::R1983 : strona 119::
GRZECHY WYBACZALNE I ŚMIERTELNE
KAŻDE naruszenie Boskiego prawa jest grzechem, bez względu na to, czy jest popełnione świadomie, czy nieświadomie – 1 Jana 3:4; Jak. 2:10.
Wyrażenia „wybaczalny” i „śmiertelny” w odniesieniu do grzechów są rzadko używane poza kościołem rzymskim, oszukańczej imitacji prawdziwego Kościoła. Wyrażenia te wskazują jednak właściwie i biblijnie, na dwa rodzaje grzechów, chociaż kościół rzymskokatolicki nie potrafi rozpoznać tego rozróżnienia.
„Grzech wybaczalny” to taki, który może zostać przebaczony, odpuszczony – przebaczenie go jest możliwe.
„Grzech śmiertelny” to grzech, który nie podlega przebaczeniu, lecz prowadzi do śmierci, ponieważ jego popełnienie pociąga za sobą karę – wieczną śmierć.
Apostoł Jan (1 Jana 5:16,17) odnosi się do obydwu tych grzechów, mówiąc: „[…]. Jestci grzech na śmierć [śmiertelny grzech]; nie za tym mówię, aby się kto modlił [prosił czy spodziewał się jego wybaczenia] […]; ale jest grzech nie na śmierć [wybaczalny]”.
Stwórca i Prawodawca przewidział za grzech tylko jedną karę: „[…] zapłata za grzech jest śmierć; […]”; „[…]; dusza, która grzeszy, ta umrze” (Rzym. 6:23; Ezech. 18:4). Jednak wielki i sprawiedliwy Sędzia nigdy nie wydaje wyroku, jeśli osądzony nie miał zupełnej i uczciwej szansy poznania i wypełnienia swego obowiązku. Tak było z próbą Adama. Został on stworzony jako doskonały człowiek na podobieństwo swego Stwórcy i umieszczony w przyjaznym otoczeniu, w którym posłuszeństwo było zarówno możliwe, jak i rozsądne. Otrzymał jasną informację, że karą za grzech będzie śmierć (1 Moj. 2:17). I tak w każdej sprawie, rozpatrywanej przed Najwyższym Sędzią wszechświata, w której podsądny okazuje się winny, jedyną karą jest śmierć – zatem przed Jego trybunałem każdy grzech jest śmiertelnym grzechem.
Jednak przez Chrystusa Bóg przewidział odkupienie Adama i jego rasy, dlatego dostarczył ofiarę okupu – bezgrzesznego Jezusa za grzesznika Adama i potępiony w nim rodzaj ludzki. I tak rasa Adama została odkupiona przez Jezusa Jego drogocenną krwią; Boskie prawo zostało zachowane (Rzym. 3:26), a ludzkość z woli Boga znalazła się nowych rękach, aby pod warunkami Nowego Przymierza poddać ją procesowi sądu, który Bóg sprawiedliwie powierzył Synowi (Jana 5:22; Dz. Ap. 17:31). Wszyscy, którzy dowiadują się o łasce Bożej w Chrystusie i o Nowym Przymierzu, jeśli ją przyjmują, są uznani za wydźwigniętych ze śmiertelnego grzechu Adama i jego skutków. Pod Nowym Przymierzem otrzymają nową próbę do życia, która uwzględni to, że są upadli i niedoskonali, i potraktuje wszystkie ich grzechy i ułomności jako „wybaczalne”, odpuszczalne grzechy, z wyjątkiem popełnianych celowo, z pełną świadomością.
Wszyscy prawdziwi chrześcijanie będą się oczywiście starali unikać wszelkich form grzechu i we wszystkim postępować tak, aby się podobać Panu. Jednak wszyscy, prędzej czy później przekonają się, że mają skarb nowej natury, nową wolę
::R1984 : strona 119::
w glinianym naczyniu (2 Kor. 4:7); że niedoskonałości tego naczynia (naszego ludzkiego ciała) w mniejszym lub większym stopniu niweczą nasze wysiłki podobania się Bogu i służenia Mu. I nawet najbardziej pobożni przekonują się, że nieustannie muszą się przybliżać do tronu Boskiej łaski, aby „[…] doznać miłosierdzia [przebaczenia] i łaski […] w potrzebie” (Żyd. 4:16, BR). Wiemy, że niektóre grzechy nie mogą zostać wybaczone,
::R1984 : strona 120::
dlatego tak ważna jest dla wszystkich poświęconych świadomość tego rozróżnienia. Nie dlatego, aby łaska obfitowała, gdy trwamy w popełnianiu (wybaczalnych) grzechów (Rzym. 6:1,2), ponieważ takie postępowanie byłoby grzechem świadomym i zmieniłoby grzech wybaczalny w śmiertelny, lecz dlatego, abyśmy zachowali czujność wobec każdego grzechu. Także i dlatego, aby ci o wrażliwszych sumieniach niesłusznie się nie oskarżali o grzech śmiertelny i nie tracili nadziei.
Z powodu upadku jesteśmy niedoskonali w naszych osądach i wszyscy potrzebujemy Boskiego pouczenia i „ducha zdrowego rozsądku”, inaczej niektórzy błądziliby w jednym kierunku, inni w przeciwnym. Ci o pokornym usposobieniu, skłonni do obwiniania się, osądzaliby się zbyt surowo, zapominając, że Bóg wie „cośmy za ulepienie; pamięta, żeśmy prochem”; że gdybyśmy, osądzeni prawem Boga, potrafili Go zadowolić naszymi uczynkami, słowami i myślami, nie potrzebowalibyśmy odkupienia ani pokropienia naszych serc drogocenną krwią, ani przypisanego przez wiarę usprawiedliwienia, czyli sprawiedliwości Chrystusa. Do tej kategorii należą zwykle ci, których dręczy strach, że popełnili śmiertelny grzech, podczas gdy ci, którzy zdają się popełniać śmiertelny grzech, zazwyczaj są z siebie zadowoleni i nie sądzą, że zasługują na karę. Są jak starożytni faryzeusze, mają tak wysokie poczucie własnej godności i pewności siebie, że często uważają własne błędy, słabości i niedoskonałości za łaski. Wielu z nich posuwa się do skrajności, nawet do krańcowości, chełpiąc się doskonałością i wierząc albo przynajmniej twierdząc, że wierzą, że od lat nie uchybili Bożemu wzorowi doskonałości. Z takim umysłowym nastawieniem nie mogą się oczywiście przybliżać do tronu łaski, aby uzyskać miłosierdzie, bo przecież doskonałość nie potrzebuje miłosierdzia. Przeciwnie, coraz bardziej tracą uznanie dla krwi odkupienia, a gdy z biegiem czasu Przeciwnik przedstawia im doktrynę, że Chrystus nie był naszym Odkupicielem, lecz jedynie wzorem pobożnego życia, wielu z nich jest gotowych wyprzeć się Pana, który ich kupił, uznać krew przymierza za pospolitą i znieważyć ducha Boskiej łaski i miłosierdzia, polegając na własnych, rzekomo „doskonałych” uczynkach, które w oczach Boga są „brudnymi łachmanami” niesprawiedliwości. Ich problem polega na tym, że nie mają przed oczyma doskonałego wzoru, z którym, gdyby się porównali, rozpoznaliby własne niedoskonałości.
Zatem jest bardzo ważne, abyśmy wszyscy opierali nasze osądy na Bożych zasadach, objawionych w tej i w każdej innej kwestii.
Pod Przymierzem Zakonu, danym Izraelowi nie obowiązywało to rozróżnienie grzechów: nie było grzechów wybaczalnych; wszystkie grzechy były śmiertelne. Dlatego Apostoł, mówiąc o Zakonie i o sobie pod nim, stwierdza: „I znalazło się, że to przykazanie, które miało być ku żywotowi, jest mi ku śmierci”. Pod Zakonem zapłatą za grzech była śmierć i nic innego – Rzym. 7:10.
To prawda, że Izraelici otrzymali dar typicznego Dnia Pojednania, dzięki niemu ich grzechy były przykryte przez rok. Jednak konieczność corocznego powtarzania tych ofiar stanowiła dowód, że w rzeczywistości grzech nie został unieważniony, lecz pozostawał (Żyd. 10:11). Zatem karą dla wszystkich Izraelitów pod Przymierzem Zakonu byłaby śmierć, wieczna śmierć, tak jak w wypadku Adama, gdyby nasz Pan jedną ofiarą nie dokonał podwójnego dzieła. On nie tylko odkupił świat, stając się zastępcą Adama, lecz urodził się pod Zakonem, aby mógł odkupić (także) i tych, którzy pozostawali (potępieni) pod Przymierzem Zakonu – Gal. 4:4,5.
Tak jak cała ludzkość w istocie istniała w Adamie i mogła zostać odkupiona jedną ofiarą, tak cały Izrael reprezentował jeden człowiek, Mojżesz (1 Kor. 10:2), Pośrednik Przymierza Zakonu, aby w odpowiednim czasie antytyp Mojżesza mógł rozpoznać wszystkie wymagania Przymierza Zakonu, dopełnić je i zastąpić Nowym Przymierzem. I tak „Chrystus kładzie kres staremu Zakonowi, aby każdy (Izraelita), kto w niego wierzy, mógł być usprawiedliwiony” (Rzym. 10:4, Współczesny Przekład). Zatem pod Nowym Przymierzem nieuniknione niedoskonałości Żydów nie będą już grzechami śmiertelnymi [zabijającymi], ale wybaczalnymi [możliwymi do odpuszczenia] – Żyd. 9:15.
To Ewangelia, zapieczętowana drogocenną krwią Chrystusa, pod Nowym Przymierzem ogłasza przebaczenie i miłosierdzie dla wierzących (i skruszonych) grzeszników w odniesieniu do wszystkich grzechów i bluźnierstw, z wyjątkiem jednego, które nigdy nie może zostać przebaczone – ani w tym wieku, ani w przyszłym – Mat. 12:31,32.
Grzechy i bluźnierstwa możliwe do przebaczenia to te, popełniane z niewiedzy. Grzechy, które nie mogą zostać przebaczone, to grzechy rozmyślne. Z powodu upadku nasza rasa znajduje się pod przemożnym panowaniem słabości, niewiedzy, zaślepienia itd., odziedziczonych po Adamie i pomnażanych przez wszystkich naszych przodków. A nasz Pan Jezus, zapłaciwszy karę za grzech Adama, może sprawiedliwie odpuścić i przebaczyć swemu ludowi wszelką odpowiedzialność za te braki, których ten nie akceptuje i przeciwko którym walczy.
Grzechy i bluźnierstwa, które nie mogą zostać przebaczone, nie są objęte okupem. Chociaż Boska łaska przebaczenia w Chrystusie dotyczy „[…] wielu upadków […]” (Rzym. 5:16), jest tak dlatego, że wiele z nich pośrednio lub bezpośrednio wynika z pierwszego upadku – z nieposłuszeństwa Adama – w pełni zrównoważonego posłuszeństwem i ofiarą Chrystusa na korzyść Adama i całego jego potomstwa. Dlatego wszyscy, którzy rozumieją dobro i zło oraz sprawiedliwość i grzech, a potem świadomie wybierają grzech, zło, nie z powodu odziedziczonych słabości – fizycznych,
::R1984 : strona 121::
umysłowych i moralnych, lecz z powodu zamiłowania do niesprawiedliwości – nie mogą twierdzić, że ich wina wynika z niewiedzy lub dziedziczenia. Taki grzech stałby się nowym i świadomym grzechem, tak jak pierwszy grzech, lecz już nie będzie on przykryty okupem, wybawiającym z pierwszego przestępstwa. Jest więc nowym grzechem na śmierć (śmiertelnym grzechem), za który Chrystus nie umarł, ponieważ „Chrystus […] więcej nie umiera”. Zostało zapewnione tylko jedno odkupienie. Ten, kto tak grzeszy, musi umrzeć za własny grzech; jego życie jest na zawsze stracone; nie może nic zrobić, aby je odzyskać. Nie jest też wolą Boga, aby Chrystus albo jakiekolwiek inne stworzenie miało ponownie odkupić grzeszących w ten sposób, zważywszy, że wybierają oni grzech po tym, gdy jasno zrozumieli jego charakter i wiedzą, że zostali wykupieni spod jego mocy. Za takich nie musicie się modlić, mówi Apostoł Jan. Jeśli chcemy, aby nasze modlitwy zostały wysłuchane, musimy się modlić w zgodzie z Boskimi zasadami i planem.
Zatem rozumiemy w ogólnym zarysie, że śmiertelne są tylko grzechy, popełniane pomimo znacznej wiedzy, ze złej woli, świadomie. Biorąc pod uwagę całą ludzkość, uważamy za zupełnie słuszny pogląd, że obecnie świadomych, rozmyślnych grzeszników jest raczej niewielu, podobnie jak święci stanowią zaledwie „małe stadko”. Aby wybrać dobro, przyjąć Chrystusa, zostać usprawiedliwionym przez wiarę i uświęconym przez prawdę, niezbędne jest światło Bożej wiedzy. Podobnie do odrzucenia Chrystusa i Jego sprawiedliwości, do wybrania świadomego grzechu, niesprawiedliwości, niezbędne jest wcześniejsze poznanie tego światła. Jednak to, że w Wieku Ewangelii relatywnie niewielu miało światło i możliwość, aby należeć do „małego stadka”, „nielicznych wybranych”, stanowić królów i kapłanów w Królestwie Tysiąclecia, a zatem niewielu mogło rzeczywiście popełnić śmiertelny grzech – nie oznacza, że zawsze tylko nieliczni będą popełniać śmiertelny grzech. Gdy w Tysiącleciu wszyscy znajdą się w warunkach, sprzyjających osiągnięciu życia wiecznego, te same sprzyjające warunki spowodują, że każdy będzie mógł popełnić grzech na śmierć, za który karą jest Druga Śmierć. Nie mamy pewności, że „owiec” będzie więcej niż „kozłów” (chociaż w Europie i w Ameryce w literalnych stadach liczba owiec jest większa niż kozłów, w Palestynie, gdzie nasz Pan opowiedział tę przypowieść, proporcje jeszcze dzisiaj są mniej więcej równe).
Jest zatem oczywiste, że skoro ogromna większość naszej rasy (pogan i umysłowo ograniczonych), umierająca i martwa, nie została jeszcze oświecona „[…] tą prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka, przychodzącego na świat” (Jana 1:9), ludzie nie mogli popełnić śmiertelnego grzechu, a więc nie są pod wyrokiem Drugiej Śmierci, bez względu na to, jak bardzo źle postępowali w swojej nieświadomości. Pod Nowym Przymierzem żaden grzech nie jest bowiem śmiertelny (zabijający), jeśli jego powodem jest niewiedza lub odziedziczone słabości. Nowe Przymierze zostało przygotowane dla wszystkich, dla „każdego człowieka”, „aby o tym świadczono we właściwym czasie” wobec wszystkich. Dla miliardów pogan otwiera się błogosławiona perspektywa, ponieważ choć pozostają jeszcze w swych grzechach, które mogą zostać wymazane jedynie przez wiarę, pod warunkami Nowego Przymierza, nie są oni skazani na Drugą Śmierć. Ich grzechy, osądzone pod Nowym Przymierzem, okażą się wybaczalne i możliwe do odpuszczenia przez Odkupiciela. Oni sami mogą osiągnąć wieczne życie dzięki pewnym oczyszczającym doświadczeniom w wielkim Czyśćcu – Tysiącletnim Królestwie Chrystusa – tak niepodobnym do nie biblijnego Czyśćca rzymskokatolickiej teologii. Dzięki niech będą Bogu za powszechne odkupienie ze śmiertelnego grzechu Adama oraz za łaskawe zapewnienie, że z odkupionej ludzkości jedynie rozmyślni i świadomi grzesznicy zostaną skazani na śmierć – Drugą Śmierć.
::R1985 : strona 121::
GRZECHY MIESZANE – CZĘŚCIOWO ŚWIADOME
Gdyby istniały jedynie grzechy rozmyślne i grzechy nieumyślne, dosyć łatwo byłoby osądzić uchybienia własne i innych. Problem jest jednak o wiele trudniejszy. Pod pewnymi względami chrześcijanin może być uważany za istotę dwoistą: ma nie tylko fizyczne ciało, zdeprawowane przez odziedziczone grzechy i słabości, a do tego równie zdeprawowany naturalny umysł, przychylny słabościom ciała, lecz ma również odnowiony umysł, wolę, która pragnie służyć Bożemu prawu. Te dwa umysły, czy też wole są sobie przeciwne. Nie da się ich pogodzić, a człowiek, który próbuje uznawać obydwa i czynić ich współwładcami swego śmiertelnego ciała, to „Człowiek umysłu dwoistego”, „[…] niestały we wszystkich swoich drogach”, jak oświadcza Apostoł Jakub (Jak. 1:8, UBG). Ci „letni” – ani zimni, ani gorący; ani za grzechem, ani przeciwko grzechowi – przegrywają w każdym znaczeniu tego słowa (Obj. 3:16). Bóg potrzebuje stanowczych charakterów – inne nie będą uznane ani przyjęte.
Zatem nowy umysł zawsze musi sprawować kontrolę, a umysł cielesny, zdeprawowany, musi ostatecznie ulec zniszczeniu. Tu jednak pojawia się trudność. Naturalny umysł („serce”) jest podstępny, zdesperowany i niegodziwy (Jer. 17:9), a nasze zdeprawowane ciało sympatyzuje z naturalnym umysłem i sprzyja mu. Gdy więc nowy umysł walczy ze starym, aby go zniszczyć, ten udaje, że jest martwy i przyczaja się po to jedynie, by za chwilę ujawnić się z jeszcze większą przebiegłością.
I tak wraz z Apostołem zauważamy, że nawet gdy nowy umysł stanie się zarządcą tych śmiertelnych ciał, to stary umysł, wola – skłonna do grzechu, choć odsunięta i uważana za umarłą – w rzeczywistości nie umarła i nie umrze, dopóki nasze śmiertelne ciała
::R1985 : strona 122::
są niedoskonałe – czyli aż do śmierci. Dlatego każdego dnia musimy umartwiać [zabijać] wolę i uczynki ciała. Jednak niekiedy ta umartwiana wola zdeprawowanego ciała (samolubna, nieczysta, w każdym przypadku odrażająca dla nowej woli, „umysłu Chrystusa”), zachęcana i wspomagana przez wpływ „ducha tego świata” lub przez diabła (być może jako posłańca światłości, by zwodzić), powstaje, by usidlić i zniszczyć nową wolę oraz jej nowe nadzieje i aspiracje. Jak wielu w takich przypadkach poniosło choćby częściową i chwilową porażkę, dopóki sobie nie przypomnieli, że powinni prosić o wzmocnienie siły Tego, który obiecał nigdy nas nie opuścić ani nie zaniechać oraz udzielić nam łaski i siły w każdym czasie potrzeby. Wówczas przypominamy sobie, że większy jest Ten, który jest po naszej stronie, niż wszyscy, którzy są przeciwko nam – wewnątrz i na zewnątrz – Rzym. 8:23,31.
I gdy taka walka się zakończy, nowa wola zasiada i liczy szkody, wyrządzone wskutek ataku starej woli, wówczas powinniśmy się krytycznie osądzić: „O, dlaczego nie byłem bardziej czujny? Z doświadczenia wiedziałem, że jestem zupełnie bezbronny w tym, co zostało zaatakowane. Nie odparłem też ataku z odpowiednią mocą. Obawiam się, że niemal pozwoliłem na ten atak i że ośmieliłem wroga, Grzech. A jeśli tak, czy to nie było niewiernością wobec Pana? I czy nie był to grzech świadomy, skoro nowa wola nie odparła go z dostateczną energią?”
Czy to był grzech wybaczalny, czy śmiertelny?
Taki przypadek nie jest grzechem śmiertelnym, ponieważ nowa wola w końcu staje do walki i jest daleka od czerpania przyjemności z rozpadu dobrych postanowień, nadziei, modlitw itd. Nowa wola czuje rozgoryczenie, wstyd i skruchę z powodu nieuczynienia wszystkiego, co mogło zostać uczynione, by przeciwstawić się upadłej woli. Natomiast ci, którzy zgrzeszyli dobrowolnie i zupełnie świadomie, a których grzech jest śmiertelny, nie czują skruchy, lecz później pochwalają swój grzech i chełpią się nim, zazwyczaj jako większym światłem i wolnością (zobacz: Żyd. 6:4-6; 10:26-31). W tym drugim odnośniku (w. 27) „[…] straszliwe […] oczekiwanie sądu […]” nie odnosi się do świadomego grzesznika, który jest śmiały, zuchwały i zadowolony z siebie, lecz do ludu Bożego, który rozumie niebezpieczny stan tych, którzy poczytują „krew przymierza […] za pospolitą” i gardząc zawartą w niej łaską Bożą, wolą stać w brudnych łachmanach własnej niesprawiedliwości.
Jednak opisany przez nas grzech nie byłby w pełni wybaczalny, gdyby wola zgodziła się w jakimkolwiek stopniu – choćby przez to, że wystarczająco mu się nie sprzeciwiła. Jeśli można było coś zrobić i o czym pomyślano, aby się sprzeciwić grzechowi, lecz tego nie zrobiono, pozwalając, choćby na krótko, na ponowne posmakowanie „przyjemności grzechu”, można by uznać, że takie postępowanie zawiera pewną miarę świadomości grzechu. Jest to grzech mieszany, spowodowany przede wszystkim słabością ciała i odziedziczoną słabością, wzmocnioną przez zewnętrzne pokusy, z których wszystkie są elementami grzechu wybaczalnego. Po okazaniu pokuty, wyznaniu i – w miarę możliwości – zadośćuczynieniu, odpuszczenie takiego grzechu jest możliwe dzięki zasłudze ofiary za grzech, złożonej przez naszego wielkiego Najwyższego Kapłana. „[…] jeźliby kto [w Chrystusie] zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego”. „Jeślibyśmy wyznali grzechy nasze, wiernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby nam odpuścił grzechy, i oczyścił nas od wszelkiej nieprawości” (1 Jana 2:1; 1:9). Jednak w stopniu, w jakim wola, choćby tylko przez moment, zgodziła się na grzech, jest on niewybaczalny i za tę miarę odpowiedzialności musimy się spodziewać „chłost”, czyli kar. Jest to niebezpieczne, ponieważ każdy taki atak starej natury zachęca i wzmacnia ją do nowych ataków, a osłabia i zniechęca nową naturę, i przyczynia się do zasmucania Ducha Świętego, którym jesteśmy zapieczętowani. Jeśli nowa wola dalej będzie zniechęcana, wkrótce wygaśnie, a stara wola obejmie zupełne panowanie i niebawem zaczniemy chodzić według ciała, a nie według ducha, a „ostatecznym skutkiem tych rzeczy jest śmierć” – Druga Śmierć. Jest zatem oczywiste, że grzech mieszany ma skłonność do przekształcania się w grzech śmiertelny.
Jeśli kiedykolwiek zauważymy, że zostaliśmy pokonani przez zło, powinniśmy „samych siebie osądzić”, powinniśmy zbadać nasze postępowanie i nie tylko odczuwać skruchę wobec Boga i postanowić być w przyszłości czujniejszymi i wierniejszymi, lecz powinniśmy na miarę możliwości naprawić zło i uniżyć się przed Panem. Apostoł mówi: „Bo gdybyśmy się sami rozsądzali [strofowali, naprawiali], nie bylibyśmy sądzeni [strofowani, naprawiani, przez Pana]. Lecz gdy sądzeni bywamy, od Pana bywamy ćwiczeni [karani „plagami”], abyśmy z światem nie byli potępieni” – 1 Kor. 11:31,32; 1 Tym. 5:24.
GRZECH PRZECIWKO DUCHOWI ŚWIĘTEMU
Krótka definicja grzechu, bluźnierstwa przeciwko Duchowi Świętemu określa, że jest nim każde przestępstwo lub złowrogie słowa pogardy wyrażone wobec światła prawdy, ducha prawdy, gdy został jasno zrozumiany. Taki grzech zawiera przynajmniej pewną miarę samowoli, która nie może zostać wybaczona. Trzeba ją odpokutować. Gdyby nie było żadnych okoliczności łagodzących w postaci słabości, zaślepienia, pokusy itd., takie odpokutowanie kosztowałoby życie przestępcy i jego działem stałaby się Druga Śmierć. Jeśli jednak – a obecnie zazwyczaj tak jest – występują okoliczności łagodzące, przestępca może skorzystać z warunków Nowego Przymierza i uzyskać przebaczenie proporcjonalne do swojej niewiedzy lub innych okoliczności łagodzących i może odpokutować miarę samowoli w popełnionym grzechu przez przyjęcie „chłost” – kar. Te kary
::R1985 : strona 123::
mogą być naturalnymi konsekwencjami niewłaściwego postępowania lub szczególną zapłatą, dyscyplinowaniem przez niepowodzenia, choroby itd.
Niekiedy światło może być bardzo jasne, a samowolne, rozmyślne czynienie zła bardzo wyraźne, jak w przypadku faryzeuszy, którzy słyszeli nauki naszego Pana, widzieli, jak wypędzał demony, lecz powiedzieli: On wypędza demony mocą Belzebuba, księcia demonów. Przynajmniej częściowo byli zaślepieni przez Szatana i niewiedzę (Mat. 15:14; Dz. Ap. 3:17). Zatem gdyby odrzucili Jezusa i zaprzeczyli, że jest Mesjaszem, obiecanym przez Pana przez proroków, nazywając Go oszustem i obłudnikiem – wszystko to można by przypisać ich ślepocie, a pod łaskawymi warunkami Nowego Przymierza mogłoby to zostać wybaczone jako grzech wybaczalny. Oni jednak bluźnili przeciwko świętej mocy, przeciwko świętemu duchowi Boga, działającemu przez Jezusa w Jego dobrych uczynkach, a nigdy w złych, czym przekroczyli granice tego, co można by nazwać nieświadomością i nikczemnie oraz rozmyślnie mówili to, w co w istocie nie wierzyli. W tym zakresie byli winni czegoś więcej niż grzechu wybaczalnego. Z powodu tej rozmyślności ich bluźnierstwo stawało się grzechem, który nie mógł zostać przebaczony „ani w tym wieku ani w przyszłym”. Nie przewidziano (i na ile rozumiemy Boski plan, nigdy to nie zostanie uczynione) przebaczenia żadnych rozmyślnych grzechów, z wyjątkiem pierwszego grzechu Adama. Wszystkie inne rozmyślne grzechy muszą zostać ukarane.
Jednak tak jak bluźnierstwo faryzeuszy było czymś więcej niż wybaczalnym grzechem, było ono jednocześnie czymś mniejszym niż śmiertelny grzech, ponieważ oni nie grzeszyli przeciwko zupełnej wiedzy. Byli „ślepymi przewodnikami ślepych”, jak oświadczył nasz Pan (Mat. 15:14, Nowy Przekład Dynamiczny), a ich postępowanie wynikało z nieświadomości, jak podaje Piotr (Dz. Ap. 3:17). Ten niewybaczalny grzech faryzeuszy należał zatem do „grzechów mieszanych”, za które w Tysiącleciu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na tronie chwały i będzie sądzić świat w sprawiedliwości, zostanie wymierzona sprawiedliwa kara, proporcjonalna do świadomości, z jaką go popełniono.
Byłoby zupełnie inaczej, gdyby faryzeusze byli uczniami i świadkami wszystkich wielkich czynów Pana, gdyby słyszeli wszystkie Jego szlachetne słowa, gdyby byli przez Niego pouczeni, tak jak dwunastu Apostołów (Mat. 13:11) i gdyby tak jak oni, stali się uczestnikami świętego ducha Chrystusa, aby w Jego imieniu i mocy wypędzać demony i leczyć choroby. Właśnie na tym polega różnica między
::R1986 : strona 123::
ich grzechem a grzechem Judasza* – faryzeusze zgrzeszyli pomimo częściowych, lecz jednak nie zupełnych świadectw, dlatego grzech Judasza był śmiertelny, a ich nie.
*Zobacz: „Przypadek Judasza beznadziejny” w naszym wydaniu z 15 kwietnia 1896 r.
Ich przypadek różnił się także od przypadku oświeconych, poświęconych i spłodzonych z Ducha synów z Wieku Ewangelii. Dla nas taki grzech oznaczałby więcej dobrowolności z powodu naszego większego oświecenia i pełniejszej wiedzy, a zatem większej świadomości. Dla nas prawdopodobnie byłby to grzech śmiertelny. Nasz Pan dostrzegł zły stan serc faryzeuszy, ponieważ powiedział: „obłudnicy […] Jak ujdziecie przed sądem Gehenny? [symbol Drugiej Śmierci]”. Takie stwierdzenie jasno wskazuje, że niektórzy z nich – rozwinąwszy tak przewrotne charaktery, tak niezgodne ze sprawiedliwością, nawet gdy zostaną pobłogosławieni pełniejszym światłem i sposobnościami Tysiąclecia, prawdopodobnie znajdą się pod wyrokiem śmierci. Lekcja dla nas jest taka, że nawet ci, nie należący do Kościoła, który obecnie jest na próbie, jeśli zetknęli się ze światłem, tym samym ponoszą pewną odpowiedzialność. Każdy albo buduje i doskonali charakter, albo go niszczy, stając się mniej lub bardziej przygotowanym, aby skorzystać z dobrodziejstw sprawiedliwego panowania Tysiącletniego sądu. Osąd naszego Pana (w dniu sądu – w Tysiącleciu), dotyczący tych, którzy znali Jego wolę i tych, którzy jej nie znali, został jasno zapowiedziany, gdy oświadczył, że Sodomie i Gomorze będzie lżej w dniu sądu niż miastu, które odrzuciło posłańców Ewangelii, ponieważ zgrzeszyło przeciwko większemu światłu – zobacz Mat 10:15.
Każdy, kto usłyszał cokolwiek o Prawdzie, ma wielką odpowiedzialność. Jeżeli ma możliwość dowiedzieć się więcej, czy z niej skorzysta, czy nie, ma większą odpowiedzialność. Kto grzeszy (świadomie) przeciwko pewnej mierze światła, otrzyma „chłosty”, karę. Kto świadomie grzeszy przeciwko większemu światłu lub większej sposobności zdobycia światła, otrzyma „wiele chłost”. Kto zupełnie świadomie grzeszy przeciwko pełnej wiedzy prawdy, popełnia zupełny grzech w absolutnym znaczeniu tego słowa i otrzyma odpowiednią zapłatę za grzech – śmierć – Drugą Śmierć.
====================
— 1 czerwca 1896 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: