::R4873 : strona 346::
Piec ognisty
— Daniel 3 — 17 WRZEŚNIA —
„Pan mi jest pomocnikiem, nie będę się bał, aby mi co miał uczynić człowiek” – Żyd. 13:6
KRÓL Nabuchodonozor dał Danielowi i trzem niewolnikom hebrajskim wysokie stanowiska w swoim państwie. Nie wiemy gdzie Daniel znajdował się w tym czasie, lecz jego trzej towarzysze, otrzymawszy nowe imiona, byli rządcami babilońskich prowincji.
Cały ówczesny świat został podbity przez Nabuchodonozora. On był tym, który pierwszy zauważył potrzebę uniwersalnego rządu, któryby zaprowadził pokój na ziemi. Niektórych władców pokonanych państw, posłusznych sobie, traktował z pewną miarą mądrości i sprawiedliwości, lecz innych bezlitośnie zniszczył jako lekcję ilustrującą jego niepokonaną moc. Królestwo jego składało się z różnych narodów, czczących różne bóstwa. Chcąc te wszystkie nacje scementować w jedną harmonijną całość zarządził, aby cały świat obchodził wielkie i uroczyste święto pokoju, na które sprowadził swoich reprezentantów ze wszystkich stron ówczesnego cywilizowanego świata do Babilonu, a z nimi przybyli reprezentanci wszystkich narodów. Cel był ten by wielkość i wspaniałość Babilonu wywarła na nich wrażenie, iż byłoby daremnym wystąpić przeciwko niemu. Także miała im być dana ilustracja dobrodziejstw wynikających z utworzenia jednego rządu dla podtrzymania światowego pokoju.
Z tego punktu patrząc, była to łaskawość, jak też i mądrość, która była podstawą pomysłu Nabuchodonozora. Niewątpliwie wiedział on o tym, że Izrael otrzymał od swojego Boga obietnicę, iż kiedyś w przyszłości ten naród stanie się dominującym w panowaniu i błogosławiącym wszystkie narody, pokolenia, ludzi i języki. Nabuchodonozor uznawał tę teorię za mądrą, a siebie za osobę odpowiednią do błogosławienia świata w imieniu swego boga, Bel-Merodacha. Czyż bóg ten nie pomógł mu do odniesienia zwycięstwa? Czy więc on i jego naród nie są odpowiednio kwalifikowani by błogosławić świat? Postanowił podjąć starania w tym kierunku, cokolwiek to kosztowałoby.
ZŁOTY POSĄG BEL-MERODACHA
Nabuchodonozor postanowił więc uczcić boga, który, jak wierzył, dał mu zwycięstwo i uczynił go bogiem wszystkich narodów. Ludowi z każdej części jego terytorium wydany był rozkaz by czcili tego jednego boga, by wyznawając jedną religię spoiły się różne niedorzeczne elementy, z których składało się jego królestwo. Na urządzenie wielkiego święta pokoju obrano wielką równinę na manewry wojskowe i zgromadzenie książąt i najzacniejszych obywateli jak również zaproszonych gości. Na środku owej równiny został wzniesiony złoty posąg Bel-Merodacha — wysokości 90 stóp. Nie koniecznym jest wnioskować, iż posąg ten był z jednolitego złota, chociaż, jak nadmienia historyk Herodot, w Babilonii uczyniono posąg mniejszego rozmiaru, który był z jednolitego złota, ważący 43 000 funtów.
Gdy nadszedł ten wielki uroczysty dzień, zgromadzili się książęta, starostowie i hetmani, prawnicy, sędziowie, skarbnicy i wszyscy urzędnicy krain w swoich oficjalnych szatach, a dokoła nich delegaci z różnych narodów, z powiewającymi chorągwiami i grających na różnych instrumentach; zapewne musiał to być widok nader imponujący. Możemy wyobrazić sobie dumę zwycięskiego Nabuchodonozora w dokonaniu tego przez urządzenie tej uroczystości. Dotąd jego panowanie odznaczało się zwycięskimi wojnami, podbojami; od tego czasu, gdy już wszystko było zdobyte, w świecie miał zapanować okres pokoju, dobrobytu, radości.
W odpowiednim czasie, religijna jedność państwa miała być zademonstrowana przez ogólne uczczenie złotego posągu Bel-Merodacha. Ogłoszono, że skoro lud usłyszy dźwięk różnych instrumentów, ma upaść i oddać hołd posągowi, który reprezentował Nabuchodonozora w tym, iż reprezentował jego boga.
NIELOJALNOŚĆ! NIEWDZIĘCZNOŚĆ! ZDRADA!
Wydawało się, iż wszystko odbyło się w należytym porządku aż ktoś doniósł królowi, że trzej rządcy, których on postanowił nad prowincjami Babilonii, zbuntowali się przeciw wydanemu dekretowi i odmówiło oddania czci posągowi Bel-Merodacha — i jak przy wszystkich przekroczeniach prawa w dawniejszych czasach, kara za nieposłuszeństwo była tak surową, że nikt przy zdrowych zmysłach nie ważyłby stawić opozycji. Kim byli ci trzej śmiałkowie, którzy odważyli się zakłócić pokój Babilonu, niszczyciele wielkiego święta pokoju? Byli nimi trzej młodzi Hebrajczycy, których król tak łaskawie potraktował w czasie ich niewoli, i którzy mieli wiele do zawdzięczenia jemu. On nie tylko dał ich wyszkolić, lecz także wyniósł ich na wysokie stanowiska w swoim państwie. Jak wielką niewdzięczność okazali swemu dobroczyńcy; okazali się zdrajcami!
Tak, niewątpliwie, patrzył na tę sprawę Nabuchodonozor. Z pośród wszystkich rządców oni byli najbardziej godni zaufania i z tego powodu było mu przykro, że będzie musiał ich utracić, lecz on nie mógł pozwolić na nieposłuszeństwo jego zarządzeniom, ani nie mógł wyobrazić sobie możliwości, że ci trzej mężowie, liczący wtedy około 35 lat, zignorują jego władzę, będąc świadomi tego, iż jest ona nieograniczoną. Chcąc okazać tym trzem upartym rządcom pewną wspaniałomyślność, dal im sposobność uratowania swego życia. Dźwięk trąb miał być powtórzony, i jeżeli nadal będą trwali w swym uporze, dekret śmierci będzie na nich wykonany. Ognisty piec był gotowy.
Odwaga trzech Hebrajczyków, jest szczególnie godna podziwu. Król przypomniał im, że żaden z bogów nie był w stanie wyrwać żadnych ludzi z jego rąk; że zburzył nawet ich własne miasto, Jerozolimę. Nie mogą też spodziewać się żadnej pomocy, żadnego wybawienia od śmierci jeżeli nadal będą sprzeciwiać się zarządzeniu króla wszystkiej Ziemi. Ich odpowiedzią było, iż są pewni, że ich Bóg, Jehowa, jest w zupełności zdolny wyrwać ich z pieca ogniem pałającego, lub z czegokolwiek i uczyni to. Lecz jeżeli nie wyrwie — i gdyby nawet wiedzieli o tym naprzód — mimo to jednak, oni pozostaną jego wiernymi sługami i tylko Jego będą czcić. Jak wielką była ich wiara i odwaga! Możemy być pewni, że taka wiara i odwaga podobają się Panu. Nie mamy spodziewać się, że Bóg z każdej trudności wyzwoli tych, którzy w Nim ufność pokładają; raczej, mamy polegać na Jego mądrości i kierownictwie względem życia jakie nam jeszcze pozostaje. Nie znamy mądrych planów naszego Boga, lecz możemy zawsze polegać na Jego mocy i miłości. Możemy Jemu zaufać choć nie możemy Go pojąć.
OGIEŃ W PIECU PODSYCONY
Gdy czytamy, że Król Nabuchodonozor wpadł w gwałtowny gniew, należy pamiętać na towarzyszące okoliczności. On pokonał cały ówczesny świat i czy teraz miałby pozwolić aby trzech mężczyzn, którym wyświadczył wiele dobrego, miało sprzeciwić się jemu? On dawał właśnie lekcję wszystkim narodom na temat konieczności bezwzględnego posłuszeństwa jego rządowi. Czyż mógłby dozwolić, aby niektórzy z jego własnych przedstawicieli zajęli zuchwałe stanowisko przeciw temu rządowi? Z drugiej strony, jego ocena tych mężów, których wnet miał zgładzić, była dowiedziona przez wyniesienie ich na wysokie stanowiska w swoim państwie. Czyż mamy się dziwić, że wszystkie te okoliczności rozjuszyły go? On był bardzo zawiedziony tą jedyną dysharmonią, która powstała w łączności z jego wielkim przedsięwzięciem, co do którego był pewien, iż będzie wielkim dobrodziejstwem dla wszystkich i wielkim zaszczytem dla niego samego. W tym stanie szału rozkazał rozpalić piec siedemkroć więcej niżeli był zwyczaj — widocznie zapominając, iż przez to cierpienia tych wrzuconych doń, będą umniejszone.
Niedawne odkrycia wykazują, że w pobliżu miejsca owej uroczystości znajdowały się złoża ropy naftowej; na ile wiemy, tą ropą był podsycany płomień w tym wielkim, otwartym piecu. Związano tych trzech Hebrajczyków z ich płaszczami i ubraniami a najsilniejszym z królewskiej straży rozkazano by wrzucili ich w pośrodek pieca ogniem pałającego. Piec był tak bardzo rozpalony, że płomień ognia zabił owych mężów, którzy wrzucili z góry tych trzech młodzieńców — Sadracha, Mesacha i Abednego. Żydowska legenda podaje, że struga płomienia unosiła się do 75 stóp, możliwie podmuchiwana silnym wiatrem lub spowodowana przez dodanie paliwa, szczególnie gdy ono było ropą naftową. Król miał już dowody mocy Boga Jehowy i pilnie wpatrywał się w piec. Na pewno ci młodzi Hebrajczycy, którzy posiadali tak silną wiarę w Niego, byli nierozsądni. Jednak król spoglądając w stronę pieca, ku swemu wielkiemu zdumieniu zobaczył cztery osoby przechadzających się wśród płomieni, bez obrażeń. Podszedł tak blisko jak ostrożność nakazywała, mówiąc do swych doradców: „Wrzuciliśmy trzech mężów do pieca, a oto widzę czterech, wolnych, przechadzających się w ogniu, a ten czwarty jest podobny synowi bogów!”.
Co on uczynił? Co teraz ma czynić? Nabuchodonozor zawołał do tych trzech, „Sadrachu, Mesachu i Abednego, słudzy Boga Najwyższego: wyjdźcie, a zbliżcie się!” Wówczas wyszli ze środka ognia. Ogień nie miał żadnej władzy nad ciałami tych mężów, i nie przejął ich zapach ognia. Nabuchodonozor uznał to za cud i chwalił Boga, który w ten sposób, przez swego Anioła wyrwał ze śmierci swe sługi, którzy mu zaufali i nie poddali się rozkazowi królewskiemu, obierając raczej śmierć aniżeli służyć i kłaniać się innemu bogu prócz własnemu Bogu. “Błogosławieni wszyscy, którzy ufają prawdziwemu Bogu”.
====================
— 1 września 1911 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: