::R4846 : strona 198::
Teoria ewolucji Darwina upada
Następujący, bardzo interesujący artykuł wyszedł z pod pióra W. H. Tomsona, doktora medycyny, który przez lata współpracował z wieloma nowojorskimi szpitalami. Według tego artykułu, spokrewnienie między rozmaitymi gatunkami zwierzęcego organizmu, może być rozpoznane z o wiele większą pewnością przez próby krwi, niż tylko przez zewnętrzny kształt. Ilustracja tego doktora o słoniu, że zawsze rozwija się jako słoń, od najmniejszej na początku kropeczki, aż do jego największego rozwoju, jest mocna i dobrze ilustruje oddzielenie natury. Jego uwagi względem mikrobów, czyli zarodków chorobowych stosują się także do tego przedmiotu. Te mikroby, znane przez tysiące lat a reprodukujące swój gatunek ze zadziwiającą szybkością, a jednak bez zmiany, bez ewolucji, bez jakiegokolwiek rozwoju, są zupełnie w przeciwieństwie teorii ewolucyjnej. Poniżej są wyciągi z gazety NEW YORK TIMES.
POCZĄTEK GATUNKÓW
„Gdyby Karol Darwin tylko dążył do odkrycia początku różnych gatunków, to znalazłby on w świecie mikroskopijnym najstarsze, trwałe i gatunkowe żyjące formy, jakie tylko istnieją na świecie. Tak więc, my historycznie znaliśmy tuberkulozę (suchoty płucne), odkąd Hipokrates określił je 2300 lat temu, a które są wyraźnie nadmienione w egipskim papirusie Ebera, na 1700 lat przed Hipokratesem”.
„Następnie, ponieważ okres życia mikroba rurecznego, składa się tylko z dwudziestu lub trzydziestu minut, zamiast z 70-ciu lat, idzie zatem, że, licząc tylko sędziwe mikroby, które są pół godziny stare, wypada nam 7 240 000 pokoleń, przez które ta mikroba przeszła od swych przodków bez zmienienia się nawet i raz w swych złych dążeniach”.
SŁOŃ NAJPIERW MIKROSKOPIJYM
„Zdawać nam mogłoby się to, że według pierwotnego planu, wszystko życie, musi najpierw być mikroskopijnym, lecz takie też ono istotnie jest. Słoń więc, kiedyś w swej indywidualnej egzystencji jest zaledwie dostrzegalną, mikroskopijną kropeczką. My nie możemy być wcale pewni, że rzeczywisty słoń nie jest o tyle mniejszym od tej kropeczki, o ile ta kropeczka jest w odwrocie mniejszą od zupełnie wyrosłego zwierzęcia. Wzrost lub ogrom nie ma jakiegoś koniecznego związku ze życiem, jakkolwiek okropnym on by nie był.”
„To działające żyjątko, które sprowadza wodowstręt, lub żółtą febrę, przemknie się z łatwością przez pory cedzidła Berkfeldskiego, które to cedzidło, zatrzymuje większe ciałka znajdujące się w jadzie ospy. Te ciałka wodowstrętu, lub żółtej febry są tak małe, że nie mogą być widziane za pomocą nawet jakiegokolwiek mikroskopu zbudowanego dotychczas. Profesor S. Flexner, wątpi, czy ludzkie oko jest utworzone tak, aby mogło je zobaczyć, jakkolwiekby mu się nie dopomogło i potężnym mikroskopem. Te małe działające żyjątka, są jednak niebezpieczniejsze dla człowieka, aniżeli lew lub nosorożec, podczas gdy każde z nich dalej propaguje się według swego własnego gatunku. Mikrob żółtej febry nie tyle jest podobny do mikroba wodowstrętu, ile koń jest do ryby podobny”.
„Z tej więc przyczyny, biolog, czyli badacz życia, znajduje się w królestwie małości rozum przechodzącej. W tej pojedynczej komórce, którą słoń musi począć swe fizyczne życie, znajduje się ogromny zbiór koniecznych rzeczy”.
„Przede wszystkim, każda jedna z owych milionów komórek jego przyszłego ciała, musi się rozwinąć z tej pierwszej komórki. One wszystkie są zbudowane na wzór słońskiej komórki, a nie na jakikolwiek inny wzór. Każda komórka musi zawierać w swym zarodku parzystą, a nigdy nieparzystej liczby małych ciałek; zwanych kromosimis, od których i dziedziczność zależy, ponieważ ostatecznie, ta pierwsza komórka zawiera w sobie coś takiego, co decyduje, że ona wyrośnie w słonia, a nie w żabę, według swego dziedzicznego pochodzenia od słonia pierwszego”.
„JAKO WYNIK TEGO, OWA ABSOLUTNA NIEDORZECZNOŚĆ PRZYPUSZCZENIA O DOWOLNEM ROZRADZANIU SIĘ ŻYCIA, OKAZUJE SIĘ WTEDY, GDY ZASTANOWIMY SIĘ NAD TYM, ŻE TO CO BADAMY NIE JEST ŻYJĄCĄ SUBSTANCJĄ, LECZ TYM, CO MOŻE BYĆ KROPECZKĄ, A NASTĘPNIE ZWIERZEM I ZNOWU NA PRZEMIANĘ KROPECZKĄ I ZWIERZEM W JAKIEJKOLWIEK ILOŚCI RAZY. Łatwiej byłoby wyobrazić sobie, że zegar płodzi się dowolnie, a niżeli to, że dąb stał się żołędziem i tedy dębem znowu, przemieniając się dalej tym sposobem przez wszystkie lata swego geologicznego okresu”
„Reprodukcja czegoś z podobnego czegoś, za pośrednictwem rozum przechodzących składanych serii zmian połączonych, jest charakterystyką życia tylko. Ona nie ma nawet i jednego podobieństwa w królestwie nieożywionym. Nie ma takiej rzeczy jak na przykład dziedzicznego ognia, choć może się on rozszerzać, tak jak i nie ma dziedzicznej góry lodowej, jakkolwiek ona może powiększać się przez nagromadzanie się śniegu i lodu”.
„Nieorganiczna chemia, czyli ta, która ma do czynienia z nieżyjącymi substancjami, jest prostotą sama w sobie, obok chemii początku życia organicznego. NA PRZYKŁAD, JEDEN ATOM WODORODU, JEDEN atom CHLORYNY I JEDEN ATOM SODY. WYTWORZĄ MOLEKUŁ ZWYCZAJNEJ SOLI. Te trzy odrębne atomy mogą się zejść razem przypadkiem – to jedyny Bóg materialistów – gdzie bądź, gdzie tylko te atomy istnieją, dajmy na planecie Saturnie. Lecz ażeby jakiekolwiek zwierzę, mające w sobie czerwoną krew, mogło na tej ziemi żyć, ono musi mieć w swych krwawych komórkach tę określoną substancję, którą nazywają GLOBULINĄ (ciałko czerwone znajdujące się w krążkach krwi)”.
DZIEDZICZNOŚĆ WE KRWI
„Następnie, molekuł globuliny, musi zawierać następującą liczbę różniących się atomów, w ich właściwych proporcjach, mianowicie: wodorodu, 1130 atomów; węglika, 712 atomów; saletorodu, 214 atomów: kwasorodu, 245 atomów; siarki, 2 atomy; żelaza, 1 atom; czyli, 2304 atomy ze wszystkim. Co więcej: jeśliby ten jeden atom żelaza w swym właściwym stosunku do reszty, został wypuszczony, dane zwierzę nie mogłoby wchłaniać kwasorodu ani mogłoby wydawać ze siebie kwasu węglikowego; innymi słowami, nie mogłoby dyszeć”.
„PEWNEGO RAZU ZAPYTAŁEM SIĘ DOBRZE ZNANEGO FIZJOLOGICZNEGO CHEMIKA, KTÓRY SAM POCHODZIŁ Z NIEMIECKIEGO RODU I BYŁ WYKSZTAŁCONY W NIEMCZECH, JAKIM SPOSOBEM TE ATOMY MOGŁY SIĘ TAK ZEJŚĆ W MOLEKUŁĘ GLOBULINY PRZYPADKIEM! Jego krótka odpowiedź brzmiała: ONE NIE ZESZŁY SIĘ PRZYPADKIEM.”
„Lecz zawikłanie globuliny jest w cień zarzucone, przez te chemiczne substancje, które medyczne dociekanie odkryło, w badaniu mechanizmu immunizowania przed zaraźliwymi chorobami. Tak więc. niektóre poważne zaraźliwe choroby, jak ospa, żółta febra i tyfus, zwykle atakują daną osobę tylko raz. Z tej przyczyny, o takiej osobie mówią, że jest immunizowana przed tymi. Z innymi zarazami, jak z zapaleniem płuc, rzecz aktualnie stosuje się przeciwnie temu, ponieważ pierwszy atak często zdaje się przygotowywać drogę dla następnych ataków. Ze czterech dzieci jednocześnie szkarlatyną zarażonych, jedno wkrótce ulega szkodliwemu rozwojowi tej choroby; drugie staje się przez to bardzo chore lecz wyzdrowieje: trzecie jest tak lekko przez tę chorobę dotknięte. że chce się nieustannie bawić, czwarte zaś unika tej choroby w całości. Następnie, profesja medyczna życzy sobie wiedzieć, a to nader właściwie, o sposobie tego rozmaicenia bierności chorób i imunizowania przed nimi, ponieważ taka wiedza doprowadziłaby do niezmiernego zachowania życia”.
„Lecz to badanie jest obecnie podobne do śledzenia nieznanego kraju, a do określenia takiego badania potrzeba wynaleźć nowy język, którego nikt oprócz tych naukowych prowodyrów mógłby zrozumieć, gdy oni mówiliby o antygenach, amboceptorach, komplementach, enzymach, lysiniach, precypytacjach, sklejenikach, toksynach, anty-toksynach, i anty-anty-toksynach, etc. Powyższe nie są wcale urojone imienia, ponieważ one odnoszą się do przedmiotów, które, jak już pokazano, mają wielką praktyczną wagę w zachowywaniu ludzi przed chorobą i śmiercią”.
„NOWOCZESNA NAUKA TERAZ PRZEKONUJE SIĘ, ŻE ZADANIE O POCZĄTKU ŻYCIA STAJE SIĘ CORAZ WIĘCEJ NIEDOCIECZONEM. A TO W PROPORCJI DO POSTĘPU DOCIEKIWAŃ TEGO PRZEDMIOTU. Jeden fakt tylko z pomiędzy wielu innych podobnej wagi, wystarcza dla wyjaśnienia tego sprawy zdania, a takowym jest owa nieskończona mieszanina chemii jakiej bądź żyjącej rzeczy, lub czegokolwiek co było wytworzone przez żywotne pośrednictwo, gdy ta chemia jest porównana z chemią rzeczy z którymi życie nie ma czego wspólnego.”
„Tym sposobem, w precypytacjach tylko, napotykamy jednego z tych biologicznych dziwów, za pomocą którego nauka niedawno wyjawiła ten fakt, że KREW JEST NAJDZIEDZICZNIEJSZĄ RZECZĄ W NAS SIĘ ZNAJDUJĄCA, ponieważ jej dziedziczne elementy przejeżdżają wszystko co wchodzi w skład fizycznego zwierzęcego ciała, bez względu na to, czy to jest kształt szkieletu, płuc, kanału pokarmowego, lub skóry. One nawet przejeżdżają zwyczaje dawnych przodków, odnośnie owej wielkiej sprawy pokarmu – to główny stwórca Darwina, który działa w naturze za pomocą kłótni, około tego jak ma się kogo zjeść lub zachować się przed zjedzeniem przez innych”.
„To odkrycie dziedziczności krwi stało się w ten sposób: Niektóre z najgłębszych badań w historii medycznej, były badania mechanizmu immunizacji lub przyczyny, dla której jeden atak pewnych zaraźliwych chorób immunizuje daną osobę przed drugim atakiem. Przez te badania, niektóre kosztowne antytoksyny zostały odkryte w immunizowanej krwawej surowicy, co też i wzbudza nadzieję, że może jeszcze wynajdziemy antytoksyny dla najgorszych form naszych śmiertelnych zaraz tak jak antywemon został wynaleziony przeciw jadowi kobry, a inny przeciw jadowi grzechotnika. Lecz każda z tych antytoksyn, jest właściwym lekarstwem wtem znaczeniu, że nie sprawia jakiej protekcji jak tylko przed swą własną trucizną. To skłoniło profesora Wassermana, z Wiednia, do badania tego, czy krew każdego gatunku zwierząt nie zawiera pewnych ingredjencyj, które byłyby gatunkowe takiemu zwierzęciu, to jest takich, które nie można by znaleźć w jakim innym zwierzęciu; fakt ten, jeśliby został odkryty, mógłby być pożyteczny w sprawach legalno – medycznych”.
NATURY ZUPEŁNIE ODRĘBNE
„Wyniki jego badań sprawiły powyższe tak prawdopodobnym, że profesor G. H. F. Nuttall, z Uniwersytetu w Cambridge. (Kembricz) zajął się tym przedmiotem i tak rozprzestrzenił jego zastosowanie, że jedna tylko kropla krwi, od jakiegokolwiek zwierzęcia, teraz wystarczy, nie tylko dla wykazania przez właściwe jej chemiczne oddziaływania, od jakiego zwierzęcia takowa pochodzi, lecz także dla wykazania, jak blisko, lub przeciwnie dane zwierzę jest przez krew z innymi zwierzętami spokrewnione.
„Rzecz ta poczyna się zatem tak przedstawiać, jakoby cała klasyfikacja zoologii musiała być ponownie uporządkowana, podług tych prób krwi. Tak więc, kropla krwi konia morskiego, nie pokazuje jakiego bądź spokrewnienia z krwią wieloryba lub z krwią jakiego bądź rodzaju pryskaczów, jako, Fok, samo-grzbietowych Delfinów, które, podobnie jak koń morski, są mamaljami w morzu istniejącymi. Zamiast tego, krew konia morskiego oddziaływa z krwią koni, osłów i zebr, tym sposobem udowodniając to, że on jest pewnego rodzaju koniem, który dłużej nie skubie trawy, lecz udaje się tam, gdzie może żyć wyłącznie na rybach. Podobnie wykazano, że hipopotam jest zmodyfikowanym wieprzem”.
„Tam gdzie istnieje spokrewnienie, lecz jest oddalone, te oddziaływania są proporcjonalnie słabe, a gdzie oddziaływanie wcale nie przytrafia się, tam nie zachodzi najmniejsze spokrewnienie.
GEOLOGIA TYM SPOSOBEM WYKAZUJE, ŻE PTAKI POCHODZĄ OD PŁAZU, A DZIWNYM DOSYĆ JEST TO, ŻE KREW PTAKA WYKAZUJE ODRĘBNE, CHOĆ BARDZO SŁABE ODDZIAŁYWANIE Z KRWIĄ ŻMIJI, LECZ NIE WYKAZUJE JAKIEGOKOLWIEK ODDZIAŁYWANIA Z KRWIĄ SKRZYDLANEGO NIETOPERZA LUB FRUWAJĄCEJ WIEWIÓRKI, PONIEWAŻ TAKOWE SĄ MAMALJAMI.”
„Fakty te są zupełnie dostateczne dla wykazania, jak rozum przechodząco skomplikowane są problemy życia. Dziwną rzeczą może się zda to, że nie możemy wiedzieć czym jest życie, dopóki nie dowiemy się czym jest śmierć. Tak więc, kamień wcale nie umiera; lecz kwiat, owad lub człowiek umiera, tylko dlatego, że raz żyli a nie dla jakiejkolwiek innej przyczyny.”
====================
— 1 lipca 1911 —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: