma ciała ani kości” – chociaż w przeszłości, za zezwoleniem Bożym, duchowe istoty mogły w pewnym celu przybrać ciało z kośćmi, a także z ubraniem.
(4,5) W tym miejscu naszą uwagę zwraca na fakt, że dar Ducha Świętego dany Kościołowi Chrystusowemu, jest czymś niezrównanym – zupełnie odmiennym od poprzednich darów Ducha, z wyjątkiem tego, co otrzymał Sam Pan Jezus. Uczniowie mieli czekać na ten szczególny dar i też czekali przez dziesięć dni od Pańskiego wniebowstąpienia, aż moc ducha na nich zstąpiła. Oni czekali, podczas gdy Jezus jako On Wielki Arcykapłan wstąpił do samego nieba, aby się tam okazać przed oblicznością Bożą i przedstawić zasługę Swej ofiary na Kalwarii za nas, czyli na naszą korzyść.
(6-8) Byli zakłopotani tym nowym porządkiem rzeczy po zmartwychwstaniu Pana. Poprzednie ich pojęcia, zwykłe wszystkim żydom, obracały się około ziemskiego królestwa Izraelskiego. Wyobrażali sobie, że Mistrz i Chrystus będzie Królem w tym królestwie, a oni Apostołowie, będą uczestnikami z Nim w chwale i władzy tego ziemskiego królestwa. Teraz jednak zauważyli cudowną przemianę ich Mistrza; zauważyli też, że mówił im znowu o odejściu, a nie wspominał nic o królestwie, na które oni, jak i wszyscy członkowie dwunastu pokoleń Izraela, czekali (Dz. Ap. 26:7). Toteż uczniowie w swym zakłopotaniu, a także z ciekawości, zapytali Pana o czas ustanowienia tegoż królestwa. W Swej odpowiedzi Jezus nie zaprzeczył tej ich myśli, co do ziemskiej fazy królestwa, powiedział im tylko, że nie było ich rzeczą wiedzieć czasy i chwile, kiedy te nadzieje urzeczywistnią się. Na podobne zapytanie, postawione Jemu przed Jego ukrzyżowaniem, Pan odpowiedział, że nie wiedział, kiedy to królestwo miało być ustanowione (Mar. 13:32); lecz nie taką była Jego odpowiedź przy tej okazji. Przeciwnie, możemy więc przypuszczać, że teraz On już wiedział; albowiem był już narodzonym z ducha i Sam oświadczył: „Dana Mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi”. To musiało też włączać władzę znajomości; lecz dla ich własnego dobra On nie udzielił tej znajomości uczniom, raczej powiedział im o przyszłej mocy ducha i o natychmiastowej misji wyznaczonej dla nich i dla całego Kościoła, to jest, aby ogłaszali całemu światu o tym przyszłym królestwie.
(9-11) Opis wniebowstąpienia jest bardzo prosty i wyraźny, a jednak wielu potknęło się o słowa anioła: „Ten Jezus”, „tak przyjdzie, jak widzieliście Go idącego do nieba”. Wielu rozumie, że to miało oznaczać, że ten sam „człowiek Chrystus Jezus” miał powrócić. Należy więc zauważyć, że anioł mówił o „tym” Jezusie, czyli o zmartwychwstałym duchowym Jezusie a nie o Jezusie człowieku. Mówił o tym Jezusie, którego żaden ze światowych ludzi nie widział; którego kilkakrotnie widzieli tylko sami wierzący uczniowie, w owych czterdziestu dniach od Jego zmartwychwstania do wniebowstąpienia; i to tylko wtedy, gdy im się „ukazał”. Mówił o Jezusie, który przy paru okazjach stanął pomiędzy nimi, gdy drzwi pokoju były zamknięte a później znikał im z oczu. Ten Sam Jezus „przyjdzie”.
Wielu odniosło również mylne wrażenie ze słów „tak przyjdzie”. Mniemają, że jest to mowa o Pańskim przyjściu cieleśnie; gdy zaś w rzeczywistości stosuje się to do sposobu Jego powrotu. Pan wstąpił do nieba w sposób cichy, nieznaczny, bez żadnej wystawności i wrzawy, wprost sekretnie, na ile to tyczyło się świata. Sposób Jego wniebowstąpienia wiadomy był tylko Jego uczniom. Stąd orzeczenie anioła: „Tak przyjdzie” znaczy, że On miał powrócić w taki sam sposób; nieznany i niewidzialny dla świata, bez żadnej głośnej demonstracji i rozpoznany tylko przez prawdziwie wierzących.
====================
— 15 grudnia 1896 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: