R2625-138 Studium biblijne: Dwa rodzaje grzeszników

Zmień język 

::R2625 : strona 138::

DWA RODZAJE GRZESZNIKÓW

– ŁUK. 7:36-50 – 13 MAJA –

„Wiara twoja ciebie zbawiła”.

IMIĘ SZYMON było bardzo popularne wśród Żydów, a zatem fakt, że było dwóch Szymonów, którzy gościli w swych domach Jezusa, nie jest aż tak niezwykły. Jest jednak nieco osobliwe, że tak wiele cech wspólnych łączy te dwie gościny – podczas obu z nich stopy naszego Pana zostały namaszczone itd., (porównaj Mat. 26:6-13). Przypuszcza się, że pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami upłynęło około półtora roku, a według opisu Mateusza omawiane tutaj miało miejsce bezpośrednio przed śmiercią naszego Pana – „pomazała ku pogrzebowi”.

W tej lekcji widzimy Szymona, faryzeusza, będącego niewątpliwie pod znacznym wrażeniem charakteru i nauk naszego Pana i wykazującego życzliwsze nastawienie wobec Niego niż reszta. Szymon pomyślał, że byłoby przyjemnie zaprosić Jezusa na wieczerzę, aby w ten sposób Go uhonorować i być może skorzystać trochę z rozgłosu związanego ze wspomnianym Nazarejczykiem.

Kiedy nasz Pan przyjął zaproszenie i przyszedł na wieczerzę, Szymon potraktował Go grzecznie i uprzejmie, ale w swej gościnności nie posunął się do żadnej nadmiernej uprzejmości – być może myślał o Panu jako osobie

::R2626 : strona 138::

nie przyzwyczajonej do specjalnych względów, a raczej jako o osobie zazwyczaj przebywającej w towarzystwie rybaków i ludzi pospolitych. Dlatego też, gdy przybył, Szymon nie powitał Go pocałowaniem, jak to było w zwyczaju wobec szanowanych gości, ponieważ to sprawiłoby wrażenie obdarzenia zbytnią czcią osobę zwyczajną, którą on jako faryzeusz nie był jeszcze przygotowany w pełni poprzeć. Nie posłał też sługi, aby zdjął Mistrzowi sandały i umył nogi według zwyczaju najlepszych gospodarzy tamtych czasów. Być może powiedział sobie: ten człowiek i jego uczniowie nie są przyzwyczajeni do gościnności w takim stylu, a moi słudzy uznaliby siebie samych za osoby będące na równi z każdym z tych ludzi z wyjątkiem samego Nauczyciela. Zatem nie przekraczając granic życzliwej gościnności, faryzeusz serdecznie zaprosił Pana do swego stołu, czując bez wątpienia, że czyniąc to, okazał Panu cześć, ale jednak nie uświadamiając sobie w dostatecznym stopniu, że to on był tym, który doświadczył zaszczytu, ciesząc się przywilejem goszczenia tak znamienitego gościa. Jak Szymon spojrzy na tą sprawę, kiedy – w czasie zmartwychwstania (podczas Tysiąclecia) – przekona się, że gościł pełnego łaski i prawdy „jednorodzonego od Ojca”?

Apostoł napomina nas: „Nie zapominajcie ochoty ku gościom; albowiem przez tę niektórzy nie wiedząc, Anioły [Bożych posłańców] za gości przyjmowali”. Pan życzy sobie, aby Jego lud był, jak dalece to w jego mocy, hojny w takich sprawach (ale nie przesadny dla próżnej chwały). W związku z tym raz jeszcze napisano: „Nie jeden udziela szczodrze, a wżdy mu przybywa; a drugi skąpi więcej niż trzeba [niż to jest właściwe], a wżdy ubożeje”. Część naszej obecnej lekcji wiąże się z rozpoznaniem przez nas własnego małostkowego samolubstwa, jakie wszyscy odziedziczyli na skutek upadku, i ze stopniowym – dzięki instrukcjom Słowa Pańskiego – odnoszeniem nad nim zwycięstwa, dzięki czemu będziemy stawać się coraz bardziej hojni – coraz bardziej podobni do naszego Ojca w niebie.

Bądźmy szczególnie hojni i gościnni wobec „braci”, którzy prawdziwie reprezentują samego Pana, nie tylko jako „ambasadorzy Boga”, ale też jako „członkowie ciała Chrystusowego”.

Wspomniana „niewiasta, która była w mieście”, była najwyraźniej postacią powszechnie znaną mieszkańcom miasta, choć mogła nie być znana Jezusowi i uczniom, którzy nie byli jego mieszkańcami. Bez względu na to, jak wyglądało jej wcześniejsze życie, kobieta ta doświadczyła głębokiej skruchy w sercu i zapragnęła lepszego życia. Usłyszała o Jezusie, wielkim Nauczycielu, który odwrotnie niż faryzeusze nie gardził rozmową z tymi, którzy się potknęli, ale udzielał im zachęty i pomagał podnieść się na nowo. Poczuła, że pragnie udać się do Pana w modlitwie o przebaczenie, oraz zapragnęła rozpocząć życie od nowa i konsekwentnie starać się w przyszłości żyć inaczej. Nie bardzo wiedziała, jak się do tego zabrać. Nie wiedziała, co o sobie powiedzieć, więc po prostu przyniosła w ręku niewielką ofiarę, i gdy zgodnie ze zwyczajem ówczesnego czasu Pan, w pozycji na wpółleżącej spoczął do wieczerzy i Jego stopy były dla niej łatwo dostępne, odważyła się namaścić je wyborną maścią, którą ze sobą przyniosła. Nie mówiąc ani słowa o tym co przepełniało jej serce, dotknęła stóp Mistrza i wtedy spadły na nie jej łzy. Dzięki tym łzom wyraziła wymowniej, niż mogłaby to uczynić słowami, swoje uczucia – to jakie były szczere pragnienia jej serca w odniesieniu do przebaczenia i pojednania.

Jakże miłosierna i troskliwa w stosunku do naszych potrzeb jest opieka Pańska, tak, że gdy ze skruchą przychodzimy do Jego stóp po przebaczenie, nie ma wymogu, aby przybliżyć się do Niego za pośrednictwem kogoś innego, ani też formułować naszej prośby w jakiejś określonej formie słownej – Pan potrafi czytać nasze serca i przyjmuje nasze łzy i nawet najskromniejsze wysiłki poprawy i służby na rzecz członków „ciała jego”. I nawet jeśli może zwlekać z poselstwem przebaczenia, to tylko po to, aby pozwolić korzeniom skruchy i wiary zagłębić się w naszych sercach.

Przez pewien czas wydawało się, że Jezus nie zwracał na nią uwagi, i być może ona zastanawiała się, czy Pan dobrze zrozumiał jej motywy i modlitwę, ale to, co tak obficie przepełniało jej serce, znalazło ujście w jeszcze obfitszych łzach, gdy kobieta delikatnie osuszyła Jego stopy i namaściła je przyniesioną maścią. Tymczasem faryzeusz rzekł do siebie: Jak to się szczęśliwie składa, że zaprosiłem dzisiaj Jezusa na wieczerze, i jakie to szczęście, że przyszła ta kobieta. Dostarczy to dowodów, które potwierdzą czy Jezus ma umiejętność czytania serc tych, którzy Go otaczają. Gdyby był prorokiem, gdyby miał specjalną moc i oświecenie od Boga, znałby charakter tej kobiety, ale jak wyraźnie widać, Jezus nie zna jej charakteru i dlatego pozwala jej namaścić sobie stopy, a to wydaje się dowodem tego, że nie jest prorokiem.

Jednak będąc całkowicie świadomym wszystkiego, co się działo, i mając pełną znajomość zarówno serca biednej kobiety u Jego stóp, jak też i zadowolonego z siebie faryzeusza, który Go gościł, Jezus zaplanował sposób, dzięki któremu mógłby okazać dobro im obojgu – sposób, dzięki któremu mógł przedstawić wszystkim obecnym pewną wielką prawdę. W związku z tym przedstawił Szymonowi przypowieść o pewnym wierzycielu, który miał dwóch dłużników, z których jeden winny był mu dużą sumę pieniędzy, a drugi małą. I kiedy byli całkowicie niezdolni zwrócić dług, radośnie i szybko przebaczył im obu. Następnie nasz Pan wskazał na lekcję zawartą w tej krótkiej przypowieści, zadając pytanie, który z

::R2626 : strona 139::

tych dwóch, którym odpuszczono, najbardziej doceni wyrozumiałość wierzyciela. Szymon, który nie pojął jeszcze powagi przypowieści, szybko odpowiedział, że ten, któremu odpuszczono największy dług, będzie tym, który okaże największą wdzięczność, i nasz Pan zgodził się z tą odpowiedzią. Następnie, kierując uwagę na kobietę, przypomniał Szymonowi, że chociaż okazał uprzejmość, zapraszając Go na wieczerzę, i chociaż doceniał okazane Mu względy, to jednak większe względy ze strony kobiety i znaczniejsze oznaki szacunku, jakie to ona okazała, były dowodem, że choć oboje okazali miłość, to miłość kobiety była większa; i jest to wyraźna wskazówka, że większa miłość jest rozwijana poprzez większą świadomość grzechu i silniejsze pragnienie uwolnienia się od niego.

Oczywiście, w pewnym sensie wszyscy są grzesznikami, wszystkim brakuje chwały Bożej i bez przebaczenia znajdują się w beznadziejnej sytuacji. Jednak faryzeusz miał inną pozycję niż kobieta, ponieważ według żydowskiego Przymierza Zakonu on już zajmował stanowisko typicznego usprawiedliwienia i starał się zachować to stanowisko, prowadząc życie oparte na wiernym poszanowaniu Boskiego Prawa Zakonu. Z drugiej strony kobieta, mimo iż obowiązywało ją to samo Przymierze, prowadząc życie pozbawione powściągliwości, a więc otwarcie łamiące Zakon, straciła zainteresowanie narodowym typicznym usprawiedliwieniem, a w związku z tym była w większym sensie tego słowa grzesznikiem. Szymon bardzo dobrze wiedział, że chociaż próbował przestrzegać Zakonu, nie zachowywał go w sposób doskonały i od czasu do czasu naruszał go na różne sposoby, a przecież nie łamał Zakonu rozmyślnie, jak czyniła to kobieta. Stąd też w tym sensie istniała ogromna różnica pomiędzy wielkim grzechem i mniejszym grzechem, jednak oboje potrzebowali Zbawiciela. I gdyby tylko faryzeusz uświadomił sobie sedno prawdy w tej sprawie – że tak samo potrzebuje Zbawiciela, ponieważ Przymierze Zakonu nie mogło dać mu życia wiecznego, bowiem aby je osiągnąć, musi wyznać swój grzech i przyjąć przebaczenie i odkupienie z grzechu i jego kary, śmierci, jako dar pochodzący od Zbawiciela, który zaszczycił go, zgadzając się być jego gościem.

Następnie Jezus zwrócił się do kobiety i powiedział: „Odpuszczone są tobie grzechy”. Cóż to były dla niej za słowa! Jej modlitwa została wysłuchana – modlitwa, która powstała w jej sercu i która znalazła swój wyraz w postaci łez i akcie namaszczenia, została wysłuchana, a ona dostąpiła przebaczenia i cała jej przeszłość została potraktowana jako na zawsze wymazana. Jaką wdzięczność musiała poczuć! Natomiast nieszczęsny Szymon, o ile nam wiadomo, nie doszedł do takiego punktu, by powiedzieć: Panie, ja też jestem grzesznikiem; nawet jeśli posiadam mniej miłości niż ta kobieta, ja też potrzebuję przebaczenia i modlę się o odpuszczenie moich grzechów, abym mógł być policzony jako jeden z twoich naśladowców. Nie. Wydaje się, że już sam fakt, że zajmował religijne stanowisko w kościele nominalnym i uczynił wyznanie świętości, stał się dla niego przeszkodą i utrudnił mu przyjęcie Bożej łaski i odpuszczenie grzechów. I tak to właśnie jest. Jakże często widzimy, że ludzie, którzy prowadzą moralne życie – w sposób oczywisty starają się kroczyć ścieżkami sprawiedliwości, są o wiele mniej przygotowani, aby przyjąć przebaczenie dzięki Panu Jezusowi Chrystusowi niż tacy, którzy żyją bardziej beztrosko i w których budzi się świadomość marności stanu, w jakim się znajdują. I to oni udają się do Pana w poczuciu głębszej skruchy i szczerości i wypracowują większą wiarę w Niego, a w konsekwencji odczuwają do Niego większą miłość!

Nic jednak nie wskazuje na to, że Szymon został potępiony i skazany na „piekło” itp. ponieważ nie poprosił o przebaczenie i nie został naśladowcą Jezusa. Wręcz przeciwnie, poszedł drogą swojego narodu (zaślepionego uprzedzeniem i fałszywymi ludzkimi tradycjami). Odrzucenie przez niego Jezusa pozbawiło naród przywilejów współdziedzictwa w Królestwie Chrystusa i doprowadziło go do narodowego odrzucenia od łaski Bożej aż do rozpoczęcia się Wieku Tysiąclecia. Wtedy, jak pokazuje to jasno apostoł, zaślepienie narodu żydowskiego zostanie usunięte i zostanie on pobłogosławiony o wiele pełniejszą znajomością prawdy. Następnie, Pan wyleje „[…] na obywateli […] Ducha łaski i modlitw, a patrzeć będą na mię, którego przebodli; i płakać będą nad nim […]”. Wtedy, gdy będą płakać, jak to czyniła kobieta, dokonując namaszczenia, za pośrednictwem uwielbionego Chrystusa Bóg okaże narodowi miłosierdzie i przebaczy jego grzechy. Następnie rozpocznie się jego próba do życia wiecznego – patrz Rzym. 11:25-32; Zach. 12:10.

::R2627 : strona 139::

Oświadczenie naszego Pana, że grzechy kobiety zostały jej przebaczone, wywarło szczególne wrażenie na pozostałych gościach siedzących przy stole. Nie uznając mówiącego za Mesjasza, Syna Bożego, kwestionowali stosowność takich słów, i to było głównym powodem, dlaczego nasz Pan wypowiedział te słowa. Była to jedna z Jego nieostentacyjnych metod zwrócenia uwagi na fakt, że był Mesjaszem i że jako taki i w kontekście pracy, którą miał jeszcze wykonać, wszelka moc przebaczania grzechów była w Jego rękach.

Potem rzekł do kobiety: „Wiara twoja zbawiła ciebie, idźże w pokoju. Pragnął, aby wiedziała, że to nie jej łzy spowodowały przebaczenie, że to nie wartość maści, natchnęła Go, aby jej przebaczył, ale że rzeczą, która była przyjemna w Jego oczach i ze względu na którą jej grzechy zostały przebaczone, była jej wiara. Kobieta nie tylko zdała sobie sprawę ze swego grzesznego stanu, ale uświadomiła sobie, że ten wspaniały Nauczyciel miał odpowiednią moc, aby jej przebaczyć i dać jej możliwość odnowienia się, a ona zaufała i zgodnie z tym postąpiła. Nasz Pan pragnął, aby sobie uświadomiła, że nagroda, którą otrzymała, była jej dana dzięki okazaniu takiej wiary. I taką więc świadomość możemy posiadać w odniesieniu do wszystkich Pańskich łask w przypadku każdego spośród Jego ludu. Kiedy przychodzimy do Pana ze łzami żalu i skruchy, powinniśmy wiedzieć, że nie one decydują. I kiedy składamy dary, powinniśmy wiedzieć, że to nie one przeważają i że łzy i ofiary nie mogą uwolnić nas od niczego, stanie się bowiem tak tylko, gdy przedstawimy Panu naszą wiarę, przyjmując Go jako tego, który ma moc przebaczyć grzechy i oczyścić nas z wszelkiej nieprawości. I taka postawa jest niezbędna nie tylko na początku chrześcijańskiej drogi, ale podobnie wiara jest niezbędna podczas całej podróży. Jeśli nie trwamy w wierze, nie możemy dokonać postępu. „Według wiary waszej niechaj się wam stanie”. Taka wydaje się być metoda postępowania Pana ze wszystkimi, którzy są Jego uczniami, od początku aż do końca ich chrześcijańskiego życia i doświadczeń.

Zatem istota tej lekcji polega na trwaniu w wierze w Panu: zachowaniu wiary, kiedy Pan zdaje się nas nie dostrzegać; zachowaniu wiary, kiedy wszystko zdaje się przebiegać pomyślnie w naszych duchowych i doczesnych sprawach;

::R2627 : strona 140::

i posiadaniu równie silnej wiary, kiedy cały bieg wydarzeń i działające wpływy zdają się być przeciwko nam. Tym, co zwycięża świat, jest wiara, zdolna we wszystkich sytuacjach spoglądać ku Panu, w pełni ufając Jego dobroci i wierności w przekonaniu, że zgodnie z Jego obietnicą wszystkie rzeczy ostatecznie dopomagają nam ku dobremu, ponieważ jesteśmy Jego ludem ‒ 1 Jana 5:5; Rzym. 8:29.

====================

— 1 maja 1900 r. —