::R2079 : strona 304::
„CZCIJCIE PANA W PIĘKNIE ŚWIĘTOŚCI” CZĘŚĆ 2
„Aleć idzie godzina, i teraz jest, gdy prawdziwi chwalcy będą chwalić Ojca w duchu i w prawdzie” – Jana 4:23
Przy pierwszym przyjściu nasz Pan powiedział o niewiernych nauczonych w Piśmie i Faryzeuszach: „Próżno Mię czczą nauczając nauk, które są przykazania ludzkie”. Ci, o których to było mówione, w większości zdawali się być bardzo nabożni, pościli i modlili się, nawet na ulicach długie modły odprawiali; lecz to chwalenie Boga nie było prawdziwe i Bogu przyjemne, przeto oni nie byli gotowi do spłodzenia z Ducha świętego w dniu Zielonych Świąt, aby przez to mogli stać się chwalcami w duchu i w prawdzie. W powyższych słowach Pan pokazał jedną z ważnych przeszkód do ich osiągnięcia właściwej postawy serca, a także do ich przyjęcia jako prawdziwych chwalców. Tą przeszkodą były fałszywe nauki – ludzkie tradycje i przykazania, zamiast czystych nauk Boskiego Słowa. I jest zupełnie logicznym przypuszczać, że przez cały wiek Ewangelii wielu, bardzo wielu było powstrzymanych od stania się prawdziwymi chwalcami w duchu i w każdym uczynku i słowie, przez te same wpływy; mianowicie, przez przyjmowanie i podtrzymywanie fałszywych nauk, ludzkich przykazań i tradycji, zamiast Słowa Bożego, prawdziwego chleba z nieba.
Wielu lekceważy wiarę i mówią, że nie robi różnicy, w co człowiek wierzy; że jedynie życie i postępowanie są ważne w oczach Bożych. Lecz w oświadczeniu naszego Pana tu rozważanym widzimy, że człowieka wiara odnośnie Boga i Jego planu jest nader ważną rzeczą i wywiera zadziwiający wpływ na jego życie i charakter. Chrześcijanin, który pod złudzeniem onego wielkiego przeciwnika przyjął ludzkie tradycje (nauczane prawie przez wszystkie teologiczne uczelnie „chrześcijaństwa”), że Bóg jest tyranem, że użył Swej wszechmocy na stworzenie aniołów i ludzi przewidziawszy, że całe masy ludzkości (wszyscy oprócz „Małego Stadka”), będą przez Jego opatrzność zachowani w nieopisanych torturach i mękach przez całą wieczność – chrześcijanin zaciemniony tymi fałszywymi naukami, nie może chwalić Boga całym sercem, ponieważ jest on pod wrażeniem bojaźni, a bojaźń jest przeszkodą do doskonałej miłości. Człowiek taki zauważy, iż każdy element jego moralnej natury sprzeciwia się takiemu planowi potępienia; i chociaż kolano jego ugnie się w strachu i poddaństwie to jednak zauważy, iż niemożliwym jest, aby serce jego ugięło się w zupełnej zgodzie, chyba, że serce to pozbawione jest wszelkiego poczucia sprawiedliwości, miłości i miłosierdzia.
Można jednak powiedzieć, że wszyscy, którzy stają się dziećmi Bożymi i których serca są szczere, bywają uwalniani do pewnego stopnia z tej niewoli fałszywych
::R2079 : strona 305::
nauk i przez poznanie pewnych prawd, bywają uzdalniani do zobaczenia Boskiej miłości przynajmniej w znaczeniu ogólnym i do ufania Jemu, że nie wyrządzi niesprawiedliwości żadnemu ze Swych stworzeń oraz, że w jakiś sposób, gdzieś i kiedyś, wszyscy ludzie otrzymają sposobność pojednania z Bogiem przez Chrystusa. Wierzymy, że w taki sposób, w wielu świętych Bożych duch błędu był pokonywany duchem prawdy i prawdziwe chwalenie Boga było w nich możliwe. Wielu jednak nigdy nie uwolniło się od bojaźni wynikłej z „przykazań ludzkich” (Iz. 29:13) i aż do końca bojaźń ta przeszkadzała im w osiągnięciu „doskonałej miłości” i najwyższego uwielbiania Boga, w duchu i w prawdzie.
Co jest prawdą względem tej fałszywej nauki, prawdą jest również względem wszystkich fałszywych nauk. Każdy błąd zasłania pewną prawdę; każde mylne pojmowanie Boskiego charakteru lub fundamentalnego zarysu Jego planu zbawienia, przeszkadza ludziom do stania się prawdziwymi chwalcami Boga w duchu i w prawdzie. Toteż lud Boży jest napominany, aby się badał Pism, by poznał prawdę i Boga, ponieważ, jak oświadczył to nasz Pan, zadaniem prawdy jest dokonać uświęcenia serca i życia. Z tego wynika, że cokolwiek zaciemnia lub powstrzymuje prawdę, powstrzymuje uświęcenie serca. Żaden nie może otrzymać ducha prawdy bez zrozumienia litery prawdy względem fundamentalnych zasad.
CZCZENIE WSPÓŁPOSŁAŃCÓW
Wierni Pańscy mają miłować i oceniać jedni drugich i to w proporcji jak rozeznają jedni w drugich ducha Bożego, ducha Chrystusowego, ducha świątobliwości i zamiłowania do prawdy i sprawiedliwości. Apostoł mówi, że tacy mają być „jak najbardziej miłowani dla ich pracy” (1 Tes. 5:13). Lecz tak jak zachodzi niebezpieczeństwo, że niektórzy nie oddadzą czci, komu cześć się należy (Rzym. 13:7), podobnie zachodzi drugie niebezpieczeństwo, że niektórzy mogą oddawać za dużo czci ludzkim narzędziom, jakie upodobało się Bogu użyć w usłudze prawdy. Przeto będzie właściwym abyśmy tu ostrzegli, tak jak ostrzegaliśmy dotąd, przed niebezpieczeństwem czczenia ludzi. Sprawa ta jest dość dobitnie podana naszej uwadze w Obj. 22:9. Jan Objawiciel, przedstawiający żyjących członków Kościoła przez cały wiek Ewangelii, widział rozwijanie się różnych zarysów Boskiego planu. Przy końcu Jan upadł do nóg anioła, który te rzeczy mu ukazywał. Podobnie było i jest skłonnością u wielu darzyć czymś więcej aniżeli miłością, szacunkiem i poważaniem te sługi Boże, które od czasu do czasu Bóg używa za Swe narzędzia, aby uwagę Kościoła zwracali na pewne rzeczy nowe i stare, albo też tych poszczególnych braci lub siostry, którzy byli przewodem do ich nawrócenia, lub, do jakich innych duchowych korzyści. Usposobienie to przejawiało się zaraz w pierwotnym Kościele; jedni wywyższali tego Apostoła, a inni drugiego jako ich głównego mistrza i nazywali się ich uczniami, mówiąc: „Jam Pawłowy”, albo: „Jam Apollosowy”, lub też: „Jam Piotrowy” itp. Paweł Apostoł zapewnił ich, że to usposobienie zdradzało w nich pewną miarę cielesności i stawił im pytanie: „Któż tedy jest Paweł, Appolos, albo Piotr? izali nie słudzy czyli narzędzia, przez które upodobało się Bogu posłać im błogosławieństwo prawdy?” „Ani ten co szczepi jest czymś, ani ten co polewa, ale Bóg, który wzrost daje”. W ten sposób Św. Paweł wykazywał, że oni powinni byli uznawać nie przewody, przez które błogosławieństwo prawdy do nich doszło, lecz Pana, Autora tychże błogosławieństw i wiernie ogłaszać nie jakie inne imię, ale tylko Tego, który za nich umarł i odkupił ich.
Podobnie gdy Kościół zaczął pozbywać się ciemności średniowiecznych i powracać do prawd Bożych, przy pomocy i objaśnieniach reformatorów Lutra, Kalwina, Zwingliego i innych; wierni całkiem słusznie i właściwie poważali tych mężów, których Bóg zaszczycił jako Swe narzędzia do dokonania reformacji. Tu znowu objawiła się ta skłonność czczenia posłańców, ludzkie przewody, zamiast Boskiego Autora; i dziś mamy setki i tysiące takich, co mianują się imionami Lutra, Kalwina, Weslya, Kampbella i innych i którzy więcej poważania mają dla ich nauk i pism aniżeli dla Słowa Bożego, czym sami sobie szkodzą.
Tak samo dziś, gdy światło obecnej prawdy przyświeca jaśniej aniżeli kiedykolwiek przedtem, z pewnością, że potrzebnym jest mieć się na baczności przed tą cielesną skłonnością, która była tak zgubną i wpływową w przeszłości.
Gdy Jan upadł, aby oddać hołd aniołowi, który ukazywał mu dziwy Boskiego planu, to anioł sprzeciwił się temu i hołdu nie przyjął. To powinno być lekcją dla wszystkich sług (posłańców – słowo anioł znaczy posłaniec) Bożych. Ów anioł rzekł do Jana:
::R2080 : strona 305::
„Patrz abyś tego nie czynił; bom jest spółsługa twój [a nie Pan ani Mistrz] i [spółsługa] braci twoich proroków i tych [wszystkich], co chowają słowa księgi tej; Bogu się kłaniaj [który jest źródłem tych wszystkich błogosławieństw i światła]”. Wszyscy słudzy Boży są tylko spółsługami, bez względu na czas i rozmiar ich służby.
Apostoł zwraca uwagę na tę skłonność czczenia ludzi w swym liście do Kolosan (2:18,19): „Niechaj was nikt wygranego zakładu nie osądza, który się dobrowolnie w pokorę i w służbę aniołów (posłańców) wdaje”. Myślą tego jest, że pokusy tego rodzaju przychodzić będą podstępnie, chytrze a nie przez wyraźne domaganie się czci. Taką jest cześć
::R2080 : strona 306::
przypisywana ogólnie duchowieństwu w nominalnych kościołach. Wielu kaznodziei, którzy zdają się być dość pokorni i nigdy nie domagaliby się szacunku i czci dla siebie, przyjmują jednak dobrowolnie im oddawane tytuły Wielebnych, Przewielebnych itp., zachęcają do takowych i czuliby się obrażeni gdyby podobnego szacunku i czci im nie oddawano. Skutek tego był i dotąd jest szkodliwy dla domu wiary; albowiem darzy duchowieństwo zbyt wielkim zaufaniem w rzeczach duchowych, tak, że wierni zaniedbują doświadczać swej wiary Słowem Bożym i polegać tylko na tegoż autorytecie.
Niebezpieczeństwo zachodzi także pomiędzy tymi, co nie używają tytułu Wielebny. Należy zawsze pamiętać (jak to było wykazane w naszym wydaniu z 15 listopada ’95), że kontrola spoczywa w zgromadzeniu a nie w samo naznaczających się przywódcach, bez względu czy tacy starają się narzucić swą służbę kilku osobom czy tysiącom. Kościół Chrystusowy powinien rozpoznawać przewodnictwo Głowy i powinien wiedzieć czy poszczególni przywódcy w zgromadzeniach mają Pańskie uznanie (Żyd. 13:7,17,24), lecz członkowie tegoż Kościoła powinni wystrzegać się, aby którykolwiek z nich nie przywłaszczył sobie praw zgromadzenia, lub nie zignorował tychże praw, przez zajęcie stanowiska wodza, bez wyraźnego żądania zgromadzenia; przez pobudzanie zgromadzenia do mniemania, że dany wódz tylko sam jest zdolny do rozsądzania i decydowania co do Pańskiego wyboru, ignorując Chrystusa jako Głowę i jedynego Nauczyciela, który jest zdolny i chętny poprowadzić cichych w sądzie, bo tacy są Jego Kościołem – Jego ciałem.
Należy także pamiętać, że takie odwodzenie uwagi trzody od Onego jedynego Pasterza do innych, nie zawsze jest winą „wodzów” Jest to ogólną skłonnością we wszystkich prawdziwych i pokornych członkach, udawać się jedni za drugimi. Przeto jest to lekcją, której wszyscy powinni się nauczyć – aby każda owca uznawała za wodzów tylko takich, którzy znajdują się w zupełnej zgodzie z głosem i duchem Onego głównego Pasterza (Chrystusa) i Jego pod-pasterzy (Apostołów) a także każda owca powinna baczyć, aby jadła tylko „czystą paszę” i piła tylko „czystą wodę” do jakich prowadzi On prawdziwy Pasterz. (Zob. Ezech. 34:17-19.) To znaczy, że każdy członek trzody Chrystusowej powinien używać swego rozsądku i sumienia w rozsądzaniu nauk i praktyk, aby utrzymać się w zgodzie i społeczności z Pasterzem, który zna Swoje owce i „woła je po imieniu”. Taka sama bliska społeczność chrześcijanina z Panem pokazana jest w figurze Chrystusa jako Głowy a Kościół jako członkowie Jego ciała – 1 Kor. 12:12-27; Efez. 4:15,16.
Ponieważ z łaski Bożej, byliśmy do pewnego stopnia użyci w służbie Ewangelii, przeto będzie na miejscu, gdy powiemy tu, co już często mówiliśmy prywatnie i przez łamy tego pisma – mianowicie, że podczas gdy oceniamy miłość, sympatię, zaufanie i społeczność współsług i wszystkich domowników wiary, to jednak nie chcemy hołdów ani czci dla siebie ani dla naszych pism, nie chcemy również być nazywani Wielebnym lub Mistrzem. Nie chcemy, aby ktoś był nazywany według naszego imienia. Imię Tego, który umarł za wszystkich – imię Chrześcijanin – jest w zupełności dostateczne na określenie duchowych synów Bożych, prawdziwych braci Chrystusowych; a cokolwiek jest ponadto pochodzi od złego, wypływa z cielesności i pobudza do większej cielesności.
Nie chcemy również, aby nasze pisma były poważane i uznawane jako nieomylne albo jako na równi z Pismem Świętym. Najwięcej co mówimy, lub kiedykolwiek mówiliśmy o naszych naukach, jest to, że według naszego zdania, one są harmonijnym objaśnieniem Słowa Bożego, zgodnie z duchem prawdy. Zachęcamy więc, tak jak czyniliśmy to w przeszłości, aby każdy czytelnik sam badał, w świetle Słowa Bożego, przedmioty jakie przedstawiamy, aby sam doświadczał wszystkiego Pismem Świętym, przyjmując to co sam w ten sposób sprawdzi, a odrzucając wszystko inne. W tym właśnie celu, aby dopomóc badaczowi w dociekaniu danego przedmiotu w Biblii, podajemy tak liczne biblijne ustępy i cytaty, na których należy się opierać.
====================
— 15 grudnia 1896 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: