::R5728 : strona 216::
ZEBRANIE PYTAŃ NA KONWENCJI W OAKLAND
(Prowadzone przez Brata Russella)
PYTANIE: Czy my, Kościół, otrzymujemy pełny udział w pomazaniu natychmiastowo czy stopniowo?
Odpowiedź: Wyrażenie „pomazanie duchem” różni się nieco od wyrażenia „spłodzenie z ducha”. Znaczenie słowa „spłodzenie” odnosi się do momentalnej czynności, natomiast ze słowem „pomazanie” wiąże się działanie stopniowe. W procesie pomazywania znajdujemy się od czasu wejścia do Pańskiej rodziny, od czasu, gdy zostaliśmy uznani za członków rodziny Chrystusowej i zajęliśmy miejsce w chwalebnym gronie Królewskiego Kapłaństwa. Wiemy, że niektórym nie uda się dostąpić zupełnego pomazania. Niektórzy z tych, co zostali przyjęci i spłodzeni z ducha świętego, uchybią w uzyskaniu zupełnego pomazania, a zatem nie znajdą się w klasie Królewskiego Kapłaństwa. Tacy znajdą się w klasie Wielkiego Grona. Mniemamy więc, że wyrażenie „pomazanie duchem” obejmuje stopniowy i łagodny rozwój, do którego dochodzimy, gdy wzrastamy w łasce i w znajomości, a nie tylko ową chwilę, gdy zostaliśmy pomazani (spłodzeni), by wejść do rodziny Bożej.
—————
CZŁONKOWIE KLASY NÓG PRZEMIENIANI JEDEN PO DRUGIM
Pytanie: Czy jest jakiś werset wskazujący, że wszyscy członkowie klasy nóg Chrystusowych będą przemienieni jednocześnie?
Odpowiedź: Wierzymy wręcz przeciwnie – nie, że wszyscy członkowie nóg zostaną przemienieni w jednej chwili, ale że będzie to następowało stopniowo. Jeden może dostąpić przemiany dziś w nocy, drugi jutro itd.; a jednak można powiedzieć, że ich przemiana nastąpiła w jednym czasie, ponieważ wszystko dzieje się w czasie Żniwa, przy końcu wieku. Niektórzy dostąpią przemiany dopiero przy końcu
::R5728 : strona 217::
okresu Żniwa. Jeżeli chodzi o jednostki, to będzie to osoba po osobie. Apostoł stwierdza: „Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy przemienieni będziemy”, ponieważ „ciało i krew królestwa Bożego odziedziczyć nie mogą”. Przemiana nasza będzie „bardzo prędko, w okamgnieniu”. Dla każdej jednostki nie będzie to przemiana stopniowa, lecz natychmiastowa. Zamiast zasypiać, jak zasypiali święci w przeszłości – gdy na nas przyjdzie pora, by umrzeć, dostąpimy natychmiastowej przemiany. Psalmista mówi proroczo: „Jam rzekł: Bogowieście, a synami Najwyższego wy wszyscy jesteście. A wszakże jako i inni ludzie pomrzecie”. Rozumiemy, że werset ten
::R5729 : strona 217::
stosuje się do procesu umierania członków Kościoła, że umierają tak samo, jak inni ludzie. Jesteśmy Nowymi Stworzeniami, stąd wyrażenie: „jako inni ludzie pomrzecie”. Śmierć nasza będzie na podobieństwo innych ludzi. Ludzie zazwyczaj nie umierają w grupach, więc uważamy, że byłoby dziwne, gdyby wielu z nas umarło w jednej chwili. Świat nie zauważy żadnej różnicy pomiędzy naszą śmiercią a śmiercią innych ludzi.
—————
OFIARY ZA GRZECH SKŁADANE PRZEZ NAJWYŻSZEGO KAPŁANA
Pytanie: Za jakie grzechy cierpi Kościół?
Odpowiedź: Członkowie Kościoła cierpią za wszystkie grzechy ciała, za które w odpowiedni sposób nie pokutują i nie dokonują właściwego zadośćuczynienia. Apostoł powiedział, że gdybyśmy się sami rozsądzali, sami się karali i poprawiali, to nie bylibyśmy sądzeni przez Pana. Gdybyśmy dobrze dopilnowali tej sprawy sami, to nie potrzebowalibyśmy ćwiczenia od Pana. Gdy widzi On potrzebę zajęcia się nami i to robi, to dlatego, żebyśmy nie byli potępieni ze światem.
Cały świat znajduje się w stanie potępienia. Bóg wybiera niektórych ze świata, którzy będą usprawiedliwieni do żywota wiecznego na duchowym poziomie. Jeżeli jesteśmy wierni, to nie będzie potrzeby, aby Pan nas karał, ale raczej udzieli nam zachęty i pomocy. Nie oznacza to, że nie będziemy mieli doświadczeń i trudności, lecz że jeżeli sami się strofujemy, to nie będziemy przez Pana karani za nasze grzechy, za słabości cielesne, których moglibyśmy uniknąć i za które jesteśmy do pewnego stopnia odpowiedzialni.
Nie możemy zakładać, że Nowe Stworzenie będzie grzeszyć celowo. Gdyby tak grzeszyło, to nie byłoby już Nowym Stworzeniem. Osoba taka wróciłaby się tak jak „Świnia umyta do walania się w błocie”. Grzechy, za które Nowe Stworzenie ponosiłoby cierpienie, byłyby cielesnymi grzechami, którym mogło ono zapobiec i które zaniedbało naprawić. Cierpienia te pomogłyby mu w lepszej ocenie swoich powinności, a zatem chłosta jest dla jego dobra.
Być może jednak nie o to chodziło pytającemu. Pytający miał może na myśli, co Kościół ma wspólnego z ofiarą za grzech. Kościół nie ma nic wspólnego z ofiarą za grzech, jako Kościół. Pan Jezus jest jedynym, który odpowiada za całe to dzieło. W typie ofiary dokonywane były nie przez niższych kapłanów, ale przez Najwyższego Kapłana. Podobnie nasz Pan ofiarował samego siebie. On ofiarowuje także nas jako swoich członków, lecz nie czyni tego wbrew naszej woli. Pragniemy, aby ofiarował nas jako części samego siebie, abyśmy w ten sposób mogli mieć udział w „utrapieniach, które miały przyjść na Chrystusa i […] wielkiej potem chwale”. Tym, co daje naszej ofierze wartość, jest Jego zasługa.
Cała odpowiedzialność spoczywa więc w rękach owego wielkiego Arcykapłana, naszego Pana. Mamy udział z Nim w ofierze za grzech świata jako Jego członkowie. Uczestniczymy w cierpieniach, które liczą się jako Jego cierpienia. Wy i ja nie moglibyśmy cierpieniami naszymi dokonać pojednania za żadne grzechy ani własne, ani innych. To dzieło znajduje się w rękach naszego Pana.
—————
CIERPIENIA CHRZEŚCIJANINA POD BOSKĄ KONTROLĄ
Pytanie: Czy cierpienia, jakich doświadczamy przed poznaniem Prawdy, przynoszą nam korzyść jako chrześcijanom?
Odpowiedź: Nie wiem, co pytający ma na myśli. Pytanie zdaje się odnosić do tych, którzy już są chrześcijanami. Jeżeli to jest jego myślą i odwołuje się on do cierpień ponoszonych przez chrześcijan przed otrzymaniem światła „teraźniejszej prawdy”, odpowiadam – „Tak”. Wszystkie cierpienia chrześcijan znajdują się pod Boską kontrolą i wierzę, że wielu z nas przed przyjściem do „teraźniejszej prawdy” miało pewne próby, doświadczenia i trudności, które przyniosły nam wielkie błogosławieństwo i przygotowały nas do przyjęcia Prawdy. Znam wielu, którzy mieli doświadczenia tego rodzaju. Niektórzy tak byli zajęci biznesami, że nigdy nie mieli czasu na badanie Prawdy.
Znam na przykład pewnego dżentelmena w branży spożywczej. Był chrześcijaninem i zakupił sześć tomów Wykładów Pisma Świętego, lecz nigdy nie mógł znaleźć czasu na ich przeczytanie. Nie pojmował, że największym interesem na świecie jest interes Pański. Jego największym interesem był wówczas jego własny biznes. Pan bardzo łaskawie dozwolił mu złamać nogę. Musiał pozostać bezczynny, dopóki kość się nie zrosła. Mówił mi potem, że jego przymusowe wakacje były najlepszymi chwilami w jego życiu, bo przeczytał sześć tomów. Przedtem nigdy nie miał czasu, lecz potem miał go już zawsze.
Podobnie było z pewną siostrą. Kiedyś mi wyznała: „Dziwiłam się bardzo, dlaczego Pan dopuścił, żeby moje ręce zostały unieruchomione przez reumatyzm. Dotychczas zawsze byłam aktywna i zajęta robieniem na drutach, szyciem itp. Potem moje ręce powykrzywiał reumatyzm, tak jak widzicie. Nie mogłam się już zajmować szyciem ani robieniem na drutach i moje ręce były bezużyteczne. W końcu odkryłam, że jeżeli bardzo się postaram, to udaje mi się przewracać strony w książce i zaczęłam czytać. Po chwili czytania przyszła mi myśl, że Bóg dozwolił, ażeby ręce moje zostały tak powykrzywiane, żebym mogła czytać”.
To są niektóre ze sposobów, za pośrednictwem których lud Pański otrzymał błogosławieństwa i możliwość przyjścia do „teraźniejszej prawdy”. Bóg wie, jak postępować ze swoimi dziećmi. Jeżeli należymy do Niego, wówczas następną rzeczą jest zupełne poddanie się Jego woli i radowanie się z kierownictwa Jego opatrzności.
—————
Pytanie: Czy pokazywanie Fotodramy stworzenia w teatrach po tym, jak dyrektor teatru zakończył właśnie swoje normalne przedstawienie, nie wskazywałoby na ducha Babilonu?
Odpowiedź: Mnie się tak nie wydaje. Jeżeli tak, to również byłoby niewłaściwe rozmawiać z kimś o Prawdzie, gdy ta osoba dopiero co usłyszała jakieś brzydkie słowa. Byłoby to błędne koło. Jednak każdy ma prawo mieć swoją opinię. Jeżeli ktoś z was ma udział w pracy związanej z Fotodramą, nie powinien czynić nic, co obrażałoby jego sumienie. Co do mnie, to z radością pokazałbym Fotodramę pięciu tysiącom osób po skończonym zwykłym seansie kinowym, jeżeli miałbym taką możliwość.
—————
OGŁASZANIE WŁAŚCIWE I NIEWŁAŚCIWE
Pytanie: Czy ubieganie się o kontrakty reklamowe u handlowców na ulotkach Fotodramy byłoby przejawem ducha Babilonu?
Odpowiedź: Nie byłoby właściwe powiedzieć kupcowi: „Reklamuj się z nami i pomagaj w ten sposób w dobrej sprawie”. Byłoby to żebraniną dla sprawy Pańskiej, do czego nie jesteśmy upoważnieni. Lecz gdybym był kupcem i miał możliwość umieszczenia swego ogłoszenia na ulotkach Fotodramy, to uważałbym, że jest to jedna z najlepszych możliwości reklamowania, jakie kiedykolwiek miałem. Pomyślałbym, że byłoby to dla mnie zyskiem. Gdyby za jednego lub dwa dolary moje ogłoszenie krążyło po całym sąsiedztwie, powiedziałbym sobie: „Te małe ulotki o Fotodramie zainteresują ludzi i gdy będą czytali o obrazach, to przeczytają także moje ogłoszenie”. Uznałbym, że otrzymuję odpowiednią wartość za moje pieniądze. Jeżeli ktoś uważa, że nie otrzymuje wystarczająco korzyści, nie powinien umieszczać swojej reklamy. Jest to czysto handlowa transakcja.
Zabiegając o takie reklamy, nie należy wspominać religijnego aspektu naszych ogłoszeń. My tego w ogóle nie robimy. Jest to sprawa czysto handlowa i jeżeli chodzi o kupców, dałbym im reklamować, cokolwiek zechcą. To, że nie przyjmujemy reklam do Strażnicy, nie znaczy, że czynienie tego byłoby niewłaściwe. Gdybym był wydawcą dziennika, liczyłbym na sprzedaż miejsca reklamowego.
Pewien brat, właściciel i wydawca gazety, radził się mnie w kwestii reklam. Mówił, że kupcy w jego okolicy mieli zwyczaj dawać ogłoszenia i że najlepszymi reklamodawcami byli handlarze trunkami i tytoniem. Powiedziałem, że ja nie umieszczałbym reklam alkoholi. Jeżeli prowadziłbym gazetę, umieszczałbym ogłoszenia sklepów z obuwiem, z ubraniami, z artykułami spożywczymi czy narzędziami itp. Nie widzę nic złego w reklamach w gazetach. Nie widziałbym nic złego w umieszczaniu sześciu lub ośmiu stron w Strażnicy, gdyby reklamowane artykuły były takie, że każdy chciałby je nabyć. Ponieważ jednak Strażnica trafia do domów i w szczególny sposób reprezentuje mnie, chcę, aby całe miejsce było wykorzystane w celach religijnych, jednak nie dlatego, że reklamy byłyby czymś złym.
Jakiś czas temu umieściliśmy w Strażnicy małą wzmiankę o tak zwanej „cudownej pszenicy”. Wielu z was ją widziało. Myślimy, że dobrze uczyniliśmy, podając tę wzmiankę. Umieściliśmy też raz wzmiankę o jednego rodzaju fasoli i pewnej szczególnej odmianie bawełny. Niektórzy z naszych przyjaciół skorzystali z tych wiadomości. Raz podaliśmy ogłoszenie o pewnej kuracji na raka. Otrzymaliśmy
::R5729 : strona 218::
w tej sprawie setki listów od przyjaciół w Prawdzie i setki od innych; wiele osób donosiło o pozytywnych rezultatach. Do pewnego stopnia było to pomocne w rozpowszechnianiu Prawdy. Ludzie zauważyli, że nam nie chodzi o ich pieniądze, ale że staramy się czynić dobrze, i zaczęli przejawiać zainteresowanie.
—————
Pytanie: Czy działalność na zasadach propagowanych przez centralę Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego w Brooklynie bez dokładnego zbadania proponowanych metod jest przejawem ducha Babilonu?
Odpowiedź: Myślę, że każdy w tej sprawie powinien używać własnego rozumu. Jeżeli ktoś się raz „sparzył”, powinien się mieć na baczności. Jeżeli ktoś się nie „sparzył”, to nie będzie należycie ostrożny. Jest rzeczą właściwą mieć swój własny osąd w tej kwestii. Co się tyczy centrali w Brooklynie i mojego zaangażowania w tamtejsze dzieło, to mogę powiedzieć, że wszystko tam jest pod moją kontrolą. Nic, co stamtąd pochodzi, nie jest wbrew mojemu sumieniu, lecz niech każdy używa własnego sumienia. Chociaż jest wielu mądrych i zdolnych braci w biurze w Brooklynie, to jednak na podstawie obecnego zarządzenia oni wszyscy są moimi pomocnikami pod moim nadzorem, tak długo jak żyję. Taka była umowa, gdy przeznaczyłem swój majątek na rzecz Towarzystwa lata temu.
::R5730 : strona 218::
To samo odnosi się także do działalności Towarzystwa w innych krajach.
—————
PRAWDZIWA DEFINICJA BABILONU
Pytanie: Jeżeli centrala Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego propagowałaby metody niezrozumiałe, bądź nieuznawane przez nas, to czy mielibyśmy zastosować się do Obj. 18:4, „Wynijdźcie z niego, ludu mój!”, a jeżeli tak, to w jaki sposób?
Odpowiedź: Uważam, że jeśli ktoś by wykazał, że Międzynarodowe Stowarzyszenie Badaczy Pisma Świętego jest częścią Babilonu, to wszyscy powinniśmy z niego wyjść. Gdybyśmy wszyscy stanęli po przeciwnej stronie, to gdzie byśmy wtedy byli? Myślę, że bylibyśmy blisko siebie, gdybyśmy wszyscy stanęli po jednej stronie.
Wyraz „Babilon” znaczy „zamieszanie” i w Obj. 18:4 jest użyty w odniesieniu do mieszania rzeczy Bożych i ludzkich. Był czas, w którym królestwa w Europie znajdowały się pod wielkim wpływem Kościoła rzymskokatolickiego. Do pewnego stopnia królestwa te znalazły się pod wpływem chrześcijaństwa – na tyle, jak bardzo chrześcijaństwo było w Kościele rzymskokatolickim.
Można tu nadmienić, że był czas, w którym Kościół rzymskokatolicki był jedynym kościołem na świecie i nikt z ludzi nie znał nic lepszego, niż być w nim i być z niego. Gdzie indziej mogliby się znajdować? Wówczas dygnitarze kościelni, którzy mieli władzę kierowania sprawami kościoła, weszli w stosunki z Cesarstwem Rzymskim i Kościół katolicki stał się jego następcą. Wtedy Kościół rzymskokatolicki zaczął rządzić narodami i niekiedy mówił narodom znajdującym się pod różnymi zarządami: „Wasz król nie zgadza się z nami. Możecie sobie obrać innego”. Z tego wynikała rewolucja. Papież i Kościół katolicki byli powodem tych zmian. W taki sposób się to zaczęło. Tak nastąpiły nieprawne zaślubiny nominalnego kościoła ze światem.
W krajach europejskich stopniowo się to zmienia. W niektórych nastąpił zupełny rozdział kościoła od państwa. Lecz zmiana ta nie nastąpiła jeszcze w Austro-Węgrzech. Naród znajduje się pod ścisłą kontrolą Kościoła rzymskokatolickiego. Kościół miesza się do wszystkich spraw. W Wielkiej Brytanii przedstawiciele Kościoła anglikańskiego zasiadają w parlamencie jako część rządu. Biskupi kościoła są członkami Izby Lordów. W Niemczech i w Szwecji jest prawie to samo. Ich rząd i Boski rząd w pojęciu ludzi są ze sobą związane.
Taki stan rzeczy Bóg nazywa Babilonem. Rzekomy kościół Chrystusowy został zaręczony ze światowymi rządami. Mylnie zostały one uznane za rządy chrześcijańskie, lecz nie są chrześcijańskie. Spójrzcie na obecne warunki w Europie. Rządy prowadzące ze sobą wojnę wcale nie przejawiają ducha Chrystusowego. W tych wszystkich rządach znajdują się chrześcijanie, lecz same rządy nie są chrześcijańskie. Kościół nominalny jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy. Okoliczności tak wypaczyły umysły ludzi, że wydaje się im, iż obecny stan jest właściwy. Uważają, że teraz Chrystus panuje. W umysłach swych wyobrażają sobie, że panujący królowie i parlamenty przedstawiają Boga na ziemi. Pan chce, ażebyśmy odłączyli się od tego wszystkiego.
Jest jeszcze inny sposób, w jaki duch Babilonu się objawia. Na przykład: w kościołach protestanckich – metodystycznych, prezbiteriańskich, baptystycznych itp., jest kultywowany duch światowy. Wyróżniają członków bogatych, starają się z nimi współdziałać i wystawiać ich na stanowiska w kościele. W ten sposób stawiają bogactwo nad duchowość. W niektórych przypadkach pieniądz rządzi kościołem. Lecz nie na takiej zasadzie opiera się prawdziwy Kościół. W zgodzie z tym wszystkim tworzy się pewien system, nawet w Kościele baptystycznym, który jest najbardziej liberalny.
Baptyści może powiedzą: My nie jesteśmy skrępowani; nie mamy nad sobą kontroli kleru. Lecz wcale nie pojmują, że duch Babilonu dostał się do ich kościoła. Przypuśćmy, że mielibyśmy tutaj zgromadzenie baptystów. Jako zgromadzenie, powołują oni swojego kaznodzieję i zajmują się swoimi sprawami. Pewien brat A został powołany, aby służył jako kaznodzieja. Musi on jednak zostać wyświęcony jako pastor zgromadzenia. Wówczas posyłają po innych kaznodziei baptystów, przypuśćmy po braci B, C i D, aby go ordynowali. Lecz brat A nie jest zupełnie w zgodzie z tymi, którzy go mają ordynować, więc mówią: Nie mianujemy go na kaznodzieję, ponieważ on jest niestały. Wtedy zgromadzenie mówi: Więc nie możecie ordynować brata A? Wówczas odpowiadają: Nie mamy nic przeciw temu bratu, lecz nie możemy go ordynować. Widzicie więc, że kaznodzieje mają swoje prawa, a wyznawcy o tym nie wiedzą.
Baptyści powiedzą wam, że kaznodzieje nie mają wcale władzy, lecz oni sami nie mogą przedsięwziąć niczego bez zezwolenia kaznodziei, a tego, zdaje się, jakby nie dostrzegali. Kaznodzieje ujęli władzę, której Bóg im nie dał. Bóg nigdy nie upoważniał żadnych ludzi, aby naznaczali drugich do głoszenia Ewangelii. Bóg sam upoważnia, a zbór ma zadecydować według zrozumienia, jakie posiada, kogo Pan ordynuje, czyli powołuje na pasterza. Wszelkie wyznaczanie przez ludzi jest systemem babilońskim, rodzajem maszynerii do rządzenia ludźmi. Jest to ten sam system co w polityce.
Niemniej jednak baptyści są najbardziej wolni ze wszystkich tak zwanych sekt „prawowiernych”. Ludzie w Kościele metodystycznym nie mają prawie żadnej wolności, z wyjątkiem przywileju dawania pieniędzy. To jest główna wolność, którą się cieszą. Biskupi rządzą do spółki z przewodniczącymi, starszymi. Na każdej dorocznej konferencji przewodniczący starszy i biskup decydują, który pastor ma iść tu lub tam. Pastor, który nie trzyma z przewodniczącym starszym, może być posłany gdzieś na prowincję, gdzie pensja roczna wynosi tylko 400 dolarów, zaś taki, co z nim trzyma, może dostać posadę płatną 1000 dolarów rocznie i więcej, chociaż może nie być bardziej zdolny od tamtego. Kilku pastorów metodystów mówiło mi o tym. Narzekają na to, lecz nie chcą zupełnie porzucić swego zajęcia. To nie jest wolność, którą Chrystus uczynił nas wolnymi. Rozumiem, że to jest system i postaram się wykazać, czym jest ten system. Biskupi mają kontrolę nad przewodniczącymi, a pod ich kontrolą przewodniczący starsi mają kontrolę nad nauczycielami i tak to idzie aż do przewodniczących w zgromadzeniach. Mają nad sobą zwierzchników. Ludzkich zwierzchników. Walne zgromadzenie ma najwyższą władzę.
Podobnie w Kościele prezbiteriańskim – zwierzchnikiem jest Walne Zgromadzenie, które decyduje w różnych sprawach. Wszystko to dzieje się według porządku tego świata. Prostota Chrystusowa, ogólnie rzecz biorąc, nie jest przestrzegana, poza przyjaciółmi z Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego. Między nimi jest to powszechne, a Słowo Boże jest przestrzegane. Oni uczą się, jak zauważać, gdy sprawy przybierają zły obrót. Naturalność tej kwestii jest oczywista dla wszystkich.
Pewnego razu przyszedł do mnie pastor z Kościoła Reformowanego. Chciał wiedzieć, jak prowadzę mój kościół. Na to odpowiedziałem: „Bracie – ja nie mam kościoła”. Lecz on mówi: „Wiesz, co mam na myśli”. Ja zaś odparłem: „Ja także chcę, żebyś wiedział, co mam na myśli. Twierdzimy, że jest tylko jeden Kościół. Jeżeli należysz do tego Kościoła, to należysz do naszego kościoła”. Spojrzał na mnie zaskoczony. Wtedy się odezwał: „Zapewne macie jakąś organizację; ilu członków do niej należy?”. Odpowiedziałem: „Nie umiem powiedzieć ilu, nie mamy listy członków”. „Jak to, wcale nie macie listy członków?” „Wcale. Nie mamy żadnej listy, ich imiona zapisane są w niebie„. „A jak przeprowadzacie wasze wybory?” „Ogłaszamy wybory i każdy z ludu Bożego, kto się poświęcił i przychodzi regularnie na zebrania tego lub owego zgromadzenia, ma przywilej wyrażenia swojego zdania co do woli Pańskiej odnośnie do starszych i diakonów.” „Cóż – powiedział – to jest prostota sama w sobie”. Wtedy dodałem: „Nie płacimy żadnej pensji, więc ludzie nie mają się o co sprzeczać. Nigdy nie robimy żadnych składek”. „Skąd w takim razie macie pieniądze?” – zapytał. „Cóż, doktorze, gdy powiem całą prawdę, ciężko ci będzie w nią uwierzyć. Gdy ktoś zainteresuje się tą drogą, nikt nie podstawia mu tacy przed nos. A jednak on sam widzi, że są pewne wydatki. Wtedy każdy sobie mówi: »Utrzymanie tej sali ileś kosztuje; widzę, że podawany jest darmowy obiad dla tych, co przybyli z daleka; jak można by się do tego dołożyć?«” Spojrzał na mnie, jakby myślał, że sobie z niego żartuję. Powiedziałem: „Doktorze, mówię ci całą prawdę. Ludzie mnie pytają: »Jak mógłbym
::R5730 : strona 219::
udzielić trochę pieniędzy na tę pracę?« Gdy ktoś otrzymuje błogosławieństwo i ma możliwość, chce z tego użyczyć dla sprawy Bożej. Jeżeli ktoś nie ma możliwości, czemu mamy tego od niego żądać?”
Gdy ktoś jest Badaczem Pisma Świętego, to nie ma z czego wychodzić, w sensie organizacji. Nie możesz wyjść z czegoś, w co nie wchodziłeś. Jeżeli mi ktoś opowie, jak dostał się do Babilonu poprzez zainteresowanie się działalnością Towarzystwa Biblii i Broszur „Strażnica”, to niech mi pokaże, jak wyskoczyć. Wyskoczę razem z nim.
—————
KAPŁANI IZRAELA UMIERALI TYPICZNIE
Pytanie: Proszę wytłumaczyć Hebr. 9:27, „A jako postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem będzie sąd”.
Odpowiedź: Być może zostało to lepiej wyjaśnione w Wykładach Pisma Świętego, niż mogę to zrobić w krótkim czasie tutaj. Trudno jest wytłumaczyć taką sprawę jak ta w trzech lub pięciu minutach, ponieważ cała ta kwestia utrwaliła się ludziom błędnie w umysłach. Wszyscy myślą, że odnosi się to do czasu, kiedy ludzie umierają. W tym oświadczeniu do Hebrajczyków apostoł Paweł podaje naukę o typie i antytypie. Porównuje on coroczną pracę kapłanów żydowskich z dziełem Chrystusa i stwierdza, że ci ziemscy kapłani wchodzili do Miejsca Świętego, a potem do Najświętszego. Kapłan zabierał ze sobą krew cielca, a potem kozła. Wchodził do Miejsca Świętego, a kiedy dym kadzidła przedostawał się poza drugą zasłonę i pokrywał ubłagalnię, kapłan przechodził do Miejsca Najświętszego, przedstawiającego samo niebo.
W antytypie Pan nasz Jezus ofiarował siebie samego jako
::R5731 : strona 219::
cielca. Cielec przedstawiał Jezusa jako człowieka; kozioł przedstawiał ludzką naturę Kościoła. Jako Arcykapłan, Jezus zabił cielca, przez chrzest złożył ofiarę ze swego człowieczeństwa. Typiczny arcykapłan brał dwie pełne garści kadzidła i kruszył je nad ogniem ołtarza – to wyobrażało trzy i pół roku misji naszego Pana. Ten obraz kadzidła spadającego na ogień przedstawiał chwalebne przymioty Jezusa w kontakcie z życiowymi doświadczeniami. Za każdym razem wierność Jego wydawała przyjemną woń.
Gdy Szatan przyszedł do Jezusa, aby Go kusić, wierność Jezusa znowu wydawała przyjemną woń Bogu. Kiedy kusiciel zaproponował Mu, aby nie dawał tego, co zgodził się oddać, Jezus odparł pokusę i nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Zawsze był On takiego usposobienia: „Izali nie mam pić kielicha tego, który mi dał Ojciec?”. Miła woń szła przed Nim aż przed oblicze Boże, zanim zakończył swą drogę na Kalwarii. Śmierć na krzyżu była ostatnim okruchem kadzidła padającego na ogień w antytypie. Potem nasz Arcykapłan wszedł pod zasłonę – w stan śmierci. Przez prawie trzy dni był pod zasłoną, aby dnia trzeciego powstać po drugiej stronie. To było zmartwychwstanie Jezusa. Powstał po duchowej stronie zasłony jako istota duchowa. Czterdzieści dni później pokropił ubłagalnię w Miejscu Najświętszym krwią przebłagania na rzecz Kościoła.
Apostoł starał się pokazać Kościołowi, że żydowski arcykapłan czynił w typie coś podobnego. Żydowski arcykapłan udawał się do Miejsca Najświętszego w Przybytku nie bez krwi. Krew za każdym razem przedstawiała krew arcykapłana – jego życie. Każdy arcykapłan, przechodząc pod tą zasłoną w Dniu Pojednania, narażał się na niebezpieczeństwo śmierci. Gdyby nie wykonał ofiary doskonale, stosownie do wymagań Pana, umarłby przy próbie przejścia przez zasłonę, czyli pod zasłoną. Również i Jezusa spotkałaby śmierć, gdyby nie wypełnił zupełnie woli Ojca.
Następnie apostoł oświadcza: „Jako postanowiono ludziom [ludzkim kapłanom – zrozumcie tę myśl] raz umrzeć [typicznie, w przechodzeniu pod zasłoną], a potem będzie sąd”, czyli decyzja. Śmierć kapłana była wyrażona przez ofiarowanie cielca i przeniesienie jego krwi pod zasłoną. Gdyby kapłan nie wykonał tego bezbłędnie, umarłby. Cielec wyobrażał kapłana. Po ofiarowaniu cielca kapłan przechodził z jego krwią pod drugą zasłonę. „A potem będzie sąd”. Nie odnosi się to do śmierci ludzi, ale tylko do kapłanów składających ofiarę. Jezus umarł, przeszedł poza drugą zasłonę i powstał trzeciego dnia. Gdy w typie arcykapłan złożył swoją ofiarę, przeszedł z krwią ofiary poza drugą zasłonę i pokropił krwią ubłagalnię, wychodził i błogosławił lud.
Nasz Pan Jezus, Arcykapłan, jeszcze nie wyszedł, aby błogosławić ludzi. Antytyp jest bardzo wielką rzeczą. Jezus przeszedł poza zasłonę do niebiańskiego Miejsca Najświętszego już przeszło osiemnaście stuleci temu, lecz jeszcze nie ukazał się, aby pobłogosławić świat. „Drugi raz się bez grzechu [już nie jako ofiara za grzech] okaże tym, którzy go oczekują ku zbawieniu”. To jest najlepsze wyjaśnienie, jakie potrafię dać w tak ograniczonym czasie.
—————
Pytanie: Czy dojście do boskiej natury nie mogłoby oznaczać powrotu do podobieństwa Bożego, według którego człowiek był stworzony na początku? Czy słowo „natura” nie mogłoby w tym wypadku oznaczać usposobienia charakteru?
Odpowiedź: Nie! Człowiek nigdy nie posiadał boskiej natury. Apostoł Paweł w swej wypowiedzi o naturach wykazuje, że inne są ciała ryb, inne zwierząt, inne ptaków, a inne ciała ludzkie. Ryba nie ma takiego samego ciała jak ptak. Wszyscy wiemy, jaka jest różnica. Ciała ryb, ptaków, zwierząt są różne.
Potem pojawia się człowiek, najwyższa z istot ziemskich. Apostoł zwraca też uwagę na inny poziom życia. Wykazuje, że człowiek, najwyższe z ziemskich stworzeń, jest niższy od najniższej istoty duchowej. Mówi o aniołach, księstwach, mocach i o boskiej naturze, najwyższej ze wszystkich. Doskonała istota ludzka jest Bogiem objawionym w ciele, czyli jest tak bliska boskiej naturze, jak tylko ciało może być. Przedstawia boską naturę najbliżej, jak jest to możliwe dla istoty ludzkiej. Aniołowie są także wyobrażeniem Bożym; tak samo cherubiny i serafinowie, chociaż na poziomie wyższym aniżeli człowiek. Najwyższą ze wszystkich jest boska natura – natura, jaką pierwotnie posiadał tylko sam Bóg. Tę tedy naturę duchową, jaką sam posiada, dał Bóg Jezusowi przy Jego zmartwychwstaniu w nagrodę za Jego wierność. Jezus nie miał tej natury, zanim stał się człowiekiem, lecz teraz, jak Ojciec ma żywot sam w sobie, czyli życie niezależne od pokarmu i wody, „tak dał i Synowi, aby miał żywot w samym sobie”. Nie pojmujemy takiego rodzaju życia. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak Bóg może dać życie niepotrzebujące niczego do swego podtrzymania. Żaden z was nie miał doświadczeń w tym zakresie ani ja ich nie miałem. Musielibyśmy być tak wspaniali jak Bóg, aby to w pełni pojąć.
Jest różnica pomiędzy pojmowaniem a zrozumieniem. Zrozumieć znaczy poznać zupełnie; zaś pojmować to jakby czegoś dotykać, coś chwytać. Wy i ja pojmujemy, czyli próbujemy rozumieć Boga, lecz nasze pojęcie jest niezbyt wyraźne, ponieważ jesteśmy tak mali, a On tak wielki. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć Boga; możemy Go tylko lekko dotknąć, czyli nieco pojmować.
Apostoł wiele rozmyślał nad tym zagadnieniem, pojmował Boga, czyli jakby dotykał Boga, jak i Bóg dotknął jego. Bóg pochwycił nas, wszedł z nami w kontakt. To nie my przychodzimy i mówimy: „Będziemy Go mieli za naszego Boga”. To On nas uchwycił i powiedział nam o swoim zarządzeniu dla nas. Prędko to przyjęliśmy, widząc, jak cudowne było to, że On w taki sposób nas zauważył. Tak więc staramy się pojmować to, na co też sami zostaliśmy pochwyceni przez Boga. Człowiek nie był stworzony na wyobrażenie Boże w tym znaczeniu, że był boskiej natury, która jest daleko wyższa niż cherubinów i serafinów, podczas gdy człowiek jest nieco mniejszy od aniołów.
—————
Pytanie: Czy Obj. 7:9-17 nie może być zastosowane raczej do zbawionej ludzkości niż do klasy Wielkiego Grona? Czy nie ma poważnego zagrożenia w nauczaniu, że ma być Wielkie Grono na duchowym poziomie i że ci, którzy nie doceniają wysokiego powołania i poświęcenia do niego, zostaną również zbawieni?
Odpowiedź: Byłoby bardzo niebezpieczną rzeczą dla osoby nierozumiejącej jakiejś rzeczy próbować jej nauczać. Pytający widocznie nie rozumie tego przedmiotu, a to skraca całą odpowiedź. Gdy pozostawimy sprawę tak, jak ją podaje Pan, ujmiemy ją we właściwy sposób. „Prorok, który ma sen, niech opowiada sen: ale który ma słowo moje, niech mówi słowo moje w prawdzie”. „Mówimy, co wiemy”. To jest przywilej, który zamierzamy utrzymać aż do śmierci. Czy nie tak?
—————
„ZAPEWNE PRZYJDZIE, A NIE OMIESZKA”
Pytanie: Co znaczą słowa: „Przeto, że jeszcze do pewnego czasu odłożone jest widzenie, które wypowie na skończeniu jego, a nie skłamie; a jeśliby na chwilę odwłaczał, oczekuj nań; boć zapewne przyjdzie, a nie omieszka” – Abak. 2:3?
Odpowiedź: Wytłumaczone to jest na pierwszej stronie każdego numeru Strażnicy. Bóg zapewnił w swoim Słowie wielkie widzenie, wielkie objawienie. Jest to, że tak powiemy, obraz. Ten obraz swego planu Bóg objawił mniej lub bardziej wyraźnie przez proroków i przez Zakon. Jubileusze zwiastowały restytucję dla całego świata. Inne szczegóły z Zakonu, jak ofiary Dnia Pojednania itd., przedstawiały inne zarysy Boskiego planu. Baranek wielkanocny przedstawiał jeszcze inne elementy. Te wszystkie obrazy układały się harmonijnie
::R5731 : strona 220::
w jeden wielki obraz – wielki Boży plan błogosławienia świata. „I błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody ziemi” – oświadczył Bóg Abrahamowi. Wszystkie te szczegóły układały się w jedno wielkie widzenie, czyli obraz, jaki Bóg zamierzył podać swemu ludowi.
W miarę jak rozwijamy w sobie umysł Boży, rozumiemy coraz lepiej i coraz wyraźniej, co te różne rzeczy znaczą. Najważniejszą częścią tego obrazu było to, że Mesjasz miał przyjść i ustanowić swoje Królestwo. Wszystkie obietnice były elementami tego wielkiego widzenia. Wypełnienie się tego widzenia zdaje się odwlekać przez długi czas. Czy nie wydaje się, jakby Bóg zapomniał o swej obietnicy danej Abrahamowi? Tak zdaje się zapytywać prorok. Czasami wyglądało to tak, jakby Bóg zapominał o swej obietnicy. Prorok jednak oświadcza: „Zapewne przyjdzie, a nie omieszka”. Ono tak naprawdę nie odwleka. Niekiedy spodziewalibyśmy się zobaczyć więcej, aniżeli w rzeczywistości widzimy. Minęła już ponad połowa roku 1915 i bardzo wątpię, że będziemy widzieć wszystkie te rzeczy, jakich się spodziewaliśmy w tym roku. To wygląda tak, jakbyśmy próbowali przyspieszyć wypełnienie tego widzenia.
Jednak widzenie to wciąż jest na czas naznaczony i nie traćmy nadziei. Poruczamy samych siebie pod Boskie zarządzenie. Nie było to Pańskim planem, aby wszystko zakończyło się w październiku roku 1914. Nie wiem też, co stanie się pomiędzy dniem dzisiejszym a październikiem 1915 roku. Gdybym miał zgadywać, to powiedziałbym, że nie widzę, jakim sposobem wszystkie nasze oczekiwania mogłyby być zrealizowane pomiędzy obecną chwilą a październikiem 1915. Mam nadzieję, że będą. Będę czekał dłużej niż do października, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Widzenie to jest pewne. Wszystkie te chwalebne rzeczy przyjdą na pewno; jest to tylko kwestią Pańskiego słusznego czasu i naszego zrozumienia Jego czasu. Jeżeli wy i ja uchwyciliśmy główne zarysy całej tej sprawy, to na pewno musimy być blisko jej wypełnienia. Dość blisko trafiliśmy z tym, że wielki ucisk rozpocznie się w okolicach października 1914 i toczy się obecnie dość szybko. Modlitwy o jego powstrzymanie nie są wysłuchiwane. Gdyby czas wojny światowej był tylko domysłem, to byłoby to rzeczywiście wyjątkowo trafne przypuszczenie. Przypadkowe jego utrafienie graniczyłoby
::R5732 : strona 220::
z cudem. A my trafiliśmy bardzo blisko, jeżeli nie dokładnie.
Pytanie: Pastor Russell mówi: „Wędrówka dzieci Izraela po pustyni do ziemi kananejskiej była typem na podróżowanie chrześcijan w grzesznym świecie do niebiańskiego Kanaanu”. Izrael typiczny prowadził walkę, gdy wszedł do ziemi Kanaan. Gdzie znajduje się antytypiczny Kanaan, kim są antytypiczni Kananejczycy i jak są zwalczani przez antytypicznego Izraela?
Odpowiedź: Apostoł Paweł daje do zrozumienia, że cała historia Izraela była typem na doświadczenia chrześcijan (1 Kor. 10:11, margines). Lecz powinniśmy być bardzo ostrożni, ponieważ w niektórych przypadkach do pewnego stopnia opieramy się na własnym osądzie. Myślę, że podróżowanie po pustyni ku ziemi Kanaan wyobrażało usiłowanie wejścia do właściwej społeczności z Bogiem. Izrael nie wszedł do ziemi kananejskiej tak prędko, jak by mógł. Gdyby posiadał odpowiednią wiarę, mógłby wejść w krótkim czasie. Krótko po odejściu od góry Synaj Izraelici mogli by wejść do Ziemi Obiecanej i osiągnąć błogosławieństwa. Jednak tam nie weszli dla niedowiarstwa. Podobnie wielu z nas błądziło po stanie pustyni, zanim dostaliśmy się do rodziny Bożej, nie dlatego, że to błądzenie było potrzebne, ale z powodu braku wiary. Nie potrzebowaliśmy czekać czterdziestu lat lub przez inny okres; mogliśmy wejść wcześniej, prędzej. Przez ofiarowanie się mogliśmy wejść od razu.
Większość jednak zwleka. Podobnie Żydzi nie weszli natychmiast. Zamiast zaraz osiągnąć błogosławieństwa, jakie mogliby otrzymać przez ćwiczenie wiary, błądzili przez wiele lat. W typie Jozue wyobrażał Jezusa. Im szybciej Żydzi uznaliby Jozuego i jego kierownictwo, tym prędzej przeszliby przez Jordan i weszli do ziemi Kanaan. Im wcześniej przekonaliśmy się, że Zakon nie mógł nam nic dać, tym szybciej pod wodzą Jozuego (Jezusa) mogliśmy wejść do Kanaanu. Gdy Izraelici weszli do Ziemi Obiecanej, rozpoczęli zaraz walkę z Kananejczykami, Perezejczykami, Amorejczykami, Hetejczykami, Hewejczykami i Jebuzejczykami. Wyobrażają oni słabości ludzkiej natury, przeciw którym mamy prowadzić walkę i które mamy zwyciężać, abyśmy mogli objąć w posiadanie całą Ziemię Obiecaną, to jest przywileje, jakie przysługują dzieciom Bożym.
====================
— 15 lipca 1915 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: