::R1441 : strona 263::
Noszenie Bożych brzemion
Długo mój ciężar męczący dźwigałem
I drogą trudną idąc myślałem:
Dlaczego przyjaciel mój bez brzemienia?
Ja, wciąż zmuszany do krzyża niesienia
Na ramionach moich złożonego,
Kroczyłem drogą życia trudnego.
Lecz słuchaj dalej, Pan dnia pewnego
Drugi krzyż włożył na mnie słabego,
Słaby więc, drżący i zrozpaczony
Wołałem: Tak bardzo jestem zmęczony.
Mówiłem Panu: Brak mi wytchnienia.
Nie mam już sił do brzemion niesienia.
Błagałem, spójrz na niego i na mnie, Panie,
Dwóch takich brzemion nie jestem w stanie.
Odpowiedzi brak – krzyżem włożonym
Do ziemi jestem aż przygnieciony,
Wyczerpany więc i utrudzony,
Panie, wołam: Jestem zrozpaczony.
Jaki grzech popełniłem? Czy niewierny byłem?
Czym na ten ciężar utrapiony zasłużyłem,
Niesiony przeze mnie wbrew mojej woli
I wbrew mej woli włożony? I słyszę, powoli
Głos Mistrza dochodzący: „Dziecię me,
Tej lekcji nie zrozumiałeś jeszcze.
Wszak brzemię, które tak długo dźwigasz,
Sił ma ci dodać i wiary przydać,
I przysposobić do wytrwałości,
Byś mógł nieść drugie dla mnie w miłości.
Brat twój, przyjaciel, zbyt słaby jeszcze,
Więc ciężkich brzemion mu nie umieszczę…
Tylko dla silnych Boże brzemiona,
A sił nabierzesz, gdy słabość pokonasz.
Nowe brzemiona świadczą tym razem,
Że sił masz więcej, jesteś mocarzem”.
Od tamtej chwili już się nie zżymam,
Że do mnie należy krzyż, który trzymam.
I podczas modlitw proszę usilnie,
Bym godnie go nosił i bardzo pilnie!
—Mrs. B. M. Bailey.
====================
— 1 września 1892 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: